Trwa ładowanie...
d1kv2ju
pgnig
16-10-2009 16:05

Poszukiwania węglowodorów: Mniejszy może więcej?

Jeszcze w roku 2008 sporo mówiło się o konsolidacji należących do Grupy PGNiG firm zajmujących się poszukiwaniem złóż węglowodorów. Jednak kryzys zweryfikował większą część planów w branży. Fuzji raczej nie będzie. Wiele bowiem przemawia za tym, aby firmy poszukiwawcze działały osobno.

d1kv2ju
d1kv2ju

Poszukiwania złóż węglowodorów to jeden z najlepszych biznesów w branży naftowej i gazowej. Podstawowa działalność firm poszukiwawczych obejmuje wiercenia mające znaleźć nowe złoża ropy i gazu. Jednak zakres prac jest szerszy. Inne wykonywane np. przez PNiG-i prace to m.in.: likwidacje otworów na wyeksploatowanych złożach, rekonstrukcje otworów będących w eksploatacji, wykonywanie otworów na potrzeby podziemnych magazynów węglowodorów, wiercenia geotermalne i hydrogeologiczne.

W naszym kraju w Grupie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa działają trzy spółki: Poszukiwania Nafty i Gazu Jasło, PNiG Kraków i PNiG Piła. Łącznie zatrudniają one ponad trzy tysiące osób, w tym kilkuset obcokrajowców. Specjaliści w tej branży na brak pracy nie mogą narzekać. Z drugiej strony względnie niezłe zarobki okupione są często rozłąką z rodziną.

Trzy w jednym?

Poprzedni zarząd PGNiG proponował połączenie firm w jeden organizm. Jak tłumaczyły ówczesne władze spółki, połączone firmy poszukiwawcze miałyby większe szanse w przetargach. Jako przykład podawały liczbę urządzeń wiertniczych, np. PNiG Kraków miał ich wówczas 14, a Jasło 15 (w tym urządzenia zastępcze). Dodając do tego urządzenia z Piły, ewentualna nowa firma mogłaby stawać w szranki z dużymi konkurentami.

- By startować w przetargach na niektóre koncesje poszukiwawcze, trzeba się legitymować nie tylko doświadczeniem, ale i zdolnością przerobu, czyli wykonania określonych metrów wierceń. Nawet duże firmy nie mogą od ręki przenosić urządzeń, ponieważ wiążą je umowy -wyjaśnia Andrzej Kobińsky, polski geolog pracujący w USA. Stąd rzadko kiedy do rozpoczęcia prac w krótkiej perspektywie firma może przeznaczyć więcej niż 20 proc. sprzętu.

d1kv2ju

Firmy zlecające poszukiwania patrzą najczęściej na liczbę urządzeń wiertniczych. Chcą także mieć pewność, że jeśli jedno urządzenie zawiedzie, kontrahent będzie w stanie podstawić drugie.

Za połączeniem firm przemawiały także względy natury finansowej - przede wszystkim jeden zarząd zamiast trzech i niższe nakłady na administrację. Z fuzji jednak zrezygnowano. Nie sprzyjała także temu zmiana zarządu spółki-matki i - co tu kryć - ważniejsze problemy, związane np. z nowymi kontraktami na dostawy surowca czy kłopotami z jego dostawami, wynikające z konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.

Co prawda, obecny zarząd PGNiG nie zrezygnował z planów połączenia, ale i nie zrobił żadnego w tym celu kroku. Jak przyznaje wiceprezes PGNiG Mirosław Dobrut, "sprawa jest obserwowana"...

W kryzysie - elastycznie

Być może gwoździem do trumny planów konsolidacyjnych okaże się obecny kryzys. Krach finansowy spowodował gwałtowny spadek zapotrzebowania na ropę i spadek jej cen. To oznaczało, że firmy ostrożniej wydają miliony dolarów na prace poszukiwawcze. Rezygnuje się z najbardziej ryzykownych koncesji. Firmy poszukiwacze mają po prostu mniej pracy.

d1kv2ju

- Kryzys światowy był i jest nadal odczuwalny w branży naftowej. Dotknął także i naszą firmę, szczególnie w pierwszym kwartale tego roku - opisuje sytuację Maciej Załubka, prezes PNiG Kraków. - Na światowym rynku poszukiwawczym, w związku z drastycznym spadkiem ceny baryłki ropy, wstrzymano większość inwestycji, a rozpoczęte w znacznej mierze ograniczono. Na świecie większość urządzeń wiertniczych po prostu przestała pracować, a największe firmy naftowe zaczęły zwalniać pracowników i to niekiedy bardzo dobrych specjalistów. W PNiG Kraków udało nam się zachować ciągłość pracy urządzeń, a przede wszystkim miejsca pracy dla naszych pracowników. Mimo że na niektórych rynkach, jak na przykład w Kazachstanie, pojawiły się problemy z regulowaniem należności przez operatorów lub nawet była próba obniżenia stawek za prowadzone prace poszukiwawcze.

Nic więc dziwnego, że takiej sytuacji wiele firm zwróciło się do działań, które uznawane są niejako za poboczne.
- Na rekonstrukcji szybów czy wierceniach za wodami geotermalnymi także można zarobić. Stawki są obecnie niższe niż w branży naftowej, ale firmy muszą sobie z tym jakoś poradzić - mówi Kobińsky.

Jak zaznacza prezes Załubka, zarządy w obecnej sytuacji muszą bardziej agresywnie szukać nowych kontraktów.
- Postanowiliśmy zdywersyfikować rynki prac i sprowadziliśmy dwa urządzenia do kraju, gdzie mają możliwości pracy dla PGNiG. Ponadto prowadzimy stałą i agresywną politykę pozyskiwania zleceń na prace poszukiwawcze, ponieważ mimo trwającego kryzysu, są na świecie rynki, gdzie nadal prowadzone są spore inwestycje w tym obszarze, m.in. w Tanzanii, Angoli, Sudanie czy Jemenie. Wiemy także, że coraz więcej firm pracuje z powodzeniem w Kurdystanie oraz w Iraku. Jest spora szansa, że polskie spółki też tam wejdą - wyjaśnia prezes krakowskiej firmy.

d1kv2ju

Co więcej, w kryzysie okazało się, że najlepszym rynkiem pracy jest dla naszych spółek poszukiwawczych rynek krajowy.
- PGNiG sporo inwestuje w krajowe poszukiwania. Na ten rok planuje przeznaczyć 3 mld złotych na inwestycje w tym obszarze, co nam - spółkom GK PGNiG - gwarantuje stabilną i bezpieczną pracę oraz dobry zarobek. Ponadto nasz właściciel inwestuje także w złoża za granicą, co z pewnością przekuje się w zlecenia i dla nas - dodaje Załubka.

Specjaliści zauważają więc, że przy tak dużej konkurencji mniejsze firmy mogą liczyć na niespodziewane profty i konsolidacji w branży poszukiwań raczej nie należy się spodziewać. Natomiast mniejsze firmy dzięki większej elastyczności mogą szybko podpisywać kontrakty dotyczące takich prac, które dla molochów byłyby nieopłacalne.

Dariusz Malinowski
Nowy Przemysł

d1kv2ju
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1kv2ju