Trwa ładowanie...

Praca wysokich lotów

Wiszą na fabrycznym kominie, wspinają się po
wieżowcach. Lęk wysokości jest im zupełnie obcy

Praca wysokich lotów
dbqrdjd
dbqrdjd

Wiszą na fabrycznym kominie, wspinają się po wieżowcach. Ci, którzy pracują ponad ziemią choć patrzą na wszystkich z góry, sami muszą pochylić głowę - nad wysokością i własnymi ograniczeniami.

Seria fotografii z lat 30. przedstawiająca robotników pracujących m.in. przy budowie Empire State Building w USA. Jedno ze zdjęć przedstawia mężczyznę wiszącego na haku od dźwigu. Na innym uśmiechnięci panowie jedzą śniadanie siedząc na wąskiej stalowej belce zawieszonej w powietrzu wysoko nad miastem. Co więcej, istnieje nawet plemię Indian, którego członkowie “z urodzenia” pozbawieni są lęku wysokości. Każdemu kto ma trochę wyobraźni dreszcz przechodzi po plecacach.

W Polsce upadki z wysokości są częstą przyczyną wypadków przy pracy, zwykle ciężkich lub śmiertelnych. A o wypadek nie trudno np. jeśli odśnieża się stromy dach wysokiego budynku, poruszając się po bardzo śliskich podłożach i do tego w pobliżu krawędzi. Praca na wysokości to praca wykonywana co najmniej 1 m nad poziomem podłogi lub ziemi. Dwudziestu pracowników z Przedsiębiorstwa Prac Alpinistycznych Everest, które od prawie 15 lat prowadzi w Bydgoszczy Grzegorz Przesławski, zwykle wykonuje takie prace nawet na wysokości ponad 100 m. Prace budowlane, konserwatorskie, montażowe, odśnieżanie powierzchni dachowych takie czynności wykonują wyspecjalizowane ekipy. Jest ich niewiele w Polsce, bo pracownicy muszą posiadać odpowiednie kwalifikacje - przejść odpowiednie badania oraz szkolenia i zdobyć licencje.

- Wszystkich nas łączy zamiłowanie do gór, żeby móc wykonywać takie prace, musimy przejść badania, mamy też uprawnienia do prac wysokościowych - mówi Przesławski.

Na brak zleceń Przesławski nie narzeka.
- Wykonujemy prace na każdych wysokościach, w trudnodostępnych miejscach bez konieczności stawiania rusztowań i użycia podnośników nie zakłócając normalnej pracy obiektu – uzasadnia. - Oprócz aspektu czysto zawodowego prowadzenia firmy, dodatkowym atutem tych prac jest możliwość patrzenia z wysokości i podziwiania krajobrazu.

dbqrdjd

To, że zleceń przybywa przyznaje też Artur Elwirski, instruktor Polskiego Związku Alpinizmu, który na co dzień prowadzi dwie sztuczne ściany wspinaczkowe w Gdańsku i szkoli adeptów wspinaczki oraz ratowników wysokościowych z Państwowej Straży Pożarnej i PCK. Swoje alpinistyczne umiejętności Elwirski wykorzystuje nie tylko do wspinaczki górskiej i jaskiniowej, a wspinał się już w Tatrach, Alpach, Andach i na Kaukazie, podczas zawodów w wspinaczce sportowej i szkoleń, ale też właśnie do prac wysokościowych.

- Budynki powstają coraz wyższe, więc i zainteresowanie tego typu usługami będzie rosło, bo szyby trzeba umyć, żarówki wymienić, przyciąć gałęzie na wysokim drzewie czy podwiesić aktora w teatrze - tłumaczy. - Wynajęcie dźwigu kosztuje kilkaset złotych za godzinę, a alpinista za wciągnięcie po linach szafki, która nie zmieści się w windzie weźmie ok. 150 zł.
Zarobki są niezłe, ale kokosów się nie zarobi.
- Zwykle jest tak, że duże firmy poszukują pracowników do takich prac np. w elektrowniach, a wiadomo przecież, że więcej zarobi się z pierwszej ręki - dodaje Elwirski. - Większość pracowników po prostu zarabia w ten sposób na kolejne wyprawy wspinaczkowe. Pracę na dużych wysokościach utrudniają też niskie temperatury, silny wiatr, wilgoć, opady. Pracownik wymaga solidnej kondycji, odporności i siły. Dlatego też kobiety trudniące się tą profesją należą do wyjątków. Na 600 ratowników wysokościowych KSRG (Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy) w Polsce, kobiet jest niewiele. Takie wyjątkowe są ratowniczki z gdańskiej Ochotniczej Straży Pożarnej.

Dwie Agnieszki, Asia i Kasia w październiku z sukcesem zdały egzamin na młodszego ratownika wysokościowego KSRG.O tym, że kobiety potrzebne są w ratownictwie wysokościowym przekonany jest Michał Szalc, krajowy specjalista Komendy Głównej PSP ds. psów ratowniczych.
- Jeśli mężczyzna waży 90 kg, a kobieta 50, to wiadomo, że lepiej byłoby, gdyby przy noszach, na których ratownik asystuje cały czas poszkodowanemu była kobieta - tłumaczy Szalc. - Jej będzie łatwiej poruszać się. On lepiej poradzi sobie z ich noszeniem. Samym wyzwaniem było już dla nich samo szkolenie - posiniaczone, obolałe i.... uparte.
- Trzeba być bardzo silnym fizycznie, po to, by w sytuacji ogromnego stresu nie koncentrować się na wysiłku, ale na samej akcji. Ratownik nie może stwarzać zagrożenia dla innych, a zwłaszcza siebie – mówi Janusz Rutka, st. instruktor ratownictwa wysokościowego KSRG z Krynicy Górskiej.

Kiedy widzi się, że zabezpieczenia zdają egzamin, nabiera się zaufania do sprzętu i własnych umiejętności.
- Czasem aż do tego stopnia, że nie odczuwa się potrzeby asekuracji, co może okazać się zgubne - dodaje Elwirski, który na początku bardzo się bał.

Instruktor PZA wspomina, że największy strach towarzyszył mu, kiedy obcinał gałęzie na bardzo wysokim drzewie i musiał uważać, żeby żadna z nich nie spadła na domki poniżej. Bał się, czy drzewo wytrzyma wszystkie jego „akrobacje”. Czy mogliby zacząć pracować na ziemi? Zgodnie twierdzą, że ciągnie ich coraz wyżej. - Nie wyobrażam sobie, żebym mógł robić coś innego - podsumowuje Elwirski.
ac

dbqrdjd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbqrdjd