Praca z polecenia. Czy jest sprawiedliwa?

Firmy coraz częściej wypłacają premię tym podwładnym, którzy zwerbują do pracy kolegę.

Praca z polecenia. Czy jest sprawiedliwa?

23.08.2010 | aktual.: 23.08.2010 13:33

Firmy coraz częściej wypłacają premię tym podwładnym, którzy zwerbują do pracy kolegę. Za przyprowadzenie pracownika, można otrzymać 500 zł lub inny bonus – np. zagraniczne wakacje lub talon do siłowni. Premia jest wypłacana, gdy nowy pracownik się sprawdzi, czyli najczęściej po 3- miesięcznym okresie próbnym. Przedstawiciele firm twierdzą, że to tańszy sposób niż rekrutacje prowadzone przez wynajętych rekruterów. Ale czy taki sposób jest sprawiedliwy? Przecież zatrudnienie otrzymują tylko krewni i znajomi pracowników firmy.

Kogo tak się rekrutuje?

- To bardzo dobry sposób rekrutacji, bo jest oszczędny i się sprawdza. Obecnie w taki sposób rekrutują duże firmy zajmujące się najnowszymi technologiami. Po prostu brakuje im świetnych specjalistów i szukają ich wśród znajomych swoich pracowników. Ale taką formę stosują też supermarkety, firmy w których jest ogromna rotacja personelu – tłumaczy Joanna Gabis, rekruterka w jednej z firm head hunterskich, która jest zwolenniczką pracy z polecenia.

Programy „polecania kandydatów do pracy” przez pracowników stosowały takie firmy jak między innymi Google, PricewaterhouseCooper Polska czy HP Polska, Kuehne+Nagl, Tesco Polska. W niektórych firmach systemy są jawne, w inny owiane tajemnicą – pracowników poleca tylko kadra menedżerska i to ona może liczyć na dodatkowe profity z tego tytułu. Chociaż firmy coraz częściej korzystają z tej formy zatrudnienia, to specjaliści przestrzegają: jeśli taka metoda będzie nadużywana, może doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Jedną z nich może być tworzenie się w firmie zamkniętych grup pracowników. Innym problemem stać się może odcięcie dopływu „świeżej krwi”, gdyż osoby przyjęte z rekomendacji zazwyczaj są podobne do polecających, w firmach zabraknąć może różnorodności. Wielu „pracę z polecenia” bardzo krytykuje.

Niezdrowy system?

- Ten system z miejsca przekreśla osoby, które wysyłają CV i nie mają kolegów czy rodziny w firmie. To niesprawiedliwy, niezdrowy i nieobiektywny system, bardzo niebezpieczny – uważa Inaga Kreft, specjalistka ds. płac w jednej z firm ubezpieczeniowych.

Nieobiektywny i niesprawiedliwy, ale skuteczny. Firmy rekrutujące w oparciu o ten program uspakajają. Inspiracją były pomysły zaczerpnięte z Wielkiej Brytanii i USA. Odkryta na nowo przez polskie firmy metoda umożliwia szybką, tanią i skuteczną rekrutację. Przykład: zlecenie zrekrutowania managera w firmie head-hunterskiej to wydatek od 25 tys. do nawet 100 tys. zł netto, w agencji rekrutacyjnej od 8 tys. do 100 tys. zł. Gdy więc firma zatrudnia pracownika rekomendowanego, to płaci co najwyżej premię podwładnemu, który go zarekomendował. Oczywiście firma może umieścić tanie ogłoszenie rekrutacyjne w Internecie lub w gazecie, ale w praktyce oznacza to żmudny i nie zawsze pomyślnie zakończony proces. Pracownik - rekomendujący zna kulturę organizacyjną firmy. Wie, jakie są oczekiwania pracodawcy. Poza tym agencje head hunterskie nie są tak silnie zintegrowane z firmą, aby wiedzieć, jaki profil osoby interesuje firmę.

Ten dyskretny sposób pozyskiwania kapitału ludzkiego odpowiada firmom, zwłaszcza wtedy, gdy szukają kandydatów na strategiczne stanowiska.
- Polecani pracownicy najczęściej się sprawdzają, bo czują się pewniej. Mają kogoś, kto ich wdroży, opowie o firmie i niuansach pracy. Gdy przyjmujemy pracownika bez rekomendacji, to nic o nim nie wiemy. Za pracownika polecanego ktoś jednak „daje głowę”, gwarantuje, że to będzie świetny specjalista. W firmie pojawiają się dobre, rodzinne i koleżeńskie stosunki. No i jest to dużo tańszy sposób. Dlatego warto z niego korzystać – uspokaja Joanna Gabis.

Ile za zwerbowanie?

Za zwerbowanie dobrego kandydata do pracy pracownicy otrzymują stosowne gratyfikacje – premie lub inne bonusy np. w postaci wycieczek. Wysokość premii najczęściej jest owiana tajemnicą, wiadomo że jakiś czas temu w Kuehne+Nagl wynosiła ona 500 zł, a Tesco Polska – 200 zł.

Nie tylko w firmach prywatnych

Praca z polecenia jest popularną formą rekrutacji za granicą (np. w Wielkiej Brytanii, USA czy Belgii) i to nie tylko w prywatnych firmach. Na przykład pół tysiąca euro brutto dostanie każdy pracownik narodowych kolei belgijskich SNCB, dzięki któremu firma wzbogaci się o nowe ręce do pracy. Akcja ma trwać od 1 września tego roku do połowy przyszłego roku. Premia w wysokości 250 euro należy się, jeśli kandydat przejdzie rekrutację i zostanie zatrudniony. Druga połowa ma być wypłacona, jeśli nowo zatrudniony przetrwa okres próbny. By uniknąć zarzutów nepotyzmu, prawa do premii nie będą mieli menedżerowie ani działacze zakładowych związków zawodowych.

(A.B.)

zatrudnieniezarządzanie personelempraca
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)