Prezydent: rząd powinien działać odważniej ws. kryzysu
Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że jest
zwolennikiem odważniejszej polityki rządu w walce z kryzysem.
Prezydent spotkał się ze studentami i kadrą naukową
Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
- Podstawowym problemem jest problem popytu, bo jeśli się dusi budżet, to się dusi popyt (...) zmniejszanie popytu może spowodować taką karuzelę, która będzie pogłębiać kryzys. Bardzo się tego obawiam - podkreślił prezydent. Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, Polsce potrzebna jest otwarta i szczera debata na temat sposobów walki z kryzysem. - Tylko w wolnej wymianie myśli można dojść do wniosków, które będą twórcze i ograniczą skutki tego, co nas czeka - ocenił prezydent.
Pytany o stosunki z rządem Lech Kaczyński powiedział, że między nim, a premierem Donaldem Tuskiem "nie ma jedności poglądów", ale nie ma też osobistej wrogości. Przypomniał, że mamy do czynienia z kohabitacją, a w tej sytuacji realizacja zadań władzy wygląda inaczej, niż wówczas, gdy ośrodki władzy wywodzą się z tej samej opcji politycznej. Dodał, że Donald Tusk ma przekonania liberalne, a on sam nie jest liberałem.
Swoją rolę w obecnej sytuacji politycznej prezydent widzi m.in.: w mediacji między głównymi siłami politycznymi. - Jestem gotów w nich uczestniczyć, zachowując swoje zdanie. Zawsze byłem gotów rozmawiać, bodaj dwa spotkania z premierem odbyły się dotąd z jego inicjatywy, pozostałe z mojej - stwierdził Lech Kaczyński. - We wszystkich działaniach, które są w moim przekonaniu antykryzysowe, będę wspierał rząd - zapewnił.
W swoim wystąpieniu do studentów prezydent mówił o planowanych reformach w szkolnictwie wyższym. Jak zaznaczył, "co do zasady" popiera pomysł minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej, dotyczący wyboru i wspierania tzw. uczelni flagowych - jednostek o największym potencjale. Jego zdaniem powinien on jednak zostać zmodyfikowany - wspierać należy osiągające najlepsze wyniki wydziały czy instytuty, bowiem częściej to poszczególne jednostki, a nie cała uczelnia reprezentują szczególnie wysoki poziom.
Lech Kaczyński opowiedział się też za szybszym awansem naukowym młodych ludzi i jak najszerszą kontrolą zewnętrzną jakości nauczania w szkołach wyższych. Pytany o sprawę politologa z Uniwersytetu Śląskiego Marka Migalskiego, postulował większą tolerancję na polskich uczelniach. Migalski ma kłopoty z otwarciem przewodu habilitacyjnego. Jak twierdzi, przyczyną są jego otwarcie wyrażane poglądy, m.in.: popierające lustrację. Migalski, skonfliktowany z szefem instytutu w Uniwersytecie Śląskim nie składał w macierzystej uczelni wniosku o otwarcie przewodu, natomiast w Uniwersytecie Jagiellońskim jego wniosek odrzucono.
- Oceny Marka Migalskiego nie są "mainstreamowymi", choć mnie osobiście często są bliskie, nie oznacza to jednak, że nie ma prawa do awansu naukowego - powiedział Lech Kaczyński. Jak dodał, jego zdanie byłoby takie samo, gdyby sprawa dotyczyła lewicowego publicysty Sławomira Sierakowskiego. - Nie może być tak, że jest myślenie według pewnego kanonu poprawnego myślenia i nikt inaczej nie może myśleć - powiedział prezydent.