QE w wydaniu ECB, jest jak OMT, czyli rzecz o europejskim yeti…

W miniony czwartek Mario Draghi zaskoczył rynki finansowe przyznając, że członkowie ECB dyskutowali nad niestandardowymi posunięciami w polityce pieniężnej.

QE w wydaniu ECB, jest jak OMT, czyli rzecz o europejskim yeti…
Źródło zdjęć: © Fotolia | Gina Sanders

04.04.2014 16:28

Czy pamiętają Państwo lipiec 2012 r.? Wtedy to Mario Draghi podczas konferencji prasowej z okazji zbliżającego się otwarcia olimpiady w Londynie, nieoczekiwanie stwierdził, że Europejski Bank Centralny zrobi wszystko, aby utrzymać strefę euro w obecnym kształcie i ma ku temu możliwości. W ciągu 2-3 tygodni światło dzienne ujrzały zarysy programu OMT, który jak pokazała historia stał się świetnym pretekstem dla spekulantów, aby odwrócić niekorzystne wtedy trendy w strefie euro.

Mario Draghi jest wytrawnym graczem. Europejski Bank Centralny nie wydał, ani jednego euro w ramach programu OMT, którego założeniem miały być interwencyjne zakupy obligacji zagrożonego członka strefy euro. Warunkiem był oczywiście wniosek samego zainteresowanego i jego zgoda na podporządkowanie się wytycznym międzynarodowych inspektorów. Było oczywiste, że to wyrok śmierci dla lokalnych polityków. W efekcie żadne prośby nigdy nie zostały oficjalnie sformułowane. Nie przeszkodziło to jednak w rozpoczęciu blisko 2-letniej hossy na obligacjach krajów PIIGS, która doprowadziła do samoistnego unormowania sytuacji. Czy ktoś teraz mówi jeszcze o kryzysie na peryferiach?

Czemu ma tak naprawdę służyć groźba wprowadzenia programu QE, czy ewentualnego cięcia stopy depozytowej przez Europejski Bank Centralny? Po pierwsze można korzystnie zakończyć inwestycje na europejskim długu – rynek będzie przecież spekulował, że być może papiery te kupi ECB w ramach QE. Po drugie i to jest kluczowe, ECB rozpoczyna nowy rozdział komunikacji z rynkami, który ma na celu długoterminowe osłabienie euro względem głównych walut. Tutaj Bank chce ugrać kolejne korzyści – słabsze euro to mniejsze ryzyko wejścia obszaru w tendencje deflacyjne. To też poprawa konkurencyjności w eksporcie i szansa na podtrzymanie ożywienia gospodarki, zwłaszcza na peryferiach. Zrozumieli to nawet Niemcy, o czym świadczy brak opozycji w postaci szefa Bundesbanku. Bo już nie tylko ekonomiści zaczynają dostrzegać, że strefie euro zaczyna grozić scenariusz japoński, który byłby także fatalny z punktu widzenia perspektyw dalszej politycznej integracji (także w ramach przeciwwagi dla pozycji Rosji).

Retoryka ECB może okazać się znów skuteczna w długim terminie. To stwarza okazje do zbudowania ciekawych strategii inwestycyjnych opartych o euro (i nie musi to być EUR/USD). Jedną z alternatyw mogą być chociażby EUR/CAD, EUR/NZD, EUR/AUD na bazie rosnącej siły walut surowcowych.

Marek Rogalski
Główny analityk walutowy
DM BOŚ

Źródło artykułu:Dom Maklerski BOŚ
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)