Rozstać można się z żoną, ale nie z kredytem
Przy rozwodzie łatwiej podzielić się opieką nad dzieckiem niż kredytem. Nawet po rozstaniu zatwierdzonym przez sąd pożyczkę na mieszkanie muszą spłacać były mąż razem z byłą żoną.
02.03.2013 | aktual.: 04.03.2013 11:28
Statystyka nie kłamie - co czwarte polskie małżeństwo wcześniej czy później się rozpadnie. Według danych GUS w zeszłym roku zawarto 204 tys. związków małżeńskich. Jednocześnie rozwodów było ponad 63 tys. W tym samym czasie podpisano 196 tys. umów o kredyt hipoteczny. Większość z nich wzięły właśnie małżeństwa.
Dla banku rozwód małżonków to niestety nie rozwód od kredytu. Podzielić można samochód, mieszkanie czy meble, ale nie pożyczkę.
- Nawet jeśli sąd uzna, że w mieszkaniu mieszkać ma tylko jeden z małżonków, to ten, który się wyprowadza, nadal jest zobowiązany do spłacania rat. Jeśli któraś z osób przestanie to robić, bank z całą stanowczością będzie starał się odzyskać pieniądze od obojga byłych małżonków. Rozwód nie będzie tu żadną wymówką - mówi Leszek Zięba, ekspert pośrednika finansowego Aspiro.
Najlepszym rozwiązaniem w takim wypadku jest sprzedaż mieszkania czy domu, spłacenie kredytu i podzielenie ewentualnej nadwyżki. Takiej możliwości nie mają jednak choćby frankowcy. U nich kwota kredytu zwykle jest dużo wyższa niż wartość nieruchomości. Co mogą zrobić? Najlepiej przypisać kredyt do jednej osoby.
Niestety procedura jest tu taka, jakbyśmy od nowa zaciągali kredyt. Bank jeszcze raz sprawdzi zdolność kredytową małżonka, który chce spłacać mieszkanie samemu. I nawet trudna sytuacja życiowa czy osobista nie będzie powodem do taryfy ulgowej.
- Dla banku zawsze lepiej, gdy pożyczkę spłacają dwie osoby, a nie jedna. I nieważne, czy są jeszcze małżonkami, czy już nie. Kredyt hipoteczny zabezpieczony jest oczywiście wpisem do hipoteki, ale innym zabezpieczeniem są też dochody dwojga małżonków. Jeśli teraz zobowiązanie ma przejąć jedna osoba, to bank postara się, by była to osoba w jak największym stopniu zdolna do spłacania rat. Nie można więc tu mówić o jakimkolwiek łagodnym traktowaniu rozwodników - tłumaczy Paweł Majtkowski, niezależny ekspert od finansów osobistych.
Przypisanie kredytu do jednej osoby ma też ten minus, że trzeba się liczyć ze sporymi kosztami. Po pierwsze trzeba zapłacić prowizję bankową za zmianę umowy. Ta może się wahać od kilkuset złotych do nawet kilkunastu tysięcy. Wszystko zależy od tabeli opłat w naszym banku oraz wysokości udzielonego kredytu. Drugi koszt związany jest z księgą wieczystą.
- To już nie są duże pieniądze. Zazwyczaj nie powinno to być więcej niż kilkaset złotych - dodaje Leszek Zięba.
A jeśli jednak jedna osoba nie jest w stanie spłacać rat? Leszek Zięba doradza zamianę byłego małżonka na nowego partnera jako współkredytobiorcy. Wtedy jest szansa na podwyższenie zdolności kredytowej i lepsze traktowanie przez bank. Jeśli z różnych względów jest to niemożliwe, warto postarać się o zmiany w hipotece. Zamiast wspólnoty majątkowej byli małżonkowie mogą przyznać sobie udziały w mieszkaniu. Koszty takiej operacji to tylko kilkaset złotych. Każdy z rozwodników będzie też zobowiązany spłacać swoją część raty.
Takie rozwiązanie pomoże w przyszłości jedynie po równo podzielić zysk ze sprzedaży mieszkania. Dla banku nie będzie miało to większego znaczenia. Jeśli jedna osoba przestanie spłacać kredyt, o drugą część raty kredytodawca upominać będzie się u obu stron.
Jak dodaje Paweł Majtkowski, on sam nie słyszał, aby rozwody były częstą przyczyną pogorszenia portfeli kredytowych w bankach. Jego zdaniem Polacy na tyle boją się zabrania mieszkania, że nawet kłótnie z byłym mężem czy żoną nie powodują zaprzestania spłacania rat. Niestety brak porozumienia co do podzielenia się kredytem, to tykająca bomba dla obu stron.
Jeśli nawet pani Ania po rozwodzie na zasadzie ustnej umowy z byłym mężem dalej mieszka w skredytowanym mieszkaniu i sama płaci raty, to istnieje ryzyko, że po spłacie całego kredytu jej były małżonek poprosi o zwrot należnej mu części mieszkania. I kwestia tego, że to ona przez kilkanaście lat płaciła 1000 zł raty nie będzie miała tu większego znaczenia. W księdze wieczystej nadal współwłaścicielem będzie jej były mąż Piotr.
Ryzyko jest także po jego stronie. Bo jeśli pani Ania przestanie kredyt spłacać, to bank zapewne nadal na jej adres będzie wysyłał monity do pana Piotra. On nic nie wiedząc, może zostać wpisany do rejestru dłużników. A dług za panią Anię i tak będzie musiał uregulować jej mąż. Choć więc przy rozwodzie często trudno o zdrowy rozsądek, to jednak najlepiej w kwestiach kredytu się dogadać.
- Znam wiele przypadków rozwodów, które przebiegły w miarę łagodnie, bo małżonkowie musieli się porozumieć co dalej z kredytem na mieszkanie - podsumowuje Paweł Majtkowski.