Sąd: bez odszkodowania za spadek wartości domu niedaleko lotniska
Mieszkanka Warszawy nie dostanie odszkodowania od Polskich Portów Lotniczych za spadek wartości jej domu położonego w pobliżu lotniska Okęcie - orzekł w środę Sąd Okręgowy w Warszawie. Barbara Szulc uznaje wyrok za niesprawiedliwy i zapowiada apelację.
Sąd nieprawomocnie oddalił pozew, w którym kobieta wraz z mężem żądała niemal 300 tys. zł odszkodowania. Mocą wyroku małżeństwo ma też zwrócić PPL 7,2 tys. zł kosztów oraz wpłacić do kasy sądu kolejne 5 tys. zł kosztów.
Pozew złożono wkrótce po tym, jak w 2007 r. ówczesny wojewoda mazowiecki Jacek Sasin ustanowił tzw. obszar ograniczonego użytkowania na terenach przy porcie lotniczym im. Fryderyka Chopina (objął on części Ursynowa, Ursusa i Włoch oraz gminy Michałowice, Piastów, Piaseczno, Raszyn i Lesznowola).
Dzięki rozporządzeniu wojewody, właściciele nieruchomości mogli domagać się odszkodowań za hałas powodowany przez przelatujące samoloty lub żądać od PPL wykupienia ich nieruchomości. Odszkodowania miały być przeznaczone na dostosowanie domów do warunków panujących w strefie podwyższonego lub przekroczonego hałasu, m.in. wymianę okien na dźwiękoszczelne, zwiększenie izolacyjności ścian i dachów. Rozporządzenie ograniczało też możliwość budowy szkół, przedszkoli i szpitali; na działkach znajdujących się w strefie podwyższonego hałasu właściciele nie mogliby budować domów.
Szulc argumentowała, że jej dom wybudowano, gdy w pobliżu nie było pasa startowego, który teraz jest w odległości kilkuset metrów - co spowodowało spadek wartości jej nieruchomości.
Oddalając powództwo, sąd podkreślił, że rozporządzenie Sasina straciło moc, gdy pod koniec 2008 r. ustawa odebrała wojewodom prawo powoływania obszarów ograniczonego użytkowania i przekazała je sejmikom wojewódzkim. - Wobec tego brak jest podstawy prawnej do uwzględnienia roszczenia - mówiła sędzia Katarzyna Gromek w uzasadnieniu wyroku. Dodała, że o podstawie prawnej można by mówić, gdyby sejmik woj. mazowieckiego powołał taką strefę - a dotychczas tego nie uczynił.
Sąd uznał również za nietrafne oparcie roszczeń pozwu także i na kodeksie postępowania cywilnego. - Nieruchomości mogą tracić swoją wartość, ale nie mieści się to w pojęciu szkody, bo w warunkach gospodarki rynkowej twierdzenie o obniżeniu wartości z określonego powodu zawsze jest hipotezą - dodała sędzia.
Według sądu, o odpowiedzialności cywilnej PPL można by mówić wtedy, gdyby to państwowe przedsiębiorstwo działało nielegalnie, a w tym przypadku tak nie było. - Legalny proces inwestycyjny nie może rodzić odpowiedzialności - brzmiała konkluzja uzasadnienia sądu. Zwrócił on też uwagę, że port lotniczy nie jest właścicielem samolotów przelatujących nad domem kobiety.
- Spodziewałam się takiego wyroku, bo w tym kierunku idzie niestety orzecznictwo sądów - powiedziała Szulc dziennikarzowi PAP, zapowiadając apelację. Podkreśliła, że gdy składała pozew, rozporządzenie wojewody obowiązywało. - Nie jest moją winą, że proces trwał tak długo; moja szkoda jest ewidentna, tylko nie ma odpowiedzialnego - dodała. Zwróciła uwagę, że utratę wartości domu stwierdził powołany przez sąd biegły od wyceny nieruchomości.
Podobnych spraw jest w sądach jeszcze kilkadziesiąt.