SMS z Grecji: sjesta, maniana, strajk
Za chwilę, jutro, w ogóle: to hasła typowe dla greckiego społeczeństwa i polityków. A Europa boryka się z odpowiedzią na ten SMS od ponad dwóch lat. Koszty podatników i inwestorów sięgają setek miliardów euro.
07.02.2012 | aktual.: 07.02.2012 17:37
Wzrostowy impuls, jaki mogliśmy obserwować w końcówce poniedziałkowej sesji na warszawskiej giełdzie, nie miał długiego żywota. We wtorek byki nie były w stanie utrzymać głównych indeksów na tak wysokim poziomie. Jedynie w pierwszych minutach handlu zdołały na moment wydźwignąć WIG20 powyżej 2400 punktów. Kontra podaży była zdecydowana i sprowadziła wskaźnik o 25 punktów w dół. Odrobienie tych strat okazało się niemożliwe. Wpływ na to miało zarówno psychologiczne znaczenie porażki w okolicach tego okrągłego poziomu oraz obawa przed spadkową korektą, jak i kiepskie nastroje na głównych giełdach europejskich. Do wczesnego popołudnia byki starały się nie dopuścić do większej przeceny. Za wygraną dały tuż po godzinie 13.00, gdy WIG20 spadł 1 proc. poniżej poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Z pewnością nieprzypadkowo znalazł się w gronie najgorszych wskaźników na naszym kontynencie, w towarzystwie indeksów w Budapeszcie i Sofii, które traciły po ponad 1,5 proc. Nasz rynek „odkleił” się więc od głównych giełd
kontynentu.
W pierwszej części sesji trudno było dostrzec jakiekolwiek prawidłowości w zachowaniu kursów akcji naszych blue chips. O ponad 2 proc. w górę szły papiery Banku Handlowego, po kilka dziesiątych procent zwyżkowały walory BRE i Pekao, a jednocześnie traciły na wartości akcje Getinu i PKO. Ponad 2 proc. zwyżką mogli się cieszyć posiadacze akcji PBG, zaś podobnej skali straty liczyli właściciele walorów GTC. Akcje Lotosu zyskiwały 0,8-0,9 proc., a papiery PKN Orlen szły w dół chwilami o niemal 2 proc. Po południu, poza nielicznymi wyjątkami, dominowały spadki. Przewodziły w tym walory KGHM, tracące ponad 3 proc.
Na paradoks zakrawa fakt, że indeksy w Paryżu, Frankfurcie i Londynie zwyżkowały rano po 0,2-0,5 proc., a wskaźnik w Atenach rósł o ponad 3 proc. CAC40, DAX i FTSE wkrótce poszły zdecydowanie w dół, tracąc wczesnym popołudniem po 0,8-0,9 proc., a grecki indeks zyskiwał 0,2-0,3 proc. Trudno się tym dysproporcjom dziwić, skoro europejscy podatnicy i inwestorzy fundują Grekom 13 i 14 pensję, relikt, którego nie zna, nie pamięta i nie rozumie już większość mieszkańców krajów postkomunistycznych.
W pierwszych minutach handlu na Wall Street amerykańskie indeksy zniżkowały po 0,1-0,3 proc. Wskaźniki we Frankfurcie i Londynie traciły po 0,7-0,8 proc. CAC40 spadał o 0,3 proc., a nasz indeks największych spółek na godzinę przed końcowym dzwonkiem szedł w dół o 1 proc.
Roman Przasnyski, Open Finance