Pokłóciła się o psa w schronisku. Straciła pracę. Spór pod Olsztynem
Monika Kulesza przez ponad dekadę zarządzała schroniskiem dla zwierząt w podolsztyńskich Tomarynach. Zarząd Związku Gmin Warmińskich odwołał ją w atmosferze skandalu. Kobieta uważa, że powodem jest post dodany w mediach społecznościowych przed wyborami. Samorządowcy zarzucają jej niegospodarność.
15.10.2024 | aktual.: 15.10.2024 20:46
Monika Kulesza przez 11 lat kierowała Międzygminnym Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt w Tomarynach pod Olsztynem. Zarząd Związku Gmin Warmińskich, który zarządza schroniskiem, postanowił rozwiązać z nią umowę. Samorządowcy wskazują na nieprawidłowości finansowe, a była już dyrektorka schroniska uważa, że jest to zemsta za wydarzenie z kwietnia.
Przed tegorocznymi wyborami samorządowymi do schroniska zgłosiła się osoba, która znalazła błąkającego się psa.
To było dokładnie 2 kwietnia. Do schroniska przyjechały panie, które dzień wcześniej znalazły psa na terenie gminy Jonkowo. Zabrały tę suczkę do domu, szukały właściciela, ale go nie znalazły, więc zadzwoniły do schroniska, informując, że jadą z psem. Zgodnie z procedurami poinformowałam, że mogą przyjechać, ale muszą powiadomić gminę, bo bez jej zgody nie mogę przyjąć psa. Panie zadzwoniły do gminy i przyjechały pod schronisko, ale sekretarz ówczesny nie wyraził zgody na przyjęcie psa - mówi w rozmowie z WP Finanse Monika Kulesza.
Była kierowniczka powiedziała nam, że sekretarz stwierdził, iż nie wie, czy pies jest z gminy Jonkowo. Zadzwoniła do sekretarza i usłyszała to samo. Wyjaśniła, że panie czekały już trzy godziny pod schroniskiem, a schronisko miało być zamykane, więc postanowiła przyjąć psa jako stowarzyszenie, ponieważ formalnie nie mogła go przyjąć jako schronisko.
Kulesza podpisała z paniami oświadczenie, na mocy którego przekazały psa pod opiekę stowarzyszenia, a następnie zamieściła post w mediach społecznościowych w celu znalezienia właściciela, co ostatecznie się udało. Wspomniała, że w międzyczasie zgłosił się właściciel czworonoga, który pochodził z gminy Jonkowo, więc pies od początku powinien trafić do schroniska. Właściciel psa się odnalazł, a Monika Kulesza myślała, że to koniec całej sprawy.
- Zadzwonił mój szef, krzycząc, że to post wyborczy, bo sekretarz startuje w wyborach, co było dla mnie nowością. Powiedziałam, że jeśli tak uważają, niech mnie podadzą do sądu, bo to nie był żaden post wyborczy. Zapytałam, co miałam zrobić w sytuacji, gdy ktoś stoi z psem pod schroniskiem przez trzy godziny - porzucić psa w lesie? - opisuje sytuację z kwietnia kobieta.
Przewodniczący Warmińskiego Związku Gmin Janusz Sypiański miał powiedzieć, że trzeba było zostawić psa w lesie. Kulesza odpowiedziała, że takiego polecania nigdy nie wykona, na co samorządowiec miał odpowiedzieć, że w takim razie ma się zwolnić z pracy. Kobieta następnego dnia poszła na zwolnienie lekarskie, na którym nadal przebywa.
Kontrola w schronisku w Tomarynach
Zapytaliśmy Janusza Sypiańskiego o komentarz. Samorządowiec stanowczo zaprzeczył wersji Moniki Kuleszy.
- To kompletna bzdura. Ludzi nie zwalnia się z pracy za takie rzeczy. To, że nie wykonała dwóch moich poleceń, mogło wiązać się z reprymendą, ale na pewno nie ze zwolnieniem. To sposób obrony pani Kuleszy - twierdzenie, że została skrzywdzona politycznie, że to zemsta. W uzasadnieniu zwolnienia nie ma ani słowa na ten temat - mówi WP Finanse samorządowiec.
Janusz Sypiański dodaje, że zwolnienie związane jest z kontrolą, która została zlecona w sierpniu w Tomarynach.
- Na podstawie protokołu kontroli, przeprowadzonej w schronisku od 6 do 12 sierpnia, kontrola dokumentów wykazała, delikatnie mówiąc, nieprawidłowości w funkcjonowaniu tego schroniska. Były one na tyle poważne, że poczułem się zobowiązany zgłosić to do prokuratury, która podjęła działania - mówi nam Sykalski.
Prokuratura potwierdza. Sprawa jest w toku
Rzecznik prokuratury w Olsztynie, Daniel Brodowski, potwierdził WP Finanse, że w sierpniu wpłynęło zawiadomienie Warmińskiego Związku Gmin o możliwości popełnienia przestępstwa przez osobę pełniącą funkcję kierownika Międzygminnego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Tomarynach. Z treści zawiadomienia wynikało, że miała ona nadużyć swoich uprawnień oraz przywłaszczyć środki finansowe. Są to czyny określone w art. 231 § 1 kk oraz 284 § 1 kk. Sprawa jest w toku
Postępowanie toczy się obecnie w fazie in rem, co oznacza, iż nikomu nie przedstawiono zarzutów - podkreśla Brodowski.
Poprosiliśmy o odniesienie się do zarzutów Monikę Kuleszę.
- Zarzuty dotyczące zwolnienia z pracy są dla mnie, najdelikatniej mówiąc, niejasne. W pierwszej kolejności miałam zostać zwolniona za sytuację z kwietnia i cały czas myślałam, że taki będzie powód. W międzyczasie okazało się, że zwolniono mnie za to, że jako członek stowarzyszenia Przyjaciół Schroniska w Tomarynach "Podaruj dom - Podaruj serce" zbierałam środki na leczenie psów ze schroniska i nie oddawałam tych pieniędzy na konto Warmińskiego Związku Gmin, który reprezentuje przewodniczący Sypiański - tłumaczy.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl