Strajk na kolei kosztował nas 5 milionów!
Chaos, bałagan i zdezorientowani pasażerowie! Wczoraj, w całym kraju, na tory nie wyjechało niemal 3 tysiące pociągów, należących do Przewozów Regionalnych. Brak pociągów w połączeniu z brakiem informacji całkowicie sparaliżowało dworce w całej Polsce. Tylko w Krakowie wyłączono niemal 350 pociągów!
Związkowcy, którzy zorganizowali strajk, żądają podwyżek płac i utrzymania firmy, która przynosi straty, choć z roku na rok mniejsze. A za to wszystko płacimy my, podatnicy. Tylko ta jedna doba protestu kosztowała nas ok. 5 mln złotych!
Strajk w Przewozach Regionalnych rozpoczął się w środę o północy. W trasy nie wyjechały setki pociągów, którymi jeżdżą ludzie do pracy i turyści. W Krakowie już od bladego świtu, setki pasażerów koczowało na ławkach, peronach i w samym budynku dworca. Zdezorientowani pasażerowie na próżno pukali w okienka kasowe strajkującej spółki. Milczała też infolinia i stanowisko informacji. Wielu podróżnych wpadło więc w pułapkę, zostali uwięzieni na dworcu, oczekując na pociąg.
– Nie mamy pojęcia, jakim pociągiem teraz dojedziemy do Katowic – załamywała ręce Anna Grychtolik (27 l.) z synkiem Tomkiem (10 l.) i córeczką Wiktoria (4 l.). – To skandal, że nikt nas nie pokierował i nie poinformował co dalej!
Strajk w środku sezonu turystycznego uniemożliwiał ludziom powrót do domów lub na wakacje. Część tych pasażerów przejęły składy TLK, InterCity czy też SKM. Te spółki nie przewożą jednak pasażerów na setkach lokalnych tras, obsługiwanych przez strajkujące Przewozy Regionalne. W Krakowie zdenerwowania nie kryli także zagraniczni turyści, którzy utknęli w mieście. – Nie wiemy, jak wydostać się z Krakowa – oburzały się wczoraj Jennifer Tremblay (23 l.) i Dorie Imeson (20 l.), Angielki, które nie były w stanie porozumieć się z pracownikami dworca, nie znającymi języka angielskiego. Straszny bałagan! Dzięki temu, że strajk kolejarzy był mocno nagłośniony w mediach, zdezorientowanego tłumu pasażerów na Dworcu Głównym w Poznaniu nie było. Przyszli jednak podróżni, którzy o proteście nie wiedzieli. Czekała ich niemiła niespodzianka. Niektórzy musieli na inny pociąg czekać nawet kilka godzin. Część pasażerów przenosiła się na pobliski dworzec autobusowy PKS.
Ludzie narzekali, że zostali postawieni przez kolejarzy w bardzo trudnej sytuacji. – Muszę czekać trzy godziny na pociąg, który zawiezie mnie do Olsztyna – mówił Michał Janczewski (21 l.). Takich, jak on, było wielu.
Z kolei w Łodzi protest dotknął setki osób, które spóźniły się do pracy. Z tego miasta nie odjechały 24 pociągi Przewozów Regionalnych. Część łodzian przesiadła się na autobusy. Na dworcu PKS ruch był większy niż zwykle. Niektórzy pojechali własnymi samochodami lub zabrali się ze znajomymi. Problem mieli za to mieszkańcy podłódzkich miejscowości.
*Paweł Belziuk (21 l.) mieszka w Żakowicach. *
Żeby dojechać do pracy w Łodzi, musiał pieszo dojść 2 km do do Koluszek. – Dopiero tam wsiadłem w pociąg. I spóźniłem się! – mówi pan Paweł.
Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało wczoraj, że złoży kolejny wniosek o wotum nieufności dla ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, jako odpowiedzialnego za chaos na kolei, którego rządowi nie udało się opanować.
Katarzyna Kośmider (22 l.), pasażerka z Mosiny
Przez ten strajk nie mam jak wrócić pociągiem do domu do Mosiny. W tamtą stronę nie kursuje żaden skład! Muszę skorzystać z autobusu PKS, bo inaczej nie dotrę do celu. Protest Przewozów Regionalnych bardzo pokrzyżował mi plany.
*Anna Grychtolik (27 l.) z synkiem Tomkiem (10 l.) i córeczką Wiktoria (4 l.) *
Nie ma żadnej informacji i komunikacji zastępczej, nie działają kasy oraz informacja, a linia telefoniczna milczy! Jak mamy wrócić do swoich domów! Miejmy nadzieję, że to ostatni protest w te wakacje. Czujemy się, jakbyśmy zostali uwięzieni na dworcach
Zbigniew Harasimowicz (30 l.) z Krakowa
Przez miesiąc byłem za granicą i gdyby nie SMS od rodziny, nawet nie wiedziałbym, że będą jakieś problemy z pociągami. Przez ten strajk musiałem kupić droższy bilet na inny pociąg i spędzić dodatkową godzinę na dworcu by dojechać z Warszawy do Krakowa
Paweł Belziuk (21 l.)
Rozumiem sytuację strajkujących i ich żądania finansowe, ale mogli to inaczej rozwiązać. Przez strajk spóźniłem się do pracy ponad 1,5 godziny. Mam nadzieję, że szef mi wybaczy.
*Maciej Ciesielski (50l. ), z komitetu strajkowego *
Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że strajk utrudni życie pasażerom, ale to była już ostateczność. Nie pozostała nam żadna inna forma nacisku. Spór zbiorowy toczymy przecież od trzech lat i tylko ciągle jesteśmy zbywani. Nikt nie bierze nas na poważnie. Tu nie chodzi tylko o wyższe pensje. Co nam bowiem po podwyżkach, jeśli spółka Przewozy Regionalne przestanie istnieć? A jest w złej kondycji. Praktycznie nie ma nowego sprzętu. Jeżeli daje nie będzie porządnych rozmów, to będzie kolejna akcja strajkowa.