Strategia: zwolnić 17 tysięcy górników
Kompania Węglowa zwolni w ciągu najbliższych siedmiu lat 17 tysięcy górników! To oznacza, że ze spółki odejdzie co czwarty zatrudniony. Do końca 2011 roku wstrzymane zostanie prawdopodobnie także wydobycie w kopalni Halemba. Takie zapisy znalazły się w strategii spółki na następne 10 lat.
31.07.2010 | aktual.: 02.08.2010 11:17
Marceli Morawski, szef WZZ Sierpień 80 w rudzkiej kopalni, i inne związki działające w spółce nie zamierzają składać broni bez walki: - Jesteśmy na takim etapie sporu zbiorowego, że w każdej chwili możemy rozpocząć strajk - mówi Morawski. Wczoraj nad strategią spółki obradowała jej rada nadzorcza. Nakazano zarządowi wprowadzić pewne uzupełnienia (m.in. w sprawie Halemby), ale podkreślono, że rada zgadza się z zasadniczymi założeniami strategii. Słowem - spółka musi oszczędzać.
- Jeśli chodzi o kierunki strategii, zgadzamy się z nimi. Wymaga ona jednak pewnych uzupełnień. Nie ujawniamy,
czego te uzupełnienia dotyczą - mówi Aleksandra Magaczewska, przewodnicząca rady nadzorczej i dyrektor departamentu górnictwa w Ministerstwie Gospodarki. Dodaje, że następne posiedzenie rady będzie pod koniec sierpnia.
Zachęca związkowców do współpracy. Ci jednak grożą protestami i strajkami: - Decyzja rady jest dla nas jednoznaczna. Nie możemy tracić czasu. W czwartek spotykamy się z innymi związkami z Kompanii i uzgadniamy działania - podkreśla Jarosław Grzesik, szef Solidarności w Kompanii.
Wtóruje mu Wacław Czerkawski, wiceszef ZZ Górników w Polsce: - To, co się proponuje, to nie jest strategia rozwoju, a raczej - zwijania spółki. Dla nas to program nie do przyjęcia. Jeśli się nie dogadamy, będzie gorąco - ostrzega.
Dokument, który narobił tyle zamieszania to "Strategia rozwoju i funkcjonowania Kompanii Węglowej SA w latach 2010-2015 z perspektywą do roku 2020". Ma ona zmniejszyć koszty, zracjonalizować wydatki i przystosować spółkę do warunków rynkowych. Pierwsze półrocze Kompania - największy pracodawca górniczy w Europie - jako jedyna spółka węglowa, zamknęła wielomilionową stratą, której wysokości nie ujawnia. Jej przychód wyniósł w tym czasie 4,7 mld zł (rok wcześniej 5 mld zł). Rzecznik firmy Zbigniew Madej zapewnia jednak, że spółka ten rok zakończy na plusie.
Wyniki Kompanii obciążają m.in. nierentowne kopalnie, przede wszystkim Halemba w Rudzie Śląskiej. Tylko w 2009 roku przyniosła ona 323 mln zł strat. Co miesiąc niemal 10 mln zł strat generuje też kopalnia Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, która jeszcze w tym roku ma być sprzedana czeskiemu inwestorowi.
Związkowcy z Kompanii nie zgodzą się na likwidację kopalni Halemba
Górnicze centrale związkowe zapowiadają, że w proteście przeciwko planom zapisanym w "Strategii rozwoju i funkcjonowania Kompanii Węglowej SA w latach 2010-2015 z perspektywą do roku 2020" podejmą wszystkie kroki przewidziane ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych do akcji strajkowej włącznie. Nie pozwolą na likwidację kopalń i zwolnienie 17 tysięcy pracowników. - Kolejne reorganizacje sposobu zarządzania zamiast przynosić poprawę funkcjonowania spółki, pogłębiają chaos organizacyjny - podkreślają związkowcy.
Najbardziej zażarty bój związkowcy toczą o zachowanie Halemby w Rudzie Śląskiej. Trzy lata temu kopalnię połączono z Polską-Wirek. Z Wirka do Halemby przeszli wszyscy pracownicy powierzchni. Zapewniano ich wtedy, że w Halembie już zostaną.
Obecnie w połączonym zakładzie pracuje około 5000 osób z czego ponad 900 to pracownicy powierzchni (przeróbki, warsztatu elektrycznego, warsztatu mechanicznego). To tej ostatniej grupie zagrażają zwolnienia. Pracownicy dołowi znajdą zatrudnienie w innych kopalniach spółki.
Jak się dowiedzieliśmy, rada nadzorcza Kompanii poprosiła wczoraj zarząd o uzupełnienie strategii o informacje dotyczące Halemby. W tej sprawie pracuje zespół powołany przez minister Joannę Strzelec-Łobodzińską, w którego skład wchodzą nie tylko osoby z zarządu Kompanii, ale też związkowcy. Zamówiono także ekspertyzy naukowe. Z decyzją o przyszłości zakładu trzeba poczekać do zakończenia tych prac i uzyskania odpowiedzi na zadane pytania.
Jednak związki działające w Halembie już zwarły szeregi. Na masówkach informowały górników o wszystkich zagrożeniach. Podkreślają, że nie wszystkie wskaźniki wskazują, że kopalnię trzeba zamknąć. Ich zdaniem koniunktura w górnictwie na pstrym koniu jeździ: - To, że pracujemy na dole, nie oznacza, że jesteśmy ciemni i wolno nam wciskać kit - irytują się górnicy. Wacław Czerkawski, wiceszef ZZ Górników w Polsce, na likwidację Halemby się nie zgadza i powtarza, że jedynym kryterium, które może decydować o likwidacji jakiejś kopalni jest wyczerpanie się złoża. - Ten zakład trzeba naprawić, bo koszty społeczne likwidacji mogą być zbyt duże. Pracę straci kilka tysięcy osób - stwierdza związkowiec.
Przyszłość kopalni poznamy pod koniec września. Zakład przyniósł już miliard złotych strat i jest kulą u nogi Kompanii Węglowej. Jego zamknięciu sprzeciwiają się jednak związki zawodowe. Dwukrotnie w tej sprawie protestowały. Przygotowały też projekt naprawczy, który ocenią niezależne placówki naukowo-badawcze.
- Kompania zleciła przygotowanie raportu ośrodkowi naukowemu, my - ekspertom z Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Nie sądzę, by te opinie były dla nas negatywne. Halemba ma złoża i ma perspektywy co najmniej na 30 lat - mówi Marceli Morawski, szef kopalnianego WZZ Sierpień 80.
Związkowcy sprzeciwiają się także zmniejszeniu w przyszłości wydobycia o 7 milionów ton rocznie (z 41 mln ton w tym roku do 34 mln ton w 2015 r.).
Rok temu do Polski wjechało 10 mln ton węgla z Rosji, Czech i Kolumbii, czyli co siódma tona, jaką wykorzystaliśmy w elektrowniach, hutach i ciepłowniach. Dlaczego elektrownie wolą sprowadzać surowiec z daleka, zamiast kupować go na miejscu?
Zdaniem prof. Andrzeja Barczaka z Akademii Ekonomicznej odpowiedź jest prosta . - Nasz węgiel jest drogi. Mimo zmian, jakie przeprowadzono w górniczej branży, spółki są źle zarządzane, mają wyśrubowane koszty stałe i zarobki, zaś reformy, w tym prywatyzacja, paraliżowane są przez związkowców - podkreśla profesor Barczak.
Koszty w dół
Gdy w 1999 roku w górnictwie pracowało 188 tysięcy osób, branża miała 15 mld zł długów.
Rząd Jerzego Buzka podjął się naprawy górnictwa: likwidacji części kopalń, zmniejszenia zatrudnienia o połowę i ograniczenia wydobycia. Trzy lata później w kopalniach pracowało już 40 tysięcy osób mniej.
W następnych latach zatrudnienie ograniczono o kolejne 20 tysięcy osób. Potem pojawiła się koniunktura na węgiel i na krótko liczba górników wzrosła. Cena tony sięgała 200 dolarów. Obecnie jest o połowę niższa.
W górnictwie pracuje teraz 120 tysięcy osób. Ich średnie zarobki brutto wraz z nagrodami i dodatkami przekraczają 5000 zł.
Branża jest niedoinwestowana. Spółki węglowe są w trakcie przekształceń struktury, łączenia zakładów, obniżania kosztów i inwestowania.