Gorsza jakość kształcenia nie jest jedynym powodem prośby. Autorzy petycji zwracają uwagę na to, że z powodu różnego rodzaju obostrzeń część studentów utraciła dotychczasowe miejsca pracy, a ich sytuacja finansowa pogorszyła się. Na uczelni Łazarskiego studiuje wielu obcokrajowców i ich sytuacja jest szczególnie trudna, gdyż wielu z nich nie może liczyć na wsparcie rodziców.
Stołeczna "Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z uczelnią. Dr Martin Dahl, dziekan Wydziału Ekonomii i Zarządzania poinformował, że na razie nie jest rozważane obniżenie czesnego. Studenci mogą natomiast liczyć na odroczenie płatności i zapomogi.
Dziekan zauważył, że obecna sytuacja wymusiła również na uczelni konieczność poniesienia dodatkowych wydatków (dodatkowy sprzęt), a przekonanie o mniejszej ilości czasu, jaką pracownicy naukowi wkładają w zajęcia, jest mylne. Wykładowcy poświęcają mniej czasu na kontakt ze studentami w czasie rzeczywistym, ale za to więcej czasu przeznaczają np. na pisanie maili do studentów.
Zdalne nauczanie to dobry pomysł? Prof. Andrzej Pająk tłumaczy
Wiosną o obniżenie czesnego o 25 proc. starali się studenci prawa na UW.
Parlament Studentów RP stanął po stronie studentów, ale jego przewodniczący Dominik Leżański zauważył w rozmowie z PAP, że "nie jest oczywistym, że uczelnia poniesie mniejsze koszty prowadzenia kształcenia na odległość, niż kształcenia w siedzibie uczelni". Od tamtej rozmowy minęło kilka miesięcy, a teraz w tym samym duchu wypowiada się przedstawiciel Uczelni Łazarskiego.
Dodajmy, że młodzi prawnicy nie wynegocjowali obniżenia czesnego.
