- Wracałem z nart w Austrii. Znajomi mi mówili, że w Polsce są gigantyczne kolejki w sklepach, więc zatrzymałem się w niemieckim Lidlu - opowiada nam nasz czytelnik. Okazało się, że nikt tam nie wykupuje makaronu czy papieru toaletowego. - W ogóle tam nie widać strachu przed wirusem - dodaje.