wig(strona 27/92)

Czwartkowa próba zanegowania strefy: 2513 – 2518 pkt ponownie okazała się słabo przygotowaną akcją popytu. Niedźwiedzie w łatwy sposób skontrowały bowiem ten ruch, po czym kontrakty zaczęły podążać w kierunku zapory popytowej: 2468 – 2473 pkt.

Po nieudanej sesji w USA, notowania w Warszawie i na innych parkietach europejskich zaczną się od spadku, który nie musi być ani głęboki, ani trwały.

Indeks szerokiego rynku oraz indeks największych spółek rozpoczęły dzień odczytem lekko powyżej poziomów zamknięcia pierwszej sesji w tym tygodniu. Początkowe dwie godziny handlu nie wpłynęły znacznie na obraz rynku, a wartości indeksów oscylowały wokół poziomów poniedziałkowych.

Mimo wzrostów na początku notowań, GPW zakończyła dzień pokaźnymi stratami i najniższym zamknięciem WIG20 od ponad tygodnia. Słabo spisywał się zwłaszcza sektor bankowy.

Słabe zakończenie piątkowego handlu na Wall Street, gdzie główne indeksu zostały przecenione o blisko 3%, zdeterminowało obraz poniedziałkowego poranku na parkietach Starego Kontynentu.

Wydawało się, że piątkowa, niezwykle silna przecena za oceanem znacząco obniży wartość FW20U10. Tymczasem poniedziałkowe otwarcie kontraktów uplasowało się jedynie 10 punktów poniżej ceny odniesienia.

Początek tygodnia zaczął się nie tylko od upału, ale również od dość interesującej sesji na warszawskim parkiecie. Pierwsze takty nie zapowiadały się szczególnie interesująco, bo aktywność graczy pozostawiała wiele do życzenia, ale wraz z upływem kolejnych godzin WIG20 zyskiwał, a obrót nabierał znaczenia.

Polski rynek ma swoje humory, a szczególnie w okresie letnim, gdy aktywność inwestorów nie jest zbyt duża. Po okresie marazmu często jednak przychodzi czas zwiększonej aktywności.

Początek tygodnia przyniósł wzrosty wszystkich indeksów na warszawskim parkiecie, mimo iż warunki zewnętrzne mogły być uznane przez większość dnia za mało atrakcyjne. Stało się jednak inaczej niż na ostatnich sesjach, kiedy to warszawski parkiet raził relatywną słabością.

Powiedzenie, że na giełdzie dzieje się niewiele nie oddaje nawet w części panującego marazmu. Cały tydzień (z niewielkim wyjątkiem wtorku) rynek przebywał w męczącym marazmie.

Brak istotnych informacji i impulsów z gospodarki, upalne lato, chęć odpoczynku po nie tak przecież dawnych mocnych wrażeniach, czekanie na wyniki amerykańskich firm – wszystko to spowodowało, że giełdowe życie na niemal wszystkich parkietach europejskich toczyło się w piątek na zwolnionych obrotach i przy niewielkiej zmienności notowań.

Pomimo bardzo dobrego przebiegu handlu w Nowym Jorku początek sesji w Warszawie był dużą niewiadomą, zważywszy na fatalne i absolutnie niewytłumaczalne zachowanie GPW w końcówce wczorajszej sesji.

Już mocno umiarkowana reakcja naszego parkietu na środowy silny wzrost indeksów za oceanem mogła nieco dziwić. Wstrzemięźliwość w reagowaniu na zewnętrzne impulsy to jednak w ostatnich dniach cecha naszych inwestorów.

Rozpoczęcie dzisiejszej sesji było kontynuacją naporu kupujących, rozpoczętego wczoraj przed południem. Zachowanie giełd amerykańskich i azjatyckich, na których obserwowane były silne wzrosty, powinno zostać przekute w dalsze zwyżki w Warszawie.

Wczorajsza sesja europejska oraz dzisiejsza azjatycka przebiegały spokojnie przy mniejszych obrotach głównie za sprawą dnia wolnego od pracy w USA. Pod nieobecność amerykańskich inwestorów giełdy na Starym Kontynencie zakończyły dzień na skromnych minusach.

W poniedziałek światowe giełdy zostały pozbawione drogowskazu w postaci notowań na Wall Street, gdzie weekend przedłużył się o jeden dzień z powodu Święta Niepodległości. To przełożyło się na aktywność graczy na GPW, która od rana była prawie niezauważalna, przez co znaczenie sesji jest marginalne.

Dzisiaj Amerykańscy inwestorzy odpoczywają, co zmniejszyło zmienność na rynkach finansowych. W kalendarium nie było żadnych ważnych publikacji, co dodatkowo usypiało inwestorów. Sesja giełdowa była więc po prostu nudna.

Brak sesji w USA powoduje, że za każdym razem spada aktywność inwestorów w Europie, którzy nie podejmują ryzyka „wychodzenia przed szereg”. Podobne zachowanie europejskich graczy obserwowaliśmy podczas dzisiejszej sesji, przez co jej ocenę można przede wszystkim ująć w kolokwialnym stwierdzeniu, „że się odbyła”.

Nieobecność inwestorów z USA sprawiła, że poniedziałkową sesję spokojnie można uznać za najnudniejszą sesję tego roku. Indeksy przez cały dzień poruszały się w wąskim zakresie, a broty na GPW nie przekroczyły 600 mln PLN.

Wiadomości napływające w ostatnich dniach na rynki finansowe do pozytywnych z pewnością nie należą. Również dzisiaj ciężko doszukać się pozytywnych impulsów, nawet zobowiązujący początek kolejnego półrocza nie był dla inwestorów przekonywujący.