Tak się wykańcza polskie firmy
Urzędnicy państwowi dla własnych korzyści niszczą legalnie działającą firmę, a przedsiębiorców wtrącają do więzienia. Nawet gdy po latach prawda wyjdzie na jaw, ofiary dostają symboliczne odszkodowania, a sprawcy pozostają bezkarni. O tym opowiada film "Układ zamknięty". Ale takie historie dzieją się w Polsce naprawdę.
Tak się wykańcza polskie firmy
"Układ zamknięty" Ryszarda Bugajskiego bezlitośnie obnaża mechanizm niszczenia przedsiębiorców przez bezkarnych urzędników administracji skarbowej i tyleż ambitnych, co chciwych przedstawicieli organów ścigania. To wstrząsające świadectwo zdegenerowania władzy.
O krzywdzie przedsiębiorców i bezkarności aparatu państwowego dość często donoszą media, ale tak naprawdę tylko o niektórych sprawach robi się głośno. Marcin Kołodziejczyk z Ruchu Społecznego i Stowarzyszenia Niepokonani 2012 twierdzi, że tego typu przypadków jest o wiele więcej i dotyczą zwykle niewielkich firm.
- Nie spodziewaliśmy się, że mamy do czynienia z tak wielką patologią - powiedział Kołodziejczyk. - To są dziesiątki tysięcy osób poszkodowanych przez instytucje państwowe w Polsce.
Oto najgłośniejsze sprawy z ostatnich kilku lat.
Krakmeat - to nie był film
Główne wątki filmu "Układ zamknięty" nawiązują do historii Krakowskich Zakładów Mięsnych Krakmeat. W 2003 r. właściciele tej firmy zostali aresztowani i oskarżeni o wyprowadzenie ze spółki 65 mln zł.
- O 6.02 moja mama, która mieszkała piętro wyżej niż moja rodzina, powiedziała: "Lechu, właśnie do mnie zadzwonili i stoją pod domem z CBŚ, może wyjdź do nich" - wspomina dzień aresztowania Lech Jeziorny, jeden z właścicieli Krakmeatu. - Ja spokojniutko powiedziałem, że zapraszam, wejdźcie sobie i jeżeli macie jakieś potrzeby, to nie ma problemu. Powiedziałem, że proszę bardzo, wszystko jest do dyspozycji. Żona spytała się, czy piją kawę czy herbatę. To ich jakoś uspokoiło, więc wyłączyli kamerę. Zaczęła się kilkugodzinna rewizja.
Po przeszukaniu mieszkania Jeziorny i pozostali właściciele trafili do aresztu. - Siedzieliśmy prawie 9 miesięcy. Co ciekawe, przez te 9 miesięcy nie byliśmy ani razu przesłuchiwani! - mówi Jeziorny.
Gdy cały zarząd spółki znajdował się za kratami, Zakłady Mięsne zbankrutowały. Pracę straciło kilkuset pracowników.
Sprawa Krakmeatu została umorzona po siedmiu latach, a przedsiębiorcy dostali 10 tys. zł odszkodowania.
Polmozbyt Kraków - schizofrenia skarbówki
Afera Krakmeatu bezpośrednio związana była ze sprawą Polmozbytu Kraków. W lutym 2003 r. w firmie zaczęła się kontrola skarbowa, a w maju 2003 r. dokonano pierwszych aresztowań.
Zaraz po aresztowaniach urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa domagali się walnego zgromadzenia i zmiany rady nadzorczej. Ponieważ większość akcjonariuszy siedziała w areszcie, a protestów pozostającego na wolności pełnomocnika nie uwzględniono, szefem rady nadzorczej został naczelnik urzędu skarbowego, który wcześniej przeprowadzał kontrolę. Jak informuje "Polityka", przez mniej więcej dwa lata człowiek ten pobierał pensję z dwóch źródeł. "Według władz resortów skarbu i finansów to całkowicie legalne" - czytamy w tygodniku.
Gdy główni akcjonariusze byli za kratami, Ministerstwo Skarbu wystawiło akcje na sprzedaż, które po zaniżonej cenie przejął warszawski inwestor Paweł Cz. Obecnie dawny majątek Polmozbytu jest już częściowo sprzedany bądź przepisany na inne spółki.
Proces w sprawie Polmozbytu wciąż trwa. Naczelnik urzędu skarbowego przeszedł na emeryturę, a prowadzący sprawę prokurator awansował.
Optimus - koniec świetlanej przyszłości
Chyba najgłośniejszą sprawą biznesmena pokrzywdzonego przez urzędników jest historia Romana Kluski, założyciela Optimusa.
Dzięki prowadzonej od końca lat 80. XX w. firmie komputerowej Roman Kluska w latach 90. należał do pierwszej dziesiątki najbogatszych Polaków. Prowadzenia Optimusa zrzekł się w roku 2000, sprzedając udziały bankowi BRE. Jako powody podał m.in. korupcję oraz atmosferę zastraszenia, niepozwalającą na prowadzenie w ówczesnej Polsce uczciwych interesów.
- Firma, która chce działać uczciwie, w warunkach spętanej biurokracją gospodarki nie radzi sobie dobrze. Dlatego przed Optimusem nie było świetlanej przyszłości w coraz bardziej biurokratyzującej się gospodarce - mówił Roman Kluska w 2011 r.
Roman Kluska: Tylko rolnik jest wolny
Dwa lata po rezygnacji z prowadzenia spółki Roman Kluska został aresztowany pod zarzutem wyłudzenia przez Optimus 30 mln zł podatku VAT. Choć z aresztu wyszedł po wpłaceniu 8 mln zł kaucji, to zabrano mu paszport i zajęto jego posiadłość. Po ponad roku od zatrzymania Naczelny Sąd Administracyjny uchylił wszystkie zaskarżone decyzje i zarządził od organów podatkowych zwrot kosztów.
Za niesłuszne zatrzymanie Roman Kluska dostał 5 tys. zł odszkodowania. Dziś zajmuje się hodowlą owiec.
- Rolnicy są dzisiaj ostatnimi w miarę wolnymi ludźmi. Tylko rolnik nie może być obecnie zniszczony przez urząd skarbowy, tak jak każdy inny przedsiębiorca. I tylko rolnik ma w miarę logiczny system opodatkowania, tzn. podatek rolny, który uniemożliwia ingerencję urzędników skarbowych - mówił dwa lata temu Kluska.
JTT Computer - zmierzch giganta
Innym polskim producentem komputerów, który przeszedł ciężkie boje z fiskusem, były wrocławskie zakłady JTT.
Firma korzystała z zeroprocowej stawki VAT, sprzedając swój sprzęt za pośrednictwem Czech. Choć działanie to było zgodne z prawem, urzędnicy skarbowi byli innego zdania. JTT zmuszono do zapłaty 10 milionów złotych podatku i kar, a zarządowi spółki postawiono zarzut działania na szkodę Skarbu Państwa.
Proces w tej sprawie trwał cztery lata, nim wreszcie NSA ostatecznie uznał, że firma nie naruszyła prawa.
Wyrok przyszedł jednak za późno. Pomimo korzystnego rozstrzygnięcia firma nie była w stanie odbudować swojej kondycji finansowej i w 2004 r. ogłosiła upadłość.
Na zdjęciu założyciel JTT, Tomasz Czechowicz.
Big Blue - wyższa matematyka fiskusa
Skarbówka doprowadziła też do bankructwa największego w swoim czasie biura podróży w Polsce - Big Blue z Jeleniej Góry. Tym razem również poszło o podatek VAT.
Niezwykła w tym przypadku była natomiast zmienność zdania fiskusa. W 2001 r. w trakcie kontroli w firmie urzędnicy uznali, że naliczanie 0-proc. stawki VAT na bilety lotnicze jest zgodne z prawem. Rok później stwierdzili jednak, że trzeba było odprowadzać wyższy podatek, a przedsiębiorcy popełnili przestępstwo.
Obroty Big Blue osiągały wówczas 100 mln zł, firma zatrudniała ponad 100 osób, a z jej usług skorzystało 60 tys. klientów. Niestety z powodu oskarżeń skarbówka zablokowała konta firmy i Big Blue musiało ogłosić upadłość.
W 2009 r. właściciele Big Blue zostali skazani na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Sąd apelacyjny utrzymał ten wyrok. Były właściciel Big Blue, Marcin Kołodziejczyk jest obecnie rzecznikiem prasowym ruchu Niepokonani 2012.
Bestcom - w poszukiwaniu winy
Wiele wskazuje na to, że polscy urzędnicy upodobali sobie niszczenie firm z branży informatycznej. Kolejną głośną sprawą było bowiem niesłuszne oskarżenie przez prokuraturę właścicieli firmy Bestcom.
W 2006 r. zatrzymano właścicieli Bestcomu i zarzucono im pranie brudnych pieniędzy. W tym samym roku ich firma zbankrutowała. Oskarżeni przesiedzieli w areszcie osiem miesięcy.
Gdy w 2007 r. na skutek interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich sprawę skontrolowała Prokuratura Krajowa, okazało się, że brakuje dowodów na istnienie grupy przestępczej, a zatrzymanie przedsiębiorców było bezpodstawne. Pomimo trwającego kilka lat śledztwa prokuraturze nie udało się znaleźć dowodów winy.
Pod koniec 2012 r. po sześciu latach umorzono śledztwo w sprawie Bestcomu.
Atrax - co złego, to nie UKS
Podobnie jak w przypadku Krakmeatu i Polmozbytu również sprawa Bestcomu odbiła się echem w innej firmie.
Niewielką handlującą akcesoriami do telefonów komórkowych firmą Atrax pracownicy gdańskiego Urzędu Kontroli Skarbowej zajęli się pod koniec 2006 r. Trzy lata później 2009 r. wydano pierwsze decyzje podatkowe nakazujące zapłatę podatku z odsetkami.
Podobnie jak w większości przypadków Atrax nie wytrzymał sporu z fiskusem i musiał ogłosić bankructwo. Roszczenia wynosiły ok. 500 tys. złotych.
Jak pisaliśmy TUTAJ, na początku tego roku Urząd Kontroli Skarbowej wycofał się ze wszystkich zarzutów wobec Atraksu.
CH Nexa - to wcale nie koniec
Niestety, szkodliwe praktyki skarbówki to nie przeszłość. Świadczy o tym najnowsza historia firmy CH Nexa. Kontrolerzy fiskusa rozciągają w czasie swoje działania, w istotny sposób blokując możliwości działania firmy.
Do czasu zakończenia postępowań kontrolnych, które urzędy przedłużają, podając jako przyczynę konieczność dalszego postępowania wyjaśniającego, fiskus wstrzymuje firmie wypłatę około 30 milionów złotych z tytułu zapłaconego podatku VAT.
Spółka ma problemy ze spłatą zobowiązań, a ze 173 osób, które jeszcze dwa lata temu pracowały w firmie, dziś zatrudnionych jest zaledwie 18.
Obszerniej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ.
Czy film "Układ zamknięty" wpłynie na poprawę sytuacji polskich przedsiębiorców? Reżyser Ryszard Bugajski twierdzi, że nie kręci filmów dydaktycznych, a poza tym nie wierzy w rewolucyjną moc kina.
Na Wyspach obraz Bugajskiego jest reklamowany hasłem: "Po tym filmie będziesz już wiedział, dlaczego mieszkasz w Wielkiej Brytanii".
Jutro mogą przyjść po ciebie
W Polsce "Układ zamknięty" reklamuje hasło "Jutro mogą przyjść po ciebie". Na konferencji z okazji premiery Ryszard Bugajski powiedział: - To hasło nie jest tylko chwytem marketingowym. Naprawdę mogą i przychodzą. Sam reżyser też coś wie na ten temat. Kiedy ruszyły prace na planie, dostał zaproszenie do urzędu skarbowego. Na miejscu czekało na niego wezwanie do zapłaty 50 tys. zł kary. Nie dość na tym, gdy odmówiono mu dofinansowania z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, a firmy same z własnej woli zaczęły przekazywać na ten cel pieniądze jako sponsorzy, dziwnym trafem posypały się na nie kontrole skarbowe. Kto za tym stoi?