"To mój lokal, mogę go reklamować, jak chcę". Prawo własności po góralsku
Z zakopiańskich Krupówek powoli znikają wielkie reklamy i kiczowate stragany. - Pan zobaczy! Góry widać! - cieszy się turysta. Idzie jednak opornie, bo nakazy władz miasta przedsiębiorcy traktują jak zamach na prawo własności.
09.08.2018 | aktual.: 09.08.2018 13:51
Nie górski krajobraz, nie góralski folklor, a stragany z tandetnymi pamiątkami i wielkie krzykliwe reklamy od kilku lat są "wizytówką" Zakopanego. - Stolica kiczu i tandety - piszą na forach internauci. - Nie ma już tego góralskiego klimatu, budynków w niepowtarzalnym, zakopiańskim stylu już praktycznie nie widać.
Żeby walczyć z wizerunkiem miasta zaśmieconego przez reklamy, dwa lata temu władze Zakopanego utworzyły na Krupówkach park kulturowy. Od tego czasu na budynkach nie wolno umieszczać wielkoformatowych reklam, nie wolno nagabywać turystów do zdjęć w kostiumie misia, a wszystkie stragany z pamiątkami muszą spełniać określone normy.
Efekt?
- No trochę się cywilizuje - mówi Andrzej, turysta z centralnej Polski. - Do ideału jeszcze jednak brakuje - pokazuje mężczyznę sprzedającego "z ręki" plastikowe, świecące zabawki.
- Zależy nam na tym, żeby Zakopane miało swój własny, niepowtarzalny charakter - mówi Leszek Derula, burmistrz Zakopanego. - Z tym problemem borykamy się od wielu lat, zresztą nie tylko my, bo we wszystkich miejscach turystycznych jest podobnie. Przedsiębiorcy chcą zarobić i robią to nie zawsze w taki sposób, jakiego oczekiwałoby miasto.
Bunt na Krupówkach
Wprowadzenie ograniczeń, choć oczekiwane przez wielu turystów, wśród przedsiębiorców spotkało się z licznymi protestami. - To jest moja działka, mój lokal i mogę go sobie urządzić jak mi się podoba! - mówi właściciel straganu z pamiątkami. - Nikomu nic do tego. To jest ograniczanie moich praw.
Za niedostosowanie straganów do wymogów, umieszczanie dużych reklam czy nielegalny handel na krupówkach można dostać mandat. Maksymalnie 500 złotych. - W d**e mam ten mandat - mówi prosto z mostu mężczyzna sprzedający sprężynki z koralikami. - A niech nakładają, ja nikomu krzywdy nie robię.
Przepisami nie przejmuje się też Mirosław - miś z Krupówek. - Jak strażnicy miejscy podchodzą, to biorę megafon i zaczynam głosić prawdę. Bo wie pan, ja jestem prorokiem. Zwykle dają mi spokój - mówi.
Jak mówią urzędnicy, wyegzekwowanie prawa jest nieraz bardzo trudne i długotrwałe. - My musimy się poruszać w granicach prawa - mówi Leszek Derula.
I dodaje: - Jak ktoś postawi szyld nie na swoim terenie, to nie mogę wysłać straży miejskiej i mu tego zabrać. Muszę powiadamiać odpowiednie instytucje, wszyscy mają teraz dużo możliwości prawnych do tego, żeby się odwołać, i takie sprawy ciągną się czasem latami.
Szczyt pod specjalnym nadzorem
- Chce pan zobaczyć syf? To niech pan idzie na Gubałówkę - radzi mi jeden z napotkanych turystów.
Gubałówka to jeden z najważniejszych punktów widokowych w Zakopanem. Droga na szczyt zajmuje od 3,5 minuty do około godziny, w zależności od wybranego środka transportu.
"Będzie, będzie zabawa" - ostrzega mnie charczący głośnik, gdy docieram na szczyt. Słychać dźwięk odbijanego krążka od cymbergaja. "Salon gier" - głosi wypłowiały baner na jeszcze bardziej wypłowiałym namiocie. Turyści przepychają się pomiędzy straganami z plastikowymi ciupagami i poduszkami w kształcie fok, a dymiącymi grillami, na których smaży się kiełbasa i góralski ser.
- Gór nie widać zza tego całego g**a - denerwuje się turystka, która przed chwilą wdrapała się na szczyt płatnym szlakiem.
"Las Vegas" - tak nazywa się strzelnica, na której można wygrać m.in. wielkiego pluszowego misia i indiański łapacz snów. Kolejna, nieco mniej okazała, reklamuje się plakatem z Clintem Eastwoodem.
- Parku kulturowego tam nie będzie - odpowiada burmistrz Zakopanego, zapytany o kicz na Gubałówce. - Ale wprowadzamy plan zagospodarowania, który te negatywne zjawiska ograniczy. Będziemy regulować m.in. wygląd straganów i niektóre formy działalności. Efektów spodziewam się za jakieś dwa lata. Wie pan, wydaje mi się, że nie wszyscy do końca rozumieją, na czym polega prawo własności i jego oddziaływanie na wspólne przestrzenie. Niektórzy sami nie wiedzą, co z nim zrobić.