Ulga dla frankowiczów niewielka. Duże zamieszanie o nic
Banki bardzo szybko wyraziły zgodę na propozycję Związku Banków Polskich ulżenia frankowiczom. Podejrzanie szybko. Rekomendacja ZBP uszczupli ich zyski, ale tylko nieznacznie.
29.01.2015 | aktual.: 30.01.2015 09:56
Banki bardzo szybko wyraziły zgodę na propozycję Związku Banków Polskich ulżenia frankowiczom. Podejrzanie szybko. Rekomendacja ZBP może uszczupli ich zyski, ale tylko nieznacznie.
Już następnego dnia po głośnej konferencji wicepremiera Piechocińskiego, banki wyraziły jednogłośną zgodę na zaproponowane tam rozwiązania. Gdy się bliżej przyjrzeć liście, nie dziwi jednak szybka reakcja. W obecnej sytuacji jest to bowiem minimum przyzwoitości.
Zerknijmy na propozycje:
- ujemna stawka LIBOR - banki mają zaakceptować, że stopa procentowa może być ujemna,
- 6 miesięcy niższego spreadu walutowego,
- wakacje kredytowe - wydłużenie okresu spłaty na wniosek kredytobiorcy,
- rezygnacja z dodatkowego zabezpieczenia dla osób regularnie spłacających kredyt,
- nie pobieranie prowizji za przewalutowanie na złotówki. Przewalutowanie miałoby się odbywać wg kursu średniego NBP,
- stosowanie elastycznych zasad w przypadku restrukturyzacji kredytów.
Cokolwiek oznacza to ostatnie, w przypadku pięciu pierwszych postulatów można raczej mówić, nie o ulżeniu frankowcom, ale o poprawianiu wizerunku banków.
Jeśli chodzi o ujemne oprocentowanie, trzeba mieć świadomość, że stawka procentowa nie może jednak być zerowa, bo prawo uniemożliwia kredyt bez oprocentowania, a już tym bardziej z dopłatą banku. Innymi słowy, LIBOR plus marża muszą być dodatnie. Przyjmując, że średnia marża odsetkowa kredytów frankowych była na poziomie 1,5 proc., to nawet przy obecnych ujemnych stopach LIBOR CHF 3M - 0,74 proc., bank nadal otrzymuje za kredyt wynagrodzenie, tyle że o te 0,7 punktu procentowego niższe.
Co do spreadu walutowego - nie zapominajmy, że banki stosowały dotychczas bardzo wysokie spready sześcioprocentowe. Po pojawieniu się możliwości spłacania rat kredytowych we frankach, a nie w złotówkach, bez konieczności kupowania waluty w banku, w którym ma się kredyt, natychmiast pojawiły się na rynku internetowe serwisy wymiany walut, umożliwiające zakup waluty i spłaty rat za jej pomocą. Stosowane przez nie spready to zaledwie około 0,6 proc. Wystarczyła odrobina wysiłku kredytobiorcy, żeby pominąć spread banku. Obecne wielkie postulaty o cięciach w tym obszarze brzmią więc dość zabawnie, skoro klient mógł je już wcześniej pominąć.
W ostatnim tygodniu PKO BP i BZ WBK ogłosiły, że zmniejszają czasowo spready do 1 proc. Heroicznym ruchem banki zbliżyły się więc po prostu do konkurencji, która i tak nadal jest lepsza. Można więc powiedzieć, że banki wykorzystują zamieszanie, żeby odzyskać część utraconego rynku na rzecz serwisów internetowych, robiąc sobie przy tym dobrą reklamę, jak to pochylają się nad nieszczęściem frankowiczów.
Wakacje kredytowe - jest to rozwiązanie stosowane przy wielu rodzajach kredytów. Nic nowego. Banki oferują to obecnie powszechnie przy kredytach hipotecznych, umożliwiając zawieszenie spłaty rat kapitałowych i spłacanie samych rat odsetkowych.
Rezygnacja z dodatkowego zabezpieczenia dla osób regularnie spłacających kredyt - trzeba wiedzieć, że kredyty frankowe są dla banków bardzo dobrze "spłacalnymi" kredytami. Tylko niewielki odsetek bank wpisuje sobie jako kredyty zagrożone. Przy kredytach zagrożonych trzeba tworzyć rezerwy, zyski na papierze się zmniejszają. Skoro bank ma świadomość, że klienci nadal będą dobrze spłacać, to po co ryzykować wojnę, która może doprowadzić do konieczności przejmowania nieruchomości, wartych mniej niż kwota kredytu? Potem jeszcze koszty licytacji, zatrudniania pośredników w sprzedaży mieszkań...
Dla świętego spokoju, z wysoce prawdopodobną nadzieją, że kredyty dalej się będą spłacać, banki mogły więc przyjąć tę propozycję bez mrugnięcia okiem. Mają teraz dodatkową podkładkę formalną - "wszystko przez rekomendację, nie robimy czegoś niezgodnego z prawem, dając ulgę wybranej grupie kredytobiorców".
Wreszcie sprawa nie pobierania prowizji, jeśli kredytobiorca chciałby przewalutować zobowiązanie i liczenie takiej operacji według kursu średniego NBP. Strata dla banków byłaby duża (strata na spreadzie), gdyby wielu klientów skorzystało z możliwości i stwierdziło, że woli złotówki nawet mimo straty na obecnie wysokim kursie franka. Frank jest teraz bardzo wysoko, nietrudno więc zgadnąć, że skala konwersji na złotówkę po tak wysokim kursie będzie znikoma.
Dodatkowo banki pożyczały przecież w złotówkach i w złotówkach odbierać będą kredyt. Nawet przy rezygnacji ze swojego spreadu, banki przecież część tego spreadu już zyskały przy udzielaniu kredytu, bo kredyt przyznawany był po kursie kupna franka, a kurs średni przy spłacie jest po prostu tylko wersją o połowę niższego spreadu!
Podsumowując - propozycje przyjęte przez banki to bardziej kampania marketingowa, wskazująca, że banki też coś robią, żeby zaradzić kryzysowi, niż rzeczywiste zmiany, które mogłyby kosztować banki jakieś konkretne pieniądze.
Jacek Frączyk,
Redaktor Analityk