Uważaj na witaminę B12. To powszechne przekonanie, ale błędne

Weganie i wegetarianie muszą suplementować witaminę B12 – co do tego wszyscy w zasadzie dietetycy i specjaliści od żywienia. Bo B12 występuje przede wszystkim i niemal wyłącznie w produktach pochodzenia zwierzęcego. Ale skąd bierze się ona w organizmach zwierząt? Okazuje się, że w znacznej mierze… z suplementów.

Uważaj na witaminę B12. To powszechne przekonanie, ale błędne
Źródło zdjęć: © East News
Konrad Bagiński

09.01.2021 | aktual.: 10.01.2021 08:13

Niedawno ten temat poruszyli twórcy głośnego filmu wyprodukowanego przez platformę Netflix i na niej dostępnego. Mowa o dokumencie „The Game Changers”. Jego twórcami są aktorzy i celebryci (m.in. Arnold Schwarzenegger, Lewis Hamilton, Novak Djokovic i Jackie Chan), którzy zdecydowali się promować weganizm na świecie.

Udowadniają, że pewnej grupie wyczynowych sportowców dieta bez produktów zwierzęcych bardzo służy. Są wśród nich zawodnicy z reprezentujący bardzo różne dyscypliny sportu – od Scotta Jurka (ultramaratończyka), przez wojowników z UFC, po Patrika Baboumiana – silnego jak wół ("a widziałeś wołu jedzącego mięso?") strongmana.

Jednym z arcyciekawych wątków poruszonych w tym filmie jest właśnie kwestia witaminy B12. To substancja wyjątkowa, niezwykle cenna i niezbędna człowiekowi. Faktem jest, że ludzie dostarczają jej swoim organizmom albo z produktów pochodzenia zwierzęcego, albo w postaci suplementów.

Zobacz też: Podatek cukrowy i opłata za "małpki". Ministerstwo zapowiada projekt

- Jest ona powszechnie dostępna w diecie mięsnej, ale okazuje się, że wcale nie wytwarzają jej zwierzęta. Odpowiadają za nią bakterie, zjadane przez nie wraz z ziemią i wodą. Podobnie jak w przypadku białek, zwierzęta jedynie pośredniczą. Przed czasami hodowli przemysłowej, zwierzęta i ludzie pozyskiwali B12 z resztek ziemi zjadanych wraz z warzywami lub pijąc wodę ze źródeł i strumieni – mówi narrator filmu.

Dalej słyszymy, że obecnie pestycydy, antybiotyki i chlor zabijają bakterie, produkujące tę witaminę, więc trzeba ją podawać nawet zwierzętom hodowlanym. Przyjrzyjmy się faktom.

Chów przemysłowy - witaminy są niezbędne

Naukowcy od żywienia zwierząt, z którymi udało nam się porozmawiać w zasadzie potwierdzają tę tezę. Zwracają jednak uwagę na to, że problem jest dość skomplikowany. Po pierwsze – jest wiele gatunków zwierząt hodowlanych. Wśród nich są zaś różne rodzaje, różniące się właściwościami i przeznaczeniem hodowli. Krowy mogą być przecież mleczne lub mięsne. Różne są też rodzaje hodowli – od wypasu na świeżym powietrzu po chów przemysłowy, gdzie zwierzętom nie jest dane ani razu zobaczyć nieba czy słońca.

Co do zasady twórcy filmu mają jednak sporo racji. Naukowcy są zgodni co do tego, że suplementacja witaminy B12 u zwierząt hodowanych przemysłowo jest niezbędna. Ale nie tylko tej witaminy – zarówno drób, jak i świnie czy krowy są faszerowane sporymi ilościami witamin, których nie dostają wraz z przemysłowymi paszami lub nie są w stanie ich wytworzyć przez to ubogie pożywienie. Pasze nazywane są treściwymi – w rzeczywistości jednak mają powodować szybki przyrost masy zwierzęcia. Witaminy trzeba do pasz dodawać lub suplementować w postaci zastrzyków.

B12 jest bardzo specyficzną substancją. Jej cząsteczki zawierają kobalt, który zwierzęta pobierają z gleby i rosnących na niej roślin. Do jej wytworzenia potrzebna jest także specyficzna flora bakteryjna, występująca w przypadku krów w ich układzie pokarmowym. I według badań szwajcarskich naukowców, krowy żywiące się naturalnie, na łąkach, nie wymagają suplementacji witaminy B12.

A inne? Stosowanie suplementów diety u zwierząt hodowlanych nie jest objęte jakimiś regulacjami. W efekcie w hodowlach można stosować wszelkie witaminy i dodatki do pasz, o ile są oczywiście dopuszczone od obrotu.

Mięsożercy nie muszą brać B12?

To powszechne przekonanie, acz błędne. Zdaniem naukowców z Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej, na niedobory tej witaminy faktycznie najbardziej narażeni są wegetarianie i weganie.

- Diety wegetariańskie są przeważnie bogate w kwas foliowy, co może maskować hematologiczne objawy niedoboru witaminy B12. W ten sposób niedobór tej witaminy może pozostać niewykryty do momentu pojawienia się oznak i objawów neurologicznych. Poziom witaminy B12 najlepiej określać poprzez oznaczenie w surowicy krwi poziomu homocysteiny, kwasu metylomalonowego lub holotranskobalaminy II – twierdzi Hanna Stolińska-Fiedorowicz, dietetyk NCEŻ.

Zobacz też: Suplementy diety jak cukierki. Witamin brak

Dodaje, że subkliniczne (nie powodujące objawów klinicznych) niedobory tej witaminy występują u ok. 60 proc. wegan, a także wegetarian, którzy jej nie suplementują. Tym samym wzrasta u nich poziom homocysteiny.

Nie znaczy to, że mięsożercy nie mają niedoborów witaminy B12. Osoby jedzące mięso również są na to narażone. W przypadku złego samopoczucia najlepiej po prostu skonsultować się z lekarzem, który zleci badania krwi i ustali ewentualną suplementację.

Co ciekawe – zarówno w przypadku zwierząt, jak i ludzi niemożliwe jest przedawkowanie witaminy B12. Badania na myszach wykazały, że dawni nawet tysiąckrotnie większe, niż zalecane, nie czynią organizmowi nic złego, są po prostu wydalane z moczem.

Eskperci NCEŻ zwracają też uwagę na fakt, że obecnie nie są znane roślinne substancje zawierające witaminę B12. Na wielu forach można spotkać się z opiniami, że tę substancję zawierają choćby glony (spirulina, wakame, nori), miso, tempeh, kapusta kiszona i kiełki. Nie jest to prawda – mają one w składzie substancje podobne do witaminy, ale nie mogące jej zastąpić.

Źródło artykułu:WP Finanse
wegetarianizmweganizmdiety
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (57)