Wieczni bezrobotni. Pasożytują i naciągają?

Nie mają pracy od lat i regularnie korzystają z pomocy społecznej. Twierdzą, że to pracodawcy uwzięli się na nich.

Wieczni bezrobotni. Pasożytują i naciągają?

15.09.2010 | aktual.: 15.09.2010 12:11

Nie mają pracy od lat i regularnie korzystają z pomocy społecznej. Twierdzą, że to pracodawcy uwzięli się na nich. Nie chcą ich zatrudnić lub proponują głodowe stawki. Bardziej opłaca im się korzystać z pomocy społecznej lub ubiegać o zasiłki dla bezrobotnych. Są pasożytami i naciągaczami czy może rzeczywiście borykają się z trudnościami?

"Bo w komunie mieli pensje za nic"

„Wiecznych bezrobotnych” nie brakuje wśród obecnych czterdziesto- i pięćdziesięciolatków. Nie poradzili sobie z transformacją ustrojową. W poprzednim ustroju nie musieli się wysilać, by dostawać pensję. Teraz nie potrafią się dostosować do obecnego rynku pracy, na którym liczy się wydajność, dyspozycyjność, elastyczność. Wielu po prostu nie ma pomysłu na siebie po bankructwie firmy. Uważają, że pracodawca powinien im zapewnić pracę do emerytury, niezależnie od tego jak pracują. Prawidła rynkowe ich nie obchodzą. Są regiony, w których 80 proc. korzystających z pomocy społecznej pobiera ją nieprzerwanie od kilkunastu lat.

- Od 20 lat nikt nie zmienił zasad przyznawania pomocy społecznej i wiele osób się od niej uzależniło. Niestety, ale system pomocy społecznej zamiast aktywizować, utrwala biedę. Co gorsza, taki kliencki sposób życia z zasiłków jest już dziedziczony przez dzieci, a nawet wnuki – uważa Grzegorz Rychter, socjolog z Poznania.

GUS opublikował niedawno dane. Okazuje się, że przybywa gmin, w których z pomocy państwa żyje nawet co drugi mieszkaniec, a korzystanie z pomocy społecznej dla wielu tysięcy Polaków stało się niemal zawodem.

Rejestrują się, by mieć ubezpieczenie

Anna od 10 lat nie ma pracy. Mieszka w jednym z pomorskich miasteczek i w urzędzie pracy zarejestrowała się dopiero kilka miesięcy temu. Nie ukrywa, że zależało jej na bezpłatnej opiece medycznej. Jak mówi, gdy straci status bezrobotnego, znów pójdzie się zarejestrować. Nie ma środków do życia i musi znajdować się na liście bezrobotnych, żeby dostać pomoc z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

- Wiem, że z tym zwlekałam. Ale od jakiegoś czasu sama wychowuję dziecko, mój były mąż wyjechał i uchyla się od płacenia alimentów. Musiałam się zarejestrować, inaczej zapomoga by przepadła. Do pracy nie pójdę, bo kto zajmie się dzieckiem - mówi Anna Chorzowska, bezrobotna z Pruszcza Gdańskiego.

"Byłam już: opiekunką, sprzedawczynią i sprzątaczką"

Adam wrócił z Wielkiej Brytanii. Był nawet w urzędzie pracy. Ale nie podobały mu się oferty. Jak mówi, "nic nie było dla niego".

- Oczywiście mógłbym pracować fizycznie, nie ma z tym problemu. Ale nie za tysiąc złotych. Jak zobaczyłem ofertę – „ w magazynie, za tysiąc złotych” - to się roześmiałem. Wcześniej nosiłem towar, ale na miesiąc zarabiałem 4 tys. zł. Szkoda fatygi, żeby harować za tak małą kasę. Na razie mam z czego żyć, poczekam na coś lepszego – mówi Adam Wielkoruski, ma 23 lata, jest po szkole zawodowej, którą ukończył w Toruniu.

Joanna mówi, że zarobki w wysokości tysiąca złotych są dla niej upokarzające. Chociaż nie ma kwalifikacji, „nie widzi się w pracy proponowanej przez urząd pracy”.

- Miałam iść do kuchni. Jako pomoc kuchenna w jakiejś tam szkole. No ale powiedziałam, że niezbyt lubię dzieci, mam alergię na cebulę i nie mogę jej kroić oraz że miejsce pracy jest daleko od miejsca zamieszkania – 2 kilometry. No proszę wybaczyć, ja nie będę jeszcze wydawać na dojazdy do tej ich pracy – mówi Joanna, ma 24 lata, nigdy nie pracowała dłużej niż pół roku, była opiekunką do dzieci, sprzedawczynią, sprzątała w zakładzie fryzjerskim, nie ma żadnego wykształcenia. Nie ma dochodów, pomaga jej matka - emerytka, która chodzi do ośrodka pomocy społecznej i ubiega się o zasiłki (od ok. 100 do 500 zł). Otrzymuje je, bo sama nie może pracować, jest schorowana. Pieniądze daje Joannie, która z kolei mieszka i z matką, i ze swoim bezrobotnym chłopakiem.

Doradcy: 30% bezrobotnych naciąga

Doradcy personalni i urzędnicy nie mają wątpliwości: wielu długotrwale bezrobotnych to zwykli naciągacze. Z raportów resortu pracy wynika, że średnio 30% zarejestrowanych bezrobotnych to osoby, które zarejestrowały się w „pośredniaku” po to, by skorzystać z bezpłatnej opieki zdrowotnej albo ze świadczeń z pomocy socjalnej. W ogóle nie szukają pracy na stałe lub szukają nieefektywnie.

Ale nie tylko w Polsce bezrobotni to naciągacze. Badania w Wielkiej Brytanii przeprowadził Departament Pracy i Świadczeń Socjalnych. Okazało się, że co najmniej 800 tys. Brytyjczyków powyżej 25. roku życia nigdy nie pracowało. Do tego trzeba doliczyć 600 tys. młodzieży, która pozostaje na utrzymaniu rodziców, a wcale się nie uczy – wynika badań cytuje "The Daily Express". Uzależnienia od świadczeń socjalnych i wskazują, że wydatki na zasiłki dla "wiecznych bezrobotnych" kosztują brytyjskich podatników miliardy funtów rocznie.

Krzysztof Winnicki

*Ile wynosi zasiłek dla bezrobotnych?

Prawo do 100 proc. zasiłku dla bezrobotnych przysługuje przez pierwsze trzy miesiące pozostawania bez pracy. Oznacza to, że od stycznia 2010 r. bezrobotni, którzy przepracowali od 5 do 20 lat, będą pobierają 717 zł przez trzy miesiące (jeśli pracowali mniej niż pięć lat, dostaną 80 proc. tej kwoty, a jeżeli dłużej niż 20 lat - 120 proc.). Potem zasiłek zmniejsza się i po 1 stycznia 2010 r. wynosi 563 zł.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (376)