Zabraknie pielęgniarek. Młodzi nie kształcą się w tym kierunku
Do 2020 r. może brakować nawet ponad 60 tys. pielęgniarek, wynika z raportu Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
14.10.2011 16:03
CZYTAJ TEŻ: ILE ZARABIA PIELĘGNIARKA, ILE ASYSTENT?
Specjaliści wskazują, że brakować będzie też położnych - prawie 5 tysięcy. Szacuje się, że w latach 2010-20 na emeryturę przejdzie aż jedna trzecia dziś jeszcze pracujących pielęgniarek. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie miał kto ich zastąpić.
Liczba absolwentów podejmujących pracę w zawodzie jest o wiele mniejsza niż zapotrzebowanie. W ostatnich 10 latach, co roku, do okręgowych izb pielęgniarek i położnych zgłasza się po zaświadczenie o prawie do wykonywania zawodu średnio 1800 pielęgniarek i 360 położnych.
Na tej podstawie obliczono, że w latach 2010-20 pracę w zawodzie podejmie tylko niecałe 20 tys. pielęgniarek. A to stanowi tylko 24 proc. tych, które w tym czasie nabędą prawo do emerytury.
Dlaczego tak mało młodych myśli o pracy w tym zawodzie? Problemem z pewnością jest mała liczba kierunków, na których mogą się kształcić przyszłe pielęgniarki i pielęgniarze. Odstraszać mogą też małe zarobki na początku pracy. Według analiz firmy Sedlak & Sedlak co dziesiąta pielęgniarka zarabiała miesięcznie poniżej 1 550 PLN brutto.
Płace pielęgniarek, szczególnie tych początkujących, są tak małe, że szukają one dodatkowych źródeł dochodu. Pracują w kilku miejscach. Bywają przemęczone, co może mieć negatywny wpływ na pacjentów. Najczęściej jednak są sfrustrowane, czują się niedocenione. Nie odczuwają satysfakcji z pracy.
Pracownice często powtarzają, że wymagania wobec nich rosną, a pensje nie. Nic dziwnego, że nie wszystkie wytrzymują w kraju. Nie brakuje ofert pracy dla pielęgniarek w zagranicznych szpitalach.
Wymogiem jest kilkuletni staż, ukończenie studiów wyższych i perfekcyjna znajomość języka obcego – najczęściej angielskiego. Na wyjazdy decydują się przede wszystkim młode, niezamężne kobiety. Są bardzo cenione w zachodnich placówkach. No i zarabiają więcej niż w Polsce.
29-letnia pielęgniarka podaje, że ofertę pracy znalazła w serwisie ogłoszeniowym.
"Wysłałam CV i już kilka dni później zadzwonili. Poszło szybko, złożyłam wypowiedzenie w szpitalu, w którym pracowałam i po kilku miesiącach już pracowałam w Danii. Znam angielski, ale intensywnie uczę się duńskiego. Różnica w zarobkach jest duża. W Katowicach zarabiałam 2,8 tys. zł na rękę. A teraz po przeliczeniu mam prawie 6 tys. zł na rękę. Koszty mieszkania w Kopenhadze są dużo wyższe, ale i tak mi się opłaca" - pisze Joanna na jednym z forów dla pielęgniarek.
Anna pracuje w jednym z gdańskich szpitali. Jest pielęgniarką z 27-letnim stażem. Poszła do pracy tuż po ukończeniu liceum pielęgniarskiego. Przez lata takie wykształcenie wystarczyło, by mogła spokojnie pracować.
Od niedawna jednak, zgodnie z przepisami unijnymi, pielęgniarka musi posiadać dyplom uczelni wyższej. Dlatego Ania musiała iść na studia. Jak mówi to absurd, po co kształcić ludzi, którzy niedługo pójdą na emeryturę?
- Czuję się upokorzona, bo muszę udowadniać, że się nadaję. To tak jakby te 27 lat mojej pracy nic nie znaczyły! Najlepsze jest to, że na uczelni zajęcia prowadzą osoby dużo młodsze ode mnie. To ja mogłabym te osoby czegoś nauczyć. Zarabiam 1,9 tys. zł netto, wiele moich młodszych koleżanek zarabia więcej. One są po tych nieszczęsnych studiach. Kłopot w tym, że to ja muszę pokazywać im jak się zakłada wenflon - mówi Anna, sama wychowuje 2 dorastających synów, jest od 5 lat wdową.
toy/ak