Zarobki coraz wyższe, ale do Europy wciąż daleko
Jeszcze przed dwunastoma laty przeciętne wynagrodzenie w naszym kraju nie sięgało 2 tys. zł. Dziś przekracza 3,4 tys. zł. Ambitnie gonimy czołówkę, chociaż do standardu bogatszych krajów zachodnich bardzo nam daleko
18.10.2012 | aktual.: 19.10.2012 11:20
Będzie wolniej
Niestety, wygląda na to, że proces naszego bogacenia się wskutek kryzysu został zahamowany. GUS podaje wprawdzie, że wzrost wynagrodzeń w skali roku przekracza 4 proc. Uwzględniając jednak wzrost cen, okazuje się, że nasze płace w zasadzie nie rosną. Trudno bowiem przełożyć na realne wartości wzrost płac w granicach jednego procenta (według niektórych źródeł – nie sięga on nawet 0,5 proc.).
Wzrost wynagrodzeń na przestrzeni 20 lat nie może też usunąć w cień faktu, że wciąż należymy do najbiedniejszych członków Unii. Gdyby nie najmłodsze stażem unijne kraje – Rumunia i Bułgaria, Polska znajdowałaby się na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o wysokość płac.
Czesi, którzy przystępowali do UE tego samego dnia co my, zdołali już osiągnąć pułap najuboższego z krajów zachodnich – Portugalii. Tymczasem Polacy, którzy zarabiają średnio ponad 20 zł za godzinę, otrzymują za swą pracę blisko o połowę mniej. Zarabiamy średnio sześć razy mniej niż Francuzi i Niemcy oraz niemal cztery razy mniej niż Brytyjczycy. I dzieje się tak, mimo iż przeciętnie poświęcamy na pracę więcej czasu niż mieszkańcy zachodniej Europy.
Można pocieszać się danymi Eurostatu, obrazującymi dynamikę wzrostu płac w poszczególnych krajach UE. Według tych danych, Polska odnotowała w III kwartale ubiegłego roku roczny wzrost wynagrodzeń w granicach 6 proc.
Nie wszyscy mają tyle samo
Korzystne zmiany w poziomie zarobków nie zachodzą w jednakowym tempie we wszystkich dziedzinach. Według danych GUS, na przestrzeni ostatnich lat najbardziej wzrosły płace w branżach takich jak rolnictwo i edukacja.
Nie zmienia to faktu, że na najwyższe płace wciąż mogą liczyć pracownicy w zupełnie innych gałęziach. – Jeśli chodzi o poziom płac, na czele znajdują się branże będące w fazie dynamicznego rozwoju, jak informatyka – mówi ekspert Lewiatana. – W ich przypadku kryzys nie ma większego znaczenia. Natomiast do branż podwyższonego ryzyka należą niewątpliwie te, które rozwijały się szybciej w czasach bezpieczniejszych, jak budownictwo czy motoryzacja.
Co dalej ze wzrostem płac? Dane GUS nie niosą optymizmu. Zakłady w branżach takich jak budowlana czy wiele gałęzi przemysłu nie mogą liczyć na poprawę koniunktury. Średnia lipcowa pensja w stosunku do czerwcowej okazała się niższa o 55 zł. Analitycy uprzedzają: będziemy zarabiać mniej – a w związku z tym również mniej wydawać.
TK/JK