Związkowcy chcą zmiany prezesa LOT

Związki zawodowe: pilotów i personelu pokładowego, działające w PLL LOT zaapelowały w czwartek o odwołanie prezesa firmy Macieja Piroga i powołanie na to stanowisko "osoby o wysokich kwalifikacjach z branży lotniczej".

Związkowcy chcą zmiany prezesa LOT
Boeing

03.11.2011 | aktual.: 03.11.2011 17:06

"Związki informują, że od kilku lat powiadamiają władze w Polsce o sytuacji w PLL LOT SA, w tym w zakresie bezpieczeństwa. Związki nie są poważnie traktowane przez Zarząd PLL LOT SA. Postulaty związków traktuje się jako roszczeniowe - mimo, że dotyczą także bezpieczeństwa" - czytamy w oświadczeniu, przekazanym PAP, a podpisanym przez Przewodniczącą Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT Joannę Modzelewską i szefową Związku Zawodowego Personelu Pokładowego Elwirę Niemiec.

Po trzech miesiącach br. PLL LOT notuje 52 mln zł straty z działalności podstawowej, czyli wykonywaniu przewozów pasażerskich, sprzedaży biletów itp. Oznacza to poprawę o 44 mln zł w stosunku do analogicznego okresu 2010 r., gdy strata wynosiła 96 mln zł. Prezes przewoźnika Marcin Piróg mówił w połowie października, że w przyszłym roku spółka będzie rentowna.

Związkowcy zaznaczają, że pracownicy są oddani firmie - czego dowodem jest postawa załogi samolotu, który lądował awaryjnie we wtorek - jednak mają "moralny i ustawowy obowiązek poinformować opinię publiczną o obniżeniu wynagrodzeń do poziomu najniższego ze wszystkich linii lotniczych w UE, pogorszeniu warunków pracy i wypoczynku, zwolnieniu czy zezwoleniu na odejście wielu doświadczonych mechaników".

"Pracownikom nie wolno udzielać informacji osobom trzecim pod rygorem zwolnienia z pracy, zabrania im się udziału w prywatyzacji pracowniczej, związki potępia się za przeprowadzenie referendum strajkowego" - napisała Niemiec.

"Przypisywanie sobie zasług kapitana Tadeusza Wrony, członka Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT SA, przez zarządzających, nie znajduje podstaw w rzeczywistości" - napisano.

w przekazanym PAP oświadczeniu, związkowcy, zaapelowali do właściciela firmy, czyli Skarbu Państwa o zmianę na stanowisku prezesa. Uważają, że prezesem spółki powinna być osoba o "wysokich kwalifikacjach z branży lotniczej", "takich, jakimi wykazał się kpt. Wrona w swojej specjalności".

Związkowcy przypomnieli też swoje pismo z marca br. do premiera Donalda Tuska, w którym piszą, że zarządzanie przez osoby wskazywane przez Ministra Skarbu (11 prezesów przez pięć lat) doprowadziły do tego, że "LOT w szybkim tempie we wszystkich obszarach zbliża się po równi pochyłej ku ogłoszeniu upadłości".

Tymczasem Adrian Furgalski, ekspert rynku transportowego uważa, że Polskie Linie Lotnicze LOT mogą być rentowne, ale nie stanie się to szybko, ani łatwo. Jego zdaniem, po awaryjnym lądowaniu Boeinga 767, LOT powinien rozważyć zawieszenie połączeń transatlantyckich.

- Wypracowanie w PLL LOT zysku na operacjach lotniczych w 2012 r. jest możliwe. Jednak trzeba pamiętać o przykrych niespodziankach, a takie dla branży lotniczej zdarzają się praktycznie co roku - powiedział Furgalski. Zaznaczył, że na wyniki linii lotniczych wpływa mnóstwo niezależnych od nich czynników - choćby wahania cen ropy, czy takie wypadki jak wybuch wulkanu, który w zeszłym roku uziemił samoloty w prawie całej Europie.

- Stoimy przed drzwiami kolejnego kryzysu - nie wiadomo, co się będzie działo z Grecją, następne w kolejce są Włochy czy Hiszpania. To kraje turystyczne, tamtejszy kryzys odbije się na ruchu lotniczym. Kolejna sprawa - groźba zamrożenia emerytur i świadczeń. Na Zachodzie przyjęło się, że ludzie wypoczywają i latają właśnie na emeryturze. Zamrożenie wysokości wypłat miałoby zły wpływ na ruch lotniczy - dodał ekspert.

Zdaniem Furgalskiego, ze względów wizerunkowych LOT powinien rozważyć zawieszenie połączeń transatlantyckich i zrobić przegląd latających na tych rejsach samolotów - głównie po to, by uspokoić pasażerów. - Po awaryjnym lądowaniu Boeinga 767 we wtorek w Warszawie wszystkie oczy zwrócą się na LOT. Pierwsza awaria i odwołany rejs na kierunku transatlantyckim będzie mocno wyolbrzymiony w mediach. Tak naprawdę teraz najbliższe dni dadzą odpowiedź na pytanie, jak znaczący będzie uszczerbek dla LOT-u. A ryzyko, że tak się stanie, że będzie kolejna awaria, jest bardzo duże, bo dosłownie kilka dni przed tym awaryjnym lądowaniem Boeing był przez dwa dni uziemiony w Toronto - zauważył Furgalski.

Jak powiedział, Boeingi eksploatowane przez polskiego przewoźnika na trasach transatlantyckich są starsze niż średnia europejska, ale dla samolotów to wciąż bezpieczny wiek. Dodał jednak, że awaryjność tych maszyn jest duża, choć do tej pory były to na ogół usterki, które nie zagrażały bezpieczeństwu pasażerów.

Ekspert wskazał, że naprawa samolotu może potrwać kilka miesięcy. Jeśli władze spółki będą chciały utrzymać siatkę połączeń, to będą musiały wziąć w leasing inną maszynę. "Umowę leasingu takiego samolotu podpisuje się na ogół na trzy lata, a takie na pół roku-rok to duża rzadkość i znacznie większe koszty" - dodał Furgalski.

Przypomniał także, że polski przewoźnik czeka na dostawę samolotów Boeing 787 Dreamliner. Dlatego też wstrzymuje się z inwestowaniem w te samoloty, które już ma. "Wystarczy wejść do samolotów na trasach transatlantyckich, żeby przekonać się, że tam obsługa zatrzymała się na latach 90." - zauważył Furgalski. Dodał, że jeśli kolejny samolot LOT-u się zepsuje, to inne linie lotnicze na pewno będą próbowały wykorzystać tę sytuację, by podebrać przewoźnikowi pasażerów.(PAP)

Źródło artykułu:PAP
prezeslotadrian furgalski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)