Czy to koniec straży miejskiej? Mieszkańcy wielu miast mówią "nie" tej formacji
Obywatele kolejnych polskich miast buntują się przeciwko straży miejskiej. Od Przemyśla po Elbląg, od Suwałk po Bielsko-Białą trwa zbieranie podpisów pod wnioskami o likwidację lokalnych straży.
09.09.2014 | aktual.: 10.09.2014 18:46
Obywatele kolejnych polskich miast buntują się przeciwko straży miejskiej. Od Przemyśla po Elbląg, od Suwałk po Bielsko-Białą trwa zbieranie podpisów pod wnioskami o likwidację lokalnych straży.
Miesiąc wystarczył zwolennikom referendum w sprawie likwidacji przemyskiej straży miejskiej, aby zebrać wymaganą liczbę podpisów. 5200 osób (czyli 10 proc. obywateli miasta uprawnionych do głosowania) poparło ideę rezygnacji z usług strażników, a wniosek ciągle podpisują kolejni mieszkańcy.
Jak argumentują inicjatorzy akcji, straż miejska jest w Przemyślu zbyt rozbudowana, zwłaszcza w porównaniu ze znacznie większym Rzeszowem. Przeciwnicy tej formacji wskazują, że jej zadania mogą z powodzeniem wypełniać policjanci.
Co ciekawe, szef przemyskiej policji jest zdecydowanie za utrzymaniem straży miejskiej. Podobnie władze miasta. Referendum jednak będzie musiało się odbyć – prawdopodobnie razem z wyborami samorządowymi 16 listopada.
Właśnie bliskość wyborów, umożliwiających przeprowadzenie referendum bez dodatkowych kosztów, skłania do działania przeciwników straży w różnych miastach. W ciągu ostatnich tygodni inicjatywy podobne do przemyskiej pojawiły się w całym kraju.
Zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie likwidacji straży miejskiej trwa też w Elblągu. Inicjatorzy akcji mają już poparcie kilku tysięcy osób. Elblążan irytuje na przykład to, że strażnicy mają prawo do... bezpłatnych przejazdów komunikacją miejską. Nastroje podgrzał też obecny prezydent Elbląga: w kampanii wyborczej deklarował, że straż zlikwiduje.
W Bielsku-Białej przeciwnicy zebrali już – jak sami twierdzą – 15 tys. podpisów za referendum. To wystarczy, by doszło do głosowania, ale aktywiści... zbierają dalej. Wyjaśniają, że wolą mieć spory zapas, bo urzędnicy mogą negować jakość poszczególnych podpisów. Nastawienie urzędu miasta do zwolenników referendum faktycznie nie jest pozytywne – ale dotyczy to praktycznie wszystkich miast, gdzie pojawia się pomysł likwidacji straży miejskiej.
Władze miast swoje straże cenią, bo dla wielu samorządów praca strażników jest bezcennym źródłem dochodu. Na przykład we Wrocławiu mandaty wystawiane przez funkcjonariuszy przynoszą miastu 6 mln złotych rocznie. Tylko w 2013 roku wrocławscy strażnicy umieszczali blokady na koła aut... 17 tysięcy razy. Dla niektórych małych gmin dochody z mandatów to główna część budżetu.
Właśnie irytacja na rozdawane przez strażników mandaty napędza w wielu miastach inicjatywy referendalne. Jednak w Suwałkach głównym argumentem zwolenników likwidacji straży miejskiej jest jej niska skuteczność. Na funkcjonowanie tej instytucji samorząd wydaje milion złotych, a z mandatów „odzyskiwane” jest tylko 50 tysięcy złotych.
Propozycje likwidacji straży miejskiej pojawiły się także w Częstochowie oraz jeszcze w kilku innych większych i mniejszych miastach. Na pewno nie wszystkim aktywistom uda się doprowadzić do referendów, ale i tak możemy być pewni tego, że wraz z wyborami samorządowymi 16 listopada dojdzie do największej w historii publicznej oceny pracy strażników miejskich.