Dzierżawcy ziemi rolnej: 20-30 tys. osób może stracić pracę
20-30 tys. osób pracujących w firmach dzierżawiących ziemię Skarbu Państwa może stracić pracę w wyniku ustawy, zgodnie z którą firmy te mają zwrócić do 30 proc. dzierżawionej ziemi. Związek dzierżawców apeluje o nowelizację niekorzystnych dla nich przepisów.
Federacja Związków Pracodawców-Dzierżawców i Właścicieli Rolnych uważa, że przepisy znowelizowanej ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa są niezgodne z konstytucją. Federacja w kwietniu złożyła wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie.
- Do sprawy w Trybunale nie dojdzie szybko, a firmy już dostają od Agencji Nieruchomości Rolnych listy, żeby zdecydowały, czy godzą się na wyłączenie z dzierżawy 30 proc. gruntów, czy nie. Dlatego apelujemy o zmiany, pilne zmiany w ustawie - mówił we wtorek na konferencji prasowej w Warszawie Ignacy Urbanowski z Federacji.
- W założeniu resortu rolnictwa ustawa ma dać zasób ziemi, który będą mogli wykupić rolnicy indywidualni na powiększenie swoich gospodarstw. Uważam, że rolnicy tej ziemi nie kupią, bo ich zwyczajnie na to nie będzie stać - przekonywał.
Według posła Leszka Korzeniowskiego (PO), wiceprzewodniczącego komisji rolnictwa, który uczestniczył w konferencji, w obecnej koalicji nie ma szans na zmianę przepisów. - Od początku, jako jedyny z PO byłem przeciw tej ustawie, uważam ją za złe prawo, ale nie sądzę, by w takim układzie koalicyjnym udało się ten błąd naprawić - mówił.
Federacja szacuje, że w gospodarstwach, które dotknie ustawa pracuje ok. 100 tys. osób. - Mówimy o utracie pracy w sumie przez 20-30 tys. osób, najczęściej słabo wykształconych, mieszkających na terenach dotkniętych strukturalnym bezrobociem. To oznacza utratę źródła dochodu dla wielu rodzin na wsi - podkreślał Urbanowski.
Według prof. Katarzyny Duczkowskiej-Małysz ze Szkoły Głównej Handlowej oznacza to również wydatkowanie dodatkowych środków ze Skarbu Państwa na zasiłki dla bezrobotnych i pomoc socjalną. Okrojone gospodarstwa będą musiały też przeorientować swoją produkcję, zmniejszy się ich konkurencyjność i siła ekonomiczna.
Przypominała, że na podstawie zawartych przez dzierżawców umów z ANR podpisywano umowy kontraktacyjne, czy zobowiązania dostaw, firmy inwestowały w gospodarstwa i zaciągały kredyty pod te inwestycje. Ograniczenie areału o 30 proc. spowoduje złamanie tych umów i konsekwencje finansowe dla firm.
Według profesor liczba zwolnionych pracowników stałych wyniesie w całej zbiorowości dzierżawców 13 tys. 591 osób. Spadek liczby i wartości utrzymywanych zwierząt wyniesie średnio 35 proc. Duczkowska-Małysz szacuje, że koszty dostosowania się gospodarstw do nowych warunków wyniosą 1,5 mld zł i przypomina, że te koszty będą oznaczały wzrost cen żywności, który odczujemy wszyscy.
Czesław Janicki, prezes spółki Bovinas z Chodowa k. Kłodawy (woj. wielkopolskie), która dzierżawi 1700 ha mówił, że w jego firmie udziałowcy w sobotę będą zastanawiać się nad pismem z ANR. - Agencja wskazała konkretne działki do wyłączenia na dzierżawionym przez nas terenie. Nie ma mowy o dyskusji, czy negocjacjach. Musimy zdecydować czy przyjmujemy tę ofertę, czy z końcem okresu dzierżawy w 2023 r. musimy się liczyć z utratą ziemi - mówił.
Janicki powiedział, że w przypadku ich gospodarstwa, które powstało, jako spółka pracownicza po likwidowanym zakładzie rolnym, ograniczenie zatrudnienia może być większe. - Przy tak dużym ograniczeniu areału będziemy się musieli zastanowić, czy utrzymywać 2 posiadane przez nas kombajny i pracowników, czy nie korzystać ze usług zewnętrznych. Jeśli okaże się, że nie da się utrzymać produkcji mleka, to nie będzie oznaczało 30 proc. redukcji zatrudnienia, tylko likwidacje jednej z ferm na 500 krów i utratę pracy przez 12 osób - tłumaczył.
W jego ocenie jednym z rozwiązań łagodzących te regulacje prawne, byłaby możliwość negocjowania z Agencją, jakie działki miałyby być oddane. - Gdybyśmy my decydowali o tym, jakie konkretnie dzierżawione tereny oddamy, może zdecydowalibyśmy się tak zrobić - podkreślił.
Zaznaczył, że na razie nie wie, jak odpowiedzieć na wezwanie ANR.
Nowelizacja ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa weszła w życie na początku grudnia 2011 r. Zdaniem rządu nowe przepisy mają przyspieszyć sprzedaż państwowej ziemi rolnikom indywidualnym. Zgodnie z nowelizacją dzierżawcy posiadający ponad 300 ha ziemi będą musieli oddać do zasobu Agencji Nieruchomości Rolnych 30 proc. dzierżawionej powierzchni. Zostanie ona sprzedana rolnikom indywidualnym na powiększenie gospodarstw.
ANR ma czas do początku czerwca na przedstawienie dzierżawcom propozycji zmian umowy dzierżawy. Dzierżawca ma maksymalnie trzy miesiące na złożenie do Agencji pisemnego oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu zaproponowanych zmian.
W przypadku zgody na zmniejszenie gospodarstwa, Agencja w ciągu miesiąca od otrzymania oświadczenia podpisze z dzierżawcą aneks do umowy, w którym zostaną określone, które grunty zostaną wyłączone i w jakim terminie. Zgodnie z nowymi przepisami, wyłączenie części dzierżawionej ziemi musi nastąpić najpóźniej w ciągu roku od daty podpisania aneksu. Wyjątkiem są dzierżawcy, którzy realizują programy rolne współfinansowane ze środków unijnych. W tym przypadku wyłączenie nastąpi po zakończeniu programu.
Jeśli dzierżawca nie zgodzi się na wyłączenia, będzie dzierżawić całość gruntów do końca trwania umowy. Ale - jak mówią przepisy - Agencja nie będzie mogła przedłużyć mu umowy, a dzierżawca utraci prawo pierwszeństwa w nabyciu dzierżawionych gruntów.
Według szacunków ANR przepisy obejmują ponad 1000 umów dzierżawy ziemi i ok. 600 podmiotów, a wyłączenia obejmą ponad 100 tys. ha. Głównie będzie to ziemia w woj. zachodniopomorskim, wielkopolskim i warmińsko-mazurskim, gdzie powierzchnia dzierżaw jest największa.