E‑konsument bezpieczniejszy, ale z chudszym portfelem

Kupując w internecie, będziemy lepiej chronieni. Sklep odda nam pieniądze nie tylko za zwrot towaru, ale również za przesyłkę, będziemy mieć też więcej czasu na odstąpienie od umowy. Zdaniem ekspertów wszystko ma swoją cenę, musimy więc spodziewać się podwyższenia cen w e-sklepach.

E-konsument bezpieczniejszy, ale z chudszym portfelem
Źródło zdjęć: © AFP | DAMIEN MEYER

26.11.2013 | aktual.: 27.11.2013 07:54

Kupowałeś bilet lotniczy, a przewoźnik automatycznie doliczył ci ubezpieczenie? A może w sklepie internetowym przy zakupie odkurzacza automatycznie dorzucono ci do koszyka worki? Od 13 czerwca 2014 r. takie oszukańcze praktyki już się skończą. W Polsce powinna wejść wtedy w życie unijna dyrektywa zmieniająca prawa konsumentów i obowiązki internetowych sklepów.

Najważniejsza zmiana dotyczy wydłużenia terminu okres możliwego odstąpienia od umowy. Obecnie jest to 10 dni, teraz będzie to 14 dni. Jednocześnie doprecyzowano czas, od którego należy liczyć ten okres. Unijna dyrektywa wyszczególnia, że zegar zaczyna tykać w momencie dostarczenia przesyłki.

Druga korzystna zmiana przy odstępowaniu od zakupu lub reklamacji, to obowiązek zwrotu kosztów przesyłki przez sklep internetowy. Dziś często jest tak, że sprzedawcy internetowi oddają tylko cenę zwracanego towaru.
- Dotyczy to jednak tylko przesyłek w wersji podstawowej. Jeśli zamiast tradycyjnej poczty zdecydujemy się na ekspresowego kuriera, to sklep pieniędzy za to zwracać nam już nie musi - tłumaczy Tomasz Rutkowski z Deloitte Legal.

Niestety radca prawny nie potrafi wytłumaczyć, czy za "premium" serwis internetowy będzie mógł uznać pocztę, jeśli jednocześnie w tańszej wersji proponować będzie np. paczkomaty czy odbiór osobisty. Przepisy choć w znacznej mierze chronią konsumentów, to w niektórych momentach są już archaiczne. Unia tworzyła je na podstawie badania rynku handlu internetowego w latach 2008-2009, dyrektywa powstała w 2011 roku, a dopiero we wspomnianym czerwcu 2014 roku zostanie zaimplementowana.

- W Niemczech przepisy już obowiązują. W Polsce są po konsultacjach, ale niestety rząd nadal nie skierował ich do Sejmu. Naszym zdaniem nie zostanie dotrzymany pierwszy z terminów wdrożenia przepisów. Do 13 grudnia tego roku przedsiębiorcy powinni poznać zapisy znowelizowanego prawa. Tymczasem ustawy wciąż nie ma - mówi Anna Ostrowska Tomańska, adwokat w Deloitte Legal.

Przez niedbałość polityków przed tegorocznymi świętami sklepy będą sprzedawały na starych, gorszych dla klientów zasadach. Stracimy na przykład na krótszym terminie zwrotu towaru z wadą. Dziś możemy je zgłaszać tylko przez 6 miesięcy. Nowe prawo wydłuża ten okres do roku.

Nowe przepisy regulują też dużo mniejsze sprawy. Na przykład wspomniana na początku linia lotnicza nie będzie mogła w procesie sprzedaży automatycznie zaznaczyć nam ptaszkiem dokupienia do biletu ubezpieczenia. Dyrektywa zakazuje bowiem z góry zaznaczania pól wyboru.

Sprzedawcy nie będą mogli doliczać dodatkowej prowizji za to, że płacimy u nich kartą. Dopłata może wynieść maksymalnie jedynie rzeczywisty koszt ponoszony przez sklep. Zniknąć będą musiały także infolinie za 8 zł + VAT.

- Sklepy nie tylko będą musiały dobrze napisać swoje regulaminy, ale także zadbać o to, by sama witryna internetowa była skonstruowana zgodnie z przepisami unijnymi - tłumaczy Tomasz Rutkowski.

Przepisy dotyczące e-handlu mają być takie same na terenie całej Unii Europejskiej. Wspólnota wyszła z założenia, że Hiszpan boi się robić w polskim sklepie, bo nie zna naszych przepisów. Ujednolicenie ma sprawić, że będzie czuł się bezpiecznie i chętniej robił zakupy w zagranicznym sklepie internetowym.

Niestety od tej zasady jest jeden wyjątek. Dotyczy on kwot, od których prawo chroniące e-konsumenta zaczyna obowiązywać. W Polsce będzie to 50 zł, ale już w krajach strefy euro, np. w Niemczech - 50 euro. Chodzi o to, że Polak zamawiający w sklepie niemieckim będzie chroniony przy zakupach powyżej 50 zł. Oczywiście niemiecki sprzedawca niekoniecznie może o tym wiedzieć.

- Dyrektywa zakłada, że sklep powinien znać kwoty graniczne w krajach, do których kieruje ofertę. Jeśli witryna jest na przykład w języku polskim albo jest wyraźna informacja, że towar do Polski jest wysyłany, to wówczas powinien respektować nasze limity - tłumaczy Anna Ostrowska Tomańska.

Zmiany, które wprowadza dyrektywa, są na tyle duże, że sklepy będą musiały je sobie jakoś zrekompensować. Niekiedy będą miały wpływ na funkcjonowanie internetowego sprzedawcy. A to zdaniem prawniczki Deloitte Legal przełoży się na wzrost cen.

Nie czekając na zmiany, już przed tegoroczną zakupową gorączką Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów rusza z akcją informacyjną dotyczącą praw związanych z zakupami w sieci. Powstała specjalna witryna, informacje o kampanii pojawią się w wielu dużych sklepach internetowych.

- Obecnie Prezes Urzędu prowadzi 58 postępowań dotyczących sprzedaży przez internet. Od początku roku wydała już 29 decyzji. Z praktyki UOKiK wynika, że najczęściej internetowi sprzedawcy nie respektują prawa do zwrotu towaru w ciągu 10 dni i wymagają, aby zwracany towar nie był rozpakowany - głosi komunikat prasowy urzędu.

Jest więc co poprawiać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (206)