To jest nowe"Gościnna chata" podbija austriackie miasto. "Przychodzą w 70-osobowych grupach na pierogi"

"Gościnna chata" podbija austriackie miasto. "Przychodzą w 70‑osobowych grupach na pierogi"

W Linzu mieszka 200 tysięcy osób, z czego zaledwie około tysiąc to Polacy. Mimo to polska restauracja stała się w tym mieście prawdziwym hitem. W ciągu tygodnia autochtoni ustawiają się w długich kolejkach po pierogi. Dziwią się tylko, czemu są one "ruskie".

"Gościnna chata" podbija austriackie miasto. "Przychodzą w 70-osobowych grupach na pierogi"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Mateusz Madejski
Mateusz Madejski

14.02.2020 | aktual.: 15.02.2020 08:54

- Austriacy mogą mieć trudność z wymówieniem nazwy naszego lokalu. Ale naprawdę pokochali pierogi - uśmiecha się Julian Gaborek, właściciel "Gościnnej Chaty" i zarazem prezes Wspólnoty Polaków w Górnej Austrii.

Lokal powstał zaledwie cztery lata temu, ale już wyrobił sobie sporą renomę w Linzu, trzecim największym mieście Austrii. Widać to chociażby po ocenach na serwisach społecznościowych, gdzie restauracja ma często lepsze noty niż lokale, które działają od dekad.

- Mieszkam tu już trzy dekady, pracowałem głównie w branży budowlanej. W pewnym momencie stwierdziłem, że warto rozsmakować Austriaków w naszej kuchni - mówi Gaborek.

Na polskich klientów, jak przyznaje właściciel, raczej liczyć nie mógł. W samym Linzu mieszka ok. tysiąc Polaków. W całym regionie Górnej Austrii - raptem pięć tysięcy. Niewiele. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wiedeńska Polonia liczy oficjalnie 42 tysiące osób, a nieoficjalnie szacuje się, że w stolicy Polaków może żyć nawet dwa razy tyle.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Madejski

Gdy odwiedziliśmy "Chatę" w sobotę około południa, była pełna klientów. A teoretycznie lokale o tej porze powinny świecić pustkami.

- Na dzisiaj mamy zaplanowane trzy imprezy urodzinowe - wyjaśnia Julian Gaborek. "Chata" mieści się w przestronnym domu, w cieplejsze dni klienci mają do dyspozycji również ogródek piwny i spory plac zabaw dla dzieci. Jednak turysta tu przez przypadek raczej nie trafi. Restauracja znajduje się z dala od zabytkowego centrum miasta czy innych atrakcji Linzu.

Jak tłumaczy właściciel, paradoksalnie to właśnie lokalizacja przesądziła o sukcesie "Chaty".

Jak Austriak pokochał pierogi

- Tu pracuje jakieś 450 osób, tam też coś koło tego. A dalej są kolejne biurowce - wskazuje na okoliczne budynki Julian Gaborek. Pracownicy pobliskich firm to jego główna klientela, przynajmniej w ciągu dnia. - W okolicy będą niebawem budować najwyższy drapacz chmur w mieście - dodaje i przyznaje, że liczy na dodatkowych klientów.

To właśnie pracownicy sąsiednich firm potrafią przychodzić w kilkudziesięcioosobowych grupach. Najczęściej po pierogi. To specjalność restauracji, którym poświęcona jest cała karta w menu.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Madejski

Są oczywiście pierogi ruskie, z mięsem, z kapustą i grzybami. Można wybrać też mniej znane lokalne przysmaki. Chociażby bryndziołki podhalańskie czy pierogi łemkowskie. Osiem sztuk kosztuje ok. 10 euro. To cena niezbyt wygórowana, przynajmniej jak na jedno z najdroższych miast w Austrii.

Obraz
© Gościnna Chata

- Ale to nie jest tak, że w pierogach gustują tylko pracownicy tych biurowców. Coraz częściej wysyłamy te dania przez internetowe serwisy, w których zamawia się jedzenie. Pierogi są wyjątkowo popularne, także dlatego, że przecież łatwo można je potem odgrzać - wyjaśnia Gaborek.

Również za 10 euro w restauracji można zjeść gołąbki, placki zbójnickie kosztują już 13,50. Są też zupy: żurek i barszcz. Takie danie to 5,60 euro.

Gaborek wyjaśnia, że za dania odpowiedzialni są jego współpracownicy z Krakowa. W samej restauracji pracuje trochę Polaków i trochę Słowaków. Właściciel przyznaje jednak, że restauracja to trudny biznes - i trzeba zawsze pilnować, by w menu znalazło się to, na co jest właśnie popyt. - Dlatego mamy coraz więcej dań wegetariańskich - dodaje.

Obraz
© facebook | Gościnna Chata/Facebook

Danie z "Gościnnej Chaty"

Wystrój jest typowo polski. Dominuje ciemne drewno, jest dużo kwiatów i prostych dodatków. Na ścianach natomiast można zobaczyć zdjęcia z końmi i polską naturą.

Właściciel zapewnia, że w "Chacie" można zjeść nie tylko polskie dania, ale i napić się polskich alkoholi. Jest na przykład polska wódka. - A polskie piwo? - dopytuję.

Polska kuchnia zyskuje na popularności

Właściciel wskazuje na kilka butelek Żywca na stole, ale przyznaje: jeśli chodzi o piwo, to akurat Austriacy są konserwatywni i preferują austriackie marki.

Obraz
© WP.PL | Mateusz Madejski

- Gdy zaczynaliśmy, właściwie nie było polskich restauracji w tym kraju - opowiada Gaborek. Dziś polskie specjalności można zjeść w każdym dużym mieście w Austrii. Na przykład w Wiedniu, Grazu czy Salzburgu działają już pierogarnie, oferujące dania według polskich przepisów.

O rosnącą popularność pierogów zapytałem młodą parę, która spacerowała po centrum Linzu.

- Smakują, smakują - odpowiedzieli Austriacy. - Tylko nie bardzo rozumiemy: skoro te pierogi są polskie, to czemu nazywają się ruskie?

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
to jest nowepierogilinz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (364)