Grecja na skraju przepaści. Europa też

Kryzys w Grecji jest kryzysem politycznym. Kraj stoi nad przepaścią, jego kondycja zagraża światowej gospodarce.Brak społecznego mandatu i silnej większości uniemożliwia dalsze wprowadzanie reform. Referendum to próba wyjścia z politycznego impasu.

Grecja na skraju przepaści. Europa też
Źródło zdjęć: © AFP

03.11.2011 15:52

Premier Grecji Jeorjos Papandreu zarządził referendum w sprawie planu ratunkowego dla Grecji, choć jest ono ryzykowne dla kraju, strefy euro i światowej gospodarki. To groźny "polityczny gambit" premiera, bo niezależnie od rezultatów plebiscytu, sama niepewność inwestorów może spowodować panikę na rynkach.

W czwartek po południu sytuacja wciąż była jednak niejasna. Pojawiła się koncepcja rządu przejściowego i rezygnacji z referendum, jeśli taka będzie wola partii politycznych.

W opiniach amerykańskich ekspertów zamieszczonych na stronach internetowych waszyngtońskiego think tanku Center for Strategic and Economic Studies (CSIS)w ostatnich tygodniach stało się jasne, że strategia przeforsowania przyjęcia planu grupy euro wyłącznie w oparciu o głosy rządzącej koalicji "nie jest politycznie wykonalna" - uznaje Jacob Funk Kirkegaard z Peterson Institute for International Economics.

Podobnie tłumaczy kryzys polityczny w Grecji "New York Times" w artykule redakcyjnym. "Nie da się bez końca - bez społecznego mandatu - likwidować wszelkich osłon socjalnych właśnie wtedy, gdy błyskawicznie przybywa ludzi biednych i pozbawionych pracy, a bezrobocie rośnie błyskawicznie".

Kirkegaard wskazuje, że referendum zmuszałoby Greków "do dokonania wyboru między przyjęciem gorzkiego lekarstwa, jakie podsuwa im MFW, a zostaniem krajem trzeciego świata".

Niektórzy eksperci SCIS są zdania, że Papandreu poddając swój gabinet testowi wotum zaufania i planując referendum pragnie zmusić opozycję do publicznego zadeklarowania, że chce, aby Grecja pozostała w unii walutowej, co de facto oznacza przyjęcie też planu ratunkowego. "The Economist" napisał zaś, że o ile bardzo możliwe jest, że Papandreu będzie po tych manewrach musiał odejść, to z całą pewnością nie rozwiąże to problemów Grecji.

Ekonomiczne konsekwencje tych politycznych manewrów mogą być takie, że już sama obawa o to, że Ateny nie przyjmą planu ratunkowego wywoła taki chaos i panikę na rynkach, że "wypali dziurę w ścianie ogniowej", którą kraje strefy euro chciały otoczyć Grecję, wywoła chaos i panikę na rynkach i zaszkodzi papierom dłużnym rządów Hiszpanii i Włoch - głosi komentarz CSIS. Innymi słowy stanie się to, czego dzięki planom ratunkowym eurostrefa starała się uniknąć.

Według ekspertki CSIS Heather Conley, wobec wolty Papandreu przywódcy europejscy, przywódcy po prostu improwizują, grając na czas. Conley przyznaje, że sama nie ma pojęcia, co należałoby zasugerować przywódcom G20, którzy spotykają się na szczycie w Cannes, aby grupa mogła uspokoić panikę na rynkach. "Traktowaliśmy to jako kryzys ekonomiczny. A jest to kryzys polityczny, który nakręca kryzys gospodarczy" - czytamy w opinii Conley na temat Grecji, zamieszczonej na stronach CSIS.

Nadzieje na to, że szczyt G20 zdoła uspokoić rynki zawsze były wątłe, ale teraz, ze względu na problem polityczny w Grecji, jeszcze trudniej będzie wypracować wiarygodny plan ratunkowy, który ożywiłby światową gospodarkę - dodaje Conley.

Również "Economist" zwraca uwagę na to, że impas gospodarczy w Grecji jest pochodną kryzysu politycznego. Papandreu nie miał pola manewru w koalicji, w której partnerzy nie garnęli się do wprowadzania reform, a ich zwolennicy stanowili mniejszość. Na domiar złego głęboko upolitycznione, nieefektywne służby publiczne nie były chętnym wykonawcą niepopularnych programów oszczędności.

Co może zrobić Grecja, by wybrnąć z problemów? - rozważa brytyjski tygodnik - Jednak pożyczyć pieniądze od sąsiadów z eurolandu i wspierających je instytucji finansowych. Pożyczyć na surowych warunkach, które na razie głos ludu odrzuca w licznych protestach i demonstracjach.

Drugi scenariusz to od razu ogłosić niewypłacalność - pisze "Economist". Odcięci od rynków finansowych Grecy będą musieli natychmiast zrównoważyć budżet. Uratować własne banki, co jest przedsięwzięciem kapitałochłonnym - zauważa tygodnik. Opuszczenie strefy euro może też oznaczać konieczność ratowania przedsiębiorstw, które będą zarabiać w drachmach, spłacając dług w euro. Strach przed tym drugim scenariuszem, może być mechanizmem, który pozwoli politykom skłonić Greków do przyjęcia pierwszego rozwiązania.

"NYT" stara się jednak rozłożyć odpowiedzialność za impas, w którym znalazła się strefa euro. Nowojorski dziennik pisze, że plany ratunkowe grupy euro nie są do końca przemyślane. Same oszczędności nie uratują Grecji, bo zduszą wszelki wzrost gospodarczy - uważa "NYT".

Niemniej, jeśli Grecy odrzucą reformy, nie sposób będzie uniknąć niewypłacalności kraju. Niszczycielskie efekty tego bankructwa byłyby trudne do opanowania. W pierwszym rzędzie pożyczkodawcy Włoch zażądaliby tak wysokich premii za ponoszone ryzyko, że Italia nie mogłaby sobie mogła na nie pozwolić. Potem ratowanie tak dużej gospodarki jak Włochy mogłoby pogrążyć kompletnie euro - przewiduje "NYT". Jednak niepodjęcie prób jej ratowania pogrążyłoby europejskie banki i amerykańskie instytucje finansowe.

Papandreu forsował dotąd bardzo niepopularne reformy i oszczędności. Kontynuowanie takiego programu wymaga wygaszenia fali protestów, mandatu społecznego, politycznej większości. Trudne reformy ciężko jest przeprowadzać w demokracji - pisze "Economist" i przypomina koncepcję, zgodnie z którą parytet złota nie utrzymał się po I wojnie światowej, ponieważ silny pieniądz wymagał surowych, systematycznych oszczędności. Tymczasem większość krajów stała się demokracjami, klasa robotnicza uzyskała głos, politycy bali się komunistycznej rewolucji i stosowanie drakońskich cięć stało się politycznie niemożliwe.

Marta Fita-Czuchnowska (PAP)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)