Koronawirus. Polacy utknęli w Japonii. "Lot do domu" tam nie dotarł
Co najmniej kilkudziesięciu Polaków utknęło w Japonii i nie mogą wylecieć z Tokio do Warszawy czy innego polskiego miasta. "MSZ odsyła do ambasady, ambasada do LOT-u, a LOT każe czekać" - skarżą się nam czytelnicy. Pytamy przewoźnika, jednak w odpowiedzi czytamy zdawkowe: "analizujemy sprawę na bieżąco".
24.03.2020 16:30
Już ponad 50 osób próbuje wydostać się z Japonii do Polski, ale nie może. Polacy liczyli na akcję "LOT do domu" organizowaną przez PLL LOT, ale na razie nie ma takiej możliwości. Co więcej, tkwią daleko od kraju bez choćby informacji, co mają robić dalej.
"MSZ odsyła do ambasady, ambasada do LOT-u, a LOT każe czekać" - czytamy w liście od jednego z czytelników, który dostaliśmy poprzez platformę WP #dziejesie. Udało nam się też dotrzeć do pani Agaty, która od marca zeszłego roku przebywa w Japonii w ramach wyjazdu stypendialnego ze swojej uczelni.
- Powrót do Polski miałam zaplanowany na 26 marca, jednak z powodu zamknięcia przez Polskę granic został on odwołany. Od razu otrzymałam informację o akcji "LOT do domu". Z wypowiedzi pana premiera zrozumiałam, że priorytetem tej akcji będą osoby, które chcą wrócić z bardzo oddalonych miejsc, bez możliwości użycia transportu kołowego - relacjonuje w rozmowie z WP Pani Agata.
- Doszłam do wniosku, że Japonia, wyspa oddalona od Polski o ponad 8500 kilometrów, powinna być w związku z tym jednym z pierwszych miejsc, do których samolot zostanie wysłany. Uspokoiła mnie dodatkowo świadomość, że LOT na co dzień organizuje rejsy do Tokio. Wysłałam więc wymagane zgłoszenie, załatwiłam niezbędne formalności, żebym mogła być gotowa na wylot w każdym momencie i czekałam - dodaje.
I na czekaniu się skończyło. Co więcej, pani Agata mówi, że kontaktowała się też z konsulatem, ale nie otrzymała odpowiedzi ani wytycznych, co robić dalej.
Polacy w podobnej sytuacji utworzyli specjalną grupę w mediach społecznościowych. Wymieniają się tam informacjami. Do grupy dołączyła również nasza rozmówczyni.
- Tam po raz pierwszy znalazłam informację w formie komentarza jednego z przedstawicieli PLL LOT, że rejs do Japonii nie jest na ten moment planowany i zaleca się lot do Bangkoku lub Londynu na własną rękę i stamtąd skorzystanie z "LOTu do domu" - opisuje.
I dodaje, że sytuacja na świecie zmieniła się na tyle, iż w każdym momencie można spodziewać się zamknięcia granic przez kolejne państwa czy poddania przymusowej kwarantannie po wylądowaniu w innym kraju.
Czytaj również: Koronawirus winduje ceny. Termometr za 760 zł
- Cały czas każe nam się czekać na informacje i tłumaczy, że "sytuacja jest bardzo dynamiczna". Spotkałam się ze stwierdzeniem, że chcą nas w ten sposób zmusić do zaryzykowania i podróżowania z przesiadkami, bo po prostu nie opłaca im się wysłanie samolotu - opowiada pani Agata.
- Podróż z przesiadkami, poza kosztami (bezpośredni lot do Londynu, który na początku jeszcze brałam pod uwagę, kosztował około 11-12 tys. zł), niesie ze sobą również zdecydowanie zbyt duże ryzyko. Tym bardziej dla samotnie podróżującej studentki. Zdecydowałam więc, że poczekam w Japonii w nadziei, że jednak "LOT do domu" tu dotrze - dodaje.
Co na to przewoźnik?
Polacy poddali nawet pomysł, który polski przewoźnik mógłby rozważyć, tj. ściągnięcie Polaków z Japonii z międzylądowaniem w Korei Południowej, gdzie również czekają osoby na powrót do kraju. To wypełniłoby samolot i sprawiłoby, że rejs byłby rentowny. Jednak PLL LOT nie ustosunkował się do pomysłu.
Nam udało się dostać odpowiedź od PLL LOT w tej sprawie. Niestety, to jedynie zdawkowy komunikat dotyczący samej akcji "LOT do domu", a nie odniesienie się do tego konkretnego problemu.
"Wszyscy Polacy, którzy będą chcieli powrócić do kraju, a także uprawnieni do tego cudzoziemcy mogą zgłaszać zapotrzebowanie na przelot za pośrednictwem platformy internetowej dostępnej pod adresami: LOTdoDomu.com oraz LOTdoDomu.pl" - czytamy.
"Na bieżąco analizujemy liczbę potrzebujących z danego kraju, a także możliwości organizacji lotu i informujemy pasażerów, kiedy pojawi się rejs z wybranej przez nich destynacji m.in. na lot.com. Gdy tylko jest to możliwe, natychmiast staramy się zorganizować taki rejs wykorzystując naszą flotę" - dodają przedstawiciele biura prasowego PLL LOT.
- Japonia jest o wiele droższym państwem od Polski. Jestem studentką, nie dostaję już żadnych wpłat stypendialnych, a moim dotychczasowym budżetem gospodarowałam z myślą, że wracam do Polski pod koniec marca - żali się pani Agata.
- Konieczność dłuższego pobytu w Japonii stałaby się dla mnie trudna finansowo, a ciężko przewidzieć, kiedy Polska otworzy granice. Dlatego też bardzo bym chciała, by "LOT do domu" dotarł do Japonii jak najszybciej - podsumowuje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl