Tak oszukują na mięsie. "Nie boją się kontroli oraz kar"
Branża mięsna alarmuje, że do sprzedaży w sklepach w Polsce trafia mięso, które udaje polskie. Zdaniem Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń, pochodzi ono z Niemiec. W dodatku istnieje ryzyko, że jest zarażone pryszczycą.
W lutym 2025 r. Polski Związek Niezależnych Producentów Świń apelował do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi o zmianę przepisów dotyczących oznakowania mięsa w sklepach.
Bogusław Prałat, prezes PZNPŚ, informował PAP, że obowiązujące przepisy niewystarczająco chronią rolników i mogą wprowadzać w błąd konsumentów, którzy nie mają pewności, jaki jest kraj pochodzenia towaru.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Arabowie już zmienili Zakopane. Prowadzi biznes specjalnie pod nich
Fałszowanie mięsa w sklepach
Zdaniem Prałata, sytuację tę wykorzystują m.in. sieci handlowe, które sprzedają niemieckie mięso kosztem polskiej produkcji, co jeszcze bardziej pogłębia trudną sytuację polskich hodowców trzody chlewnej.
Mamy obowiązek oznaczać w sklepach pochodzenie mięsa flagą. Niestety, jeżeli świnie przyjadą np. z Belgi i zostaną ubite w zakładzie w Polsce, ich tożsamość jest tylko przekazywana do zakładu przetwórczego na dokumentach weterynaryjnych. Następnie zakład, który sprzedaje mięso z tych świń uznaje je jako polski produkt – przekazuje WP Finanse prezes PZNPŚ.
"Jest duże zagrożenie". Branża mięsna alarmuje
Kolejnym zagrożeniem jest ryzyko trafienia do sklepów w Polsce mięsa zarażonego pryszczycą (Foot and mouth disease) – wysoce zaraźliwą chorobą wirusową zwierząt. 10 stycznia 2025 r. niemieckie służby weterynaryjne potwierdziły pierwsze od 37 lat ognisko pryszczycy na terytorium Niemiec u trzech wołów domowych. Gospodarstwo, w którym wystąpiła choroba jest w odległości ok. 70 km od granicy z Polską, w Brandenburgii.
W odpowiedzi na to Wielka Brytania wprowadziła embargo na niemieckie mięso. W Polsce nie zdecydowano się na zakaz importu z Niemiec, ale – jak podaje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi – wdrożono dodatkowe środki kontroli oraz postawiono w stan gotowości służby weterynaryjne na całym terytorium kraju. Ponadto wdrożono dezynfekcję pojazdów przewożących zwierzęta parzystokopytne.
Zdaniem prezesa PZNPŚ, sytuacja ta może stwarzać zagrożenie, ponieważ Niemcy, ze względu na nadmiar mięsa, mogą zwiększyć eksport trzody chlewnej oraz mięsa do Polski.
Na ten moment sytuacja wygląda obiecująco i wierzę, że w Niemczech nie ma więcej ognisk choroby – uspokaja jednak Bogusław Prałat.
Kraj, w którym wystąpi pryszczyca, narażony jest na bardzo duże straty ekonomiczne w przemyśle mięsnym oraz hodowli. Choć ludzie są wrażliwi na zakażenie, to pryszczyca nie jest u nich śmiertelna i zwykle przebiega łagodnie.
Do tej pory nie wykryto kolejnego ogniska pryszczycy w Niemczech, ale kontrole graniczne transportów zwierząt z Niemiec do Polski zostały utrzymane do 7 marca br. informował PAP Krzysztof Jażdżewski, Główny Lekarz Weterynarii. Pomimo poprawy sytuacji epidemiologicznej, nadal kluczowym problemem pozostaje oznakowanie mięsa i jego rzeczywiste pochodzenie.
W opinii niemieckiego, Federalnego Ministerstwa Żywności i Rolnictwa, obowiązki w zakresie etykietowania pochodzenia obowiązujące wszystkie państwa członkowskie UE są wystarczająco szczegółowe, aby zapobiec wprowadzaniu konsumentów w błąd co do pochodzenia mięsa.
Przepisy te wymagają podania konkretnych informacji dotyczących określonych etapów przetwarzania, np. miejsca uboju – czytamy w odpowiedzi Federalnego Ministerstwa Żywności i Rolnictwa przesłanej WP Finanse.
Nieprawidłowości w co piątym sklepie
W związku ze stwierdzeniem pryszczycy na terytorium Niemiec i istniejącym zagrożeniem rozprzestrzenienia się choroby w Polsce, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) w lutym przeprowadziła kontrolę doraźną w zakresie jakości handlowej mięsa wieprzowego (opakowanego oraz luzem) oferowanego do sprzedaży w sklepach wielkopowierzchniowych na terenie całego kraju.
Szczególną uwagę zwrócono na mięso wieprzowe pochodzące z Niemiec.
Jeśli mięso wieprzowe jest sprowadzane do Polski np. z Niemiec, to stosowna informacja w postaci wskazania miejsca chowu i uboju w Niemczech musi być podana na etykiecie – przekazuje WP Finanse Tomasz Białas, dyrektor Biura Strategii i Kontroli Wewnętrznej w Głównym Inspektoracie Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Inspektorzy skontrolowali łącznie 33 sklepy wielkopowierzchniowe, natomiast nieprawidłowości stwierdzono w 7 skontrolowanych podmiotach (21,2 proc.). Łącznie skontrolowano 164 partie mięsa wieprzowego o masie 2 234,9 kg.
Z powodu nieprawidłowego znakowania zakwestionowano 16 partii mięsa wieprzowego (9,8 proc. ogółu skontrolowanych partii) o masie 113,7 kg. Zakwestionowano wyłącznie partie mięsa, które oferowano do sprzedaży konsumentowi finalnemu luzem (17,4 proc. partii skontrolowanych).
W przypadku pięciu partii mięsa oznakowanego jako "polskie" co do miejsca chowu i uboju, inspektorzy zidentyfikowali, że informacje przedstawione na etykiecie dla konsumenta były nieprawdziwe.
W przypadku dwóch partii miejscem chowu i uboju była Belgia, dwie partie mięsa pochodziły ze zwierząt chowanych i ubitych w Niemczech, a w jednym przypadku - mięso pochodziło ze zwierząt chowanych i ubitych w Holandii.
W wyniku stwierdzonych nieprawidłowości, inspektorzy IJHARS wszczęli postępowania administracyjne w celu wymierzenia kar pieniężnych, w tym za wprowadzenie do obrotu towarów zafałszowanych. Handlowcom naruszającym interesy konsumenta grozi w tym przypadku kara finansowa w wysokości od 1000 zł nawet do 10 proc. rocznego przychodu.
Przepisy UE i krajowe jasno wskazują na obowiązek podawania informacji o pochodzeniu mięsa.
Jak podaje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, jeśli zwierzę urodziło się, było chowane i poddane ubojowi w jednym kraju, etykieta może zawierać informację o jego pochodzeniu z tego państwa. Jeśli natomiast chów i ubój odbywały się w różnych krajach, konieczne jest podanie zarówno miejsca chowu, jak i miejsca uboju. Dotyczy to świeżego, schłodzonego lub zamrożonego mięsa.
Do przepisów unijnych, na poziomie krajowym, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wprowadziło wymóg podawania powyższych informacji o miejscu chowu i uboju dla mięsa ze świń, z owiec, kóz i drobiu sprzedawanych bez opakowań "na wagę" – czytamy w odpowiedzi resortu.
Te informacje muszą być podawane polskim konsumentom w miejscu sprzedaży w formie słownej oraz pod postacią grafiki przedstawiającej flagę państwa pochodzenia.
A co z mięsem po przetworzeniu?
Jak podkreśla IJHARS, po przetworzeniu mięso staje się innym wyrobem, dlatego nie obowiązują już przepisy dotyczące oznaczania jego pochodzenia.
Nie oznacza to jednak, że można bezkarnie stosować określenie "produkt polski". Zgodnie z ustawą o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, oznaczenie to jest zarezerwowane wyłącznie dla wyrobów wyprodukowanych w Polsce z polskiego mięsa. Dopuszcza się jedynie dodatek surowców, takich jak przyprawy, jeśli nie są dostępne w kraju.
Według prezesa Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń, wiele zakładów nadal sprowadza półtusze i żywe zwierzęta z zagranicy, a mimo to reklamuje swoje wyroby jako polskie.
- Widocznie niektórym zakładom tak bardzo opłaca się oszukiwać, że nie boją się kontroli oraz kar. W Polsce gospodarstwa hodujące świnie są ciągle likwidowane. Uważam, że gdybyśmy bardziej promowali nasze mięso, zakłady mogłyby oferować lepsze stawki za tuczniki, co poprawiłoby bardzo trudną sytuację ekonomiczną produkcji świń w naszym kraju – podsumowuje prezes PZNPŚ.
Paulina Master, dziennikarka WP Finanse