"Ogrodzone" place zabaw, betonowe dżungle, osiedla przy stadionach. "Absurd. Tak się kończy wszechwładza deweloperów"
Polska przeżywa prawdziwy budowlany boom. Mało gdzie w Unii buduje się tyle co nad Wisłą. Jednak mieszkańcy nowych osiedli coraz częściej zwracają uwagę, że muszą płacić wysoką cenę tego sukcesu. Bo budynki są stawiane jeden obok drugiego, a place zabaw przypominają klitki. - Rynkiem rządzą deweloperzy - to absurd! - mówią nam ekspert.
W Krakowie nowe osiedle powstaje tuż przy stadionie drugoligowego klubu piłkarskiego RKS Garbarnia.
- Ciekawe po ile będą bilety na balkonach? - kpili użytkownicy serwisu Wykop. Innym jednak wcale nie jest do śmiechu. Przypominają, że to kolejna kontrowersyjna inwestycja mieszkaniowa w ostatnim czasie.
W Starych Babicach na przykład inwestor chce wybudować osiedle w sercu Lasu Bemowskiego - pomiędzy dwoma częściami znanego rezerwatu Łosiowe Błota.
Mieszkanie+. Muszyński: ok. 1 tys. już mieszka. Na decyzje czekamy nawet 1,5 roku. Obejrzyj wideo:
Decydując się na mieszkanie w dużych miastach, coraz częściej trzeba się liczyć z tym, że za chwilę przy wybranym bloku powstanie nowa, wielka inwestycja. Na warszawskiej Saskiej Kępie nowy blok wyrasta cztery metry od tego już istniejącego.
Dużych placów zabaw, na których dzieci mają mnóstwo atrakcji i miejsca do zabawy, dziś już właściwie się nie buduje. We Wrocławiu powstał plac dla... dwójki dzieci. Jest schowany za płotem i położony tuż przy parkingu.
"Sąsiedzkie balkony" - to przykład z Krakowa
Podobne architektoniczne "potworki" powstają właściwie w każdym mieście. Budowlany boom, który trwa w Polsce od kilku lat, nie jest tu bez znaczenia. Według niedawnego raportu Deloitte obecnie spośród krajów Unii więcej niż w Polsce buduje się tylko we Francji i na Łotwie. W zeszłym roku w naszym kraju oddano do użytku 185 tys. mieszkań, w tym roku może ich być jeszcze więcej.
Czy architekci nie płaczą, gdy projektują budynki w tak kontrowersyjnych miejscach?
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Skończyła się era dużych placów zabaw. To zdjęcie z nowego osiedla w Krakowie
- Akurat architekci niewiele do tego mają. To efekt ciągłych liberalizacji prawa budowlanego - odpowiada Rafał Szczepański, były prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Ma na myśli podpisaną przez prezydenta w zeszłym roku ustawę "Lex deweloper", która jeszcze bardziej uprościła procedury przy inwestycjach mieszkaniowych.
- Niezależnie od tego kto rządzi, prawo zawsze sprzyja deweloperom. A były nawet zakusy, żeby nie musieli oni uzyskiwać pozwoleń na budowę - dodaje Szczepański.
Architekt narzeka, że w Polsce rynkiem budowlanym rządzą deweloperzy, a nie spółdzielnie mieszkaniowe - jak na przykład na zachodzie Europy. I właśnie przez to, jego zdaniem, często nowe budynki stawia się byle gdzie, nie dbając o wygodę mieszkańców.
Ekspert dodaje też, że coraz więcej mieszkań jest kupowanych nad Wisłą pod inwestycje. A w końcu takiej osobie zależy, aby jak najlepiej ulokować swoje pieniądze. Wygoda mieszkańca jest dla sprawą drugorzędną.
W tym 10-letnim, 16-metrowym wieżowcu z Gdańska od początku są natomiast problemy w windami. W pewnym momencie w ogóle przestały one działać, a na półpiętrach trzeba było postawić krzesła, by mieszkańcy mogli odpoczywać podczas wspinania się na wyższe piętra
- Radzę przyzwyczaić się do architektonicznych "koszmarków". Będzie ich coraz więcej. Wynika to ze struktury własnościowej mieszkań w Polsce. U nas jest ona bardzo rozproszona, każdy jest właścicielem swojego mieszkania. Inaczej niż na przykład w Niemczech. Tam bloki są zwykle własnością spółdzielni. I w takim wschodnioniemieckim Görlitz w latach 90. wyjechało sporo osób. A zostały wysokie na kilkanaście pięter bloki z wielkiej płyty. Co zrobiono? Podejmowano decyzję o zmniejszeniu takich bloków o kilka pięter. U nas coś takiego nie byłoby możliwe. Przecież nikt nie zrzeknie się swojego mieszkania - opowiada ekspert.
"Przecież ludzie muszą gdzieś mieszkać"
Ale jest też druga strona medalu. W Polsce buduje się co prawda sporo, ale mieszkań jest ciągle zdecydowanie za mało. Na tysiąc mieszkańców w Polsce przypada u nas ok. 380 mieszkań - a to jeden z najgorszych wyników w całej Unii.
- To nie jest tak, że deweloperzy chcą stawiać byle jak, byle gdzie. Ale miejsc na duże inwestycje w miastach jest coraz mniej. Więc każdy wolny metr kwadratowy jest na wagę złota - słyszymy od innego architekta z Warszawy.
To już warszawska Saska Kępa. Tak mieszkańcy bloku protestowali przeciw inwestycji, która staje... 4 metry od ich okien
Pytamy go, czy sam zamieszkałby w którymś z budowanych przez siebie bloków. - Mieszkam w kamienicy i sobie to bardzo cenię - odpowiada dyplomatycznie.
- Nie można mieć ciastko i zjeść ciastko. Jak ktoś chce mieszkać blisko centrum, musi przyzwyczaić się, że sąsiad może zaglądać mu w okno. Można mieszkać daleko, ale wtedy trzeba stać w korkach. Jak widać, coraz więcej osób uznaje pierwszą opcję za mniejsze zło - słyszymy od architekta.
Poprosiliśmy też Polski Związek Firm Deweloperskich o komentarz w tej sprawie.
- Sam proces inwestycyjny średnio trwa około 5 lat, przy czym około połowę tego czasu zabierają sformalizowane procedury administracyjne, które spowalniają plany budowlane. Deweloperzy, choćby chcieli budować szybciej i więcej, nie są w stanie zrobić tego w aktualnych realiach. Składa się na to bardzo wiele czynników, a branża budowlana boryka się z problemami gwałtownie rosnących kosztów wykonawstwa i braku pracowników. Ponadto, ustawowe ograniczenia w obrocie ziemią spowodowały, że terenów pod inwestycje stale ubywa. Mimo stale rosnącego popytu nie da się więc budować na tyle sprawnie, by zaspokoić w pełni to zapotrzebowanie - usłyszeliśmy w tej organizacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl