Po sesji Fed wylewa wiadro zimnej wody
W czwartek w USA indeks S&P 500 stał przed poważnym zadaniem: przed wzrostami bronił obóz niedźwiedzi poważny opór na wysokości 1.104 pkt., do którego indeksowi brakowało 4,5 pkt.
19.02.2010 10:06
Wydawało się, że byki sobie z tym oporem bez większego wysiłku poradzą, ale trochę zamieszania wywołały publikowane w czwartek raporty makro i raport kwartalny Wal-Mart.
Przede wszystkim, nieco zawiodły inwestorów tygodniowe dane z rynku pracy. Okazało się, że przybyło 473 tys. nowych wniosków o bezrobocie (oczekiwano spadku z 440 do 430 tys.). Jednak średnia 4 tygodniowa spadła, a ogólna ilość wniosków nie zmieniła się, a to znacznie osłabiło negatywną wymowę tego raportu. Raport o inflacji w cenach producenta (PPI) też nie pomagał bykom. Inflacja wzrosła o 1,4 proc. m/m (oczekiwano 0,7 proc.), a bazowa o 0,3 proc. (oczekiwano 0,1 proc.). Co prawda Fed niespecjalnie zwraca uwagę na tę miarę inflacji, ale przed publikacją CPI takie dane nie były pozytywem.
Druga partia danych była lepsza. Indeks Fed z Filadelfii, pokazujący, jak zachowuje się gospodarka regionu, wzrósł mocniej niż oczekiwano (z 15,2 na 17,6 pkt.). Publikacja indeksów wskaźników wyprzedających (LEI) zazwyczaj nie wywołuje emocji, ale odnotujmy, że indeks wzrósł o 0,3 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,5 proc.). Jak widać można było ten zestaw danych interpretować (w zależności od nastrojów rynkowych) na dwa różne sposoby. Przeważył optymizm, co dobrze świadczy o sile obozu byków.
Indeksy giełdowe od początku sesji pełzły na północ, ale od czasu do czasu włączała się podaż i sprowadzała je do poziomu środowego zamknięcia. Rynek najwyraźniej bał się bardzo oporu na indeksie S&P 500, o którym na początku komentarza pisałem. Po godzinie 20.00 nagle rynek się obudził i pokonał opór, co dodatkowo zwiększyło siłę byków. Przyczyną tego skoku była podobno informacja mówiąca o tym, że katastrofa samolotu w Texasie nie była spowodowana atakiem terrorystycznym. Podobno byli gracze, którzy po informacji o katastrofie zagrali na krótko, a po dementi zamykali krótkie pozycje sztucznie zwiększając popyt. Nie wykluczałbym tego wytłumaczenia. Udało się naruszyć (ale tylko naruszyć) opór.
Po sesji Fed podniósł o 0,25 pkt. proc. stopę dyskontową (z 0,5 do 0,75 proc.), czyli stopę, po której pożycza środki bankom komercyjnym. Fed tłumaczy takie posunięcie "normalizacją" swojej polityki, a sam ruch był oczekiwany, bo tydzień temu zapowiedział go Ben Bernanke, szef Fed. Jednak spodziewano się, że Fed zdecyduje się na taki ruch najwcześniej w marcu. Nagła decyzja, niezwiązana ze standardowym, planowanym posiedzeniem, daje więcej do myślenia, niż sam fakt podniesienia stóp. Fed zasygnalizował bardzo wyraźnie (i bardzo chciał, żeby to był wyraźny sygnał): kończymy łagodną politykę monetarną. Skąd taka decyzja? Fed najwyraźniej zaczyna się bać inflacji. .
Jaki może być skutek tej decyzji? Widzimy rano, że pierwsze reakcje są takie, jakich można się było spodziewać: indeksy na całym świecie mocno spadają, kurs EUR/USD zanurkował. Może się jednak okazać, że gracze w USA dojdą do wniosku: skoro tak szybko i nieoczekiwanie podnieśli stopę dyskontową (zostawiając jeszcze na długo główną), to znaczy, że uważają, iż gospodarka jest w bardzo dobrym stanie. Reakcja (końcowa) rynków amerykańskich może więc zaskoczyć in plus. Wiele jednak zależy od dzisiejszych danych o inflacji.
GPW rozpoczęła czwartkową sesję spadkiem WIG20. Szkodziło naszej giełdzie słabe zachowanie giełd w Niemczech i Francji. Najbardziej na indeksie ważyły banki, które były przedtem liderami zwyżki. Bardzo dobrze zachowywały się spółki sektora medialnego (TVN, Agora) reagujące na lepszy od oczekiwań raport kwartalny, który opublikowała TVN. Po dwóch godzinach marazmu również u nas (tak jak i na innych giełdach) indeksy zaczęły pełznąć na północ, ale skończyło się to dosyć szybko i zapanował marazm połączony z delikatnym trendem spadkowym.
Po publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy to delikatne osuwanie zakończyło się ostrym i całkowicie bezsensownym załamaniem. WIG20 tracił 1,5 procent, mimo że w Europie indeksy po prostu wróciły do poziomu środowego zamknięcia. GPW zachowuje się bardzo niepewnie i jest słaba. Wygląda to tak jakby rynek bał się oporu w oknie bessy z 4 lutego (pierwszy spadek o 4 procent), czyli poziomu 2.286 pkt. Nasi gracze boją się, że wzrosty na innych giełdach są tylko korektą spadków, po której indeksy znowu zabarwią się na czerwono. .
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi