Służba zdrowia leży, a on kupuje nowe BMW
Śledząc ostatnie lata w polityce Bartosza Arłukowicza można wysnuć dwa wnioski: ten polityk najbardziej lubi stanowiska i luksusowe auta. W ciągu ostatnich miesięcy minister zdrowia kupił sobie dwie nowe limuzyny: służbową do resortu i prywatną!
Arłukowicz był najbardziej znany jako człowiek, który wygrał program TVN "Agent". Potem zabłysnął w komisji śledczej ds. afery hazardowej. Szybko znalazł się na celowniku Platformy. Najpierw z posła opozycji stał się pełnomocnikiem rządu ds. osób wykluczonych. Zapewniał, że nie o stanowisko i zaszczyty mu chodzi, a o to, by zrobić wiele dobrego. Jeszcze tego samego dnia dostał jednak rządową limuzynę, swojego prywatnego jaguara mógł odstawić do garażu a jako minister szybko poczuł władzę.
Jako pełnomocnik ds. wykluczonych Arłukowicz nie zrobił kompletnie nic. Urząd został zresztą, wbrew zapowiedziom premiera Donalda Tuska, zlikwidowany po siedmiu miesiącach, a Arłukowicz został awansowany na ministra zdrowia. Istnienie biura pełnomocnika kosztowało nas 300 tys. zł. Ale w resorcie przy ul. Miodowej i zarobki były większe, i budżet urzędu lepszy, no i limuzyna ministerialna większa. A po roku okazała się nie dość elegancka, więc resort kupił Arłukowiczowi kolejną.
Arłukowicz dobrze jednak wie, że fotel ministra zdrowia bywa bardzo gorący. Od dawna jego nazwisko pojawia się na giełdzie kandydatów do wymiany przy rekonstrukcji rządu. Czyżby właśnie dlatego minister Arłukowicz przygotowywał sobie miękkie lądowanie, przynajmniej jeśli chodzi o lądowanie skórzanych samochodowych fotelach? Nawet jeśli straci w końcu rządową limuzynę, w garażu czekać będzie na niego świeżo kupione bmw 530. Ten luksusowy samochód zastąpił w garażu wysłużonego już jaguara.
Dziś w Fakcie polecamy też: Richardson wyprawiła synowi huczne urodziny