Wykluczony - bezrobotny Polak
Jedną z przyczyn degradacji społecznej bezrobotnych jest mizeria polskich zasiłków
07.07.2010 | aktual.: 07.07.2010 16:05
Jedną z przyczyn degradacji społecznej bezrobotnych jest mizeria polskich zasiłków. Należą one obecnie do najniższych w Europie. Osoby bez pracy najczęściej czują się wykluczeni.
Czym ma być właściwie zasiłek dla bezrobotnych? W krajach Europy podchodzi się do tego w rozmaity sposób. Różne są zasady naliczania świadczeń, różna ich wysokość. Różnią się też cele, którym, z punktu widzenia państwa, zasiłek ma służyć. W krajach bogatszych przyjęto na ogół, choć też nie wszędzie, pewną zasadę. Wysokość zasiłku nie powinna zbyt wyraźnie odbiegać od wysokości ostatniej pensji. Taki stan rzeczy ma zapobiegać znacznemu obniżeniu stopy życiowej, poczuciu odsunięcia na boczny tor. Inne, biedniejsze kraje, którym budżet nie pozwala na prowadzenie takiej polityki, muszą wybrać odmienną drogę.
W państwach Europy Wschodniej zasiłek nie ma często związku z wysokością ostatniej pensji. Jest śmiesznie – czy może raczej: dramatycznie – niski. Wystarcza jedynie na pokrycie podstawowych potrzeb, a często i to nie. Do wyjątków należą tu Czechy, gdzie zasiłek został ustalony na poziomie 50 proc. średniej krajowej pensji. Zasiłek powinien być zarazem czynnikiem skłaniającym do intensywnego szukania pracy. Jeśli jest tylko nieco niższy od poborów, a przy tym między nim a pensją istnieje wyraźna zależność, pełni rolę motywacyjną. Pracownicy wiedzą, że opuszczając szeregi bezrobotnych, zarobią więcej.
W Polsce między wysokością przeciętnego zasiłku (ponad 500 zł) a średnią krajową płacą (ponad 3 tys.) nie ma widocznego związku. Powoduje to poszerzanie tzw. szarej strefy. Nie motywuje natomiast do szukania stałego zajęcia. Przeciętny bezrobotny w Polsce kombinuje raczej w ten sposób. Trzeba znaleźć pracę na czarno. Zarobek też nie będzie co prawda zbyt wysoki, ale zasiłek stanie się swoistym „dodatkiem do pensji”. Jedno z drugim pozwoli jakoś przeżyć. Tymczasem np. w Danii czy Szwecji na ogół nie zdarza się, by szukający pracy myślał w ten sposób. Przebywanie na zasiłku i dorabianie sobie na boku należy tam do rzadkości. Można założyć, że takie podejście do sprawy – inne na Zachodzie, inne w Polsce – weszło już na stałe do systemu zachowań. Zmienić coś w tym zakresie nie będzie łatwo. Tym bardziej, że zagrożenie bezrobociem, mimo powolnego wychodzenia z kryzysu, bynajmniej nie maleje. A w związku z tym o wzroście polskich zasiłków nie ma na razie co marzyć.
Na północ po naukę
Bezrobocie i wysokość zasiłków to problemy, które wymagają nowych rozwiązań. Stare bowiem nie wystarczają. Już teraz o pewnych zjawiskach mówi się z niepokojem. I to nawet w bogatych krajach zachodnich. Martwi fakt, że między pracującą i niepracującą częścią społeczeństwa tworzą się coraz wyraźniejsze podziały. Ta pierwsza dźwiga na swoich barkach coraz bardziej uciążliwe świadczenia socjalne. Ta druga – jest ich odbiorcą. Zwracają też uwagę duże różnice poziomu bezrobocia w różnych krajach europejskich.
Kraje z silną gospodarką, mogące liczyć na własne firmy z ugruntowaną renomą, wypadają tu lepiej. Niskie bezrobocie łatwiej utrzymać tam, gdzie gospodarka opiera się na pracownikach z rozwiniętymi kwalifikacjami, na nowoczesności, wiedzy. Natomiast do regionów, gdzie wielu pracowników ma niskie kwalifikacje, bezrobocie ma łatwiejszy dostęp.
Co może być wyjściem z sytuacji? Co zagwarantuje stosunkowo szybkie obniżanie pułapu bezrobocia? Na pewno egzamin zdaje sprawny system szkoleń i „zmuszania” bezrobotnych do aktywności. Jak podaje Forbes, największe sukcesy w tej dziedzinie osiągnęła nie będąca członkiem Unii Norwegia. Poziom bezrobocia wynosi tam zaledwie nieco ponad 3 proc. Przy tym Norwegowie sprawnie rozbudowali systemy pomocy bezrobotnym. Organizują szkolenia, wspierają w szukaniu zajęcia. Utrzymanie niektórych miejsc pracy jest dofinansowywane przez rząd. Wniosek z tego jeden: państwo nie może poprzestawać na zasiłkach. W walce z bezrobociem trzeba uciekać się do bardziej pomysłowych, urozmaiconych metod.
jk