Zakaz handlu zatrzymał sklepy. Niektóre i tak ściągają ludzi do pracy w niedzielę
Od lutego markety nie mogą już prowadzić stacjonarnego handlu w niedzielę. Rząd zaostrzył bowiem zakaz, który był wcześniej bez problemu omijany przez największych graczy na rynku. Jak się jednak okazuje, niektórzy pracownicy również teraz pracują w niedzielę. Przyznaje się do tego Biedronka. Część sieci handlowych decyduje się też na otwarcie swoich sklepów, bazując na zapowiedziach rządu, który zapowiadał ułatwienie zakupów w związku z napływem uchodźców.
Po uszczelnieniu zakazu handlu w niedzielę część sieci handlowych postawiła na poszerzenie swoich usług o realizację zamówień składanych przez internet - podaje portal bankier.pl. sieci postawiły na poszerzenie swoich usług o realizację zamówień składanych przez internet.
Jak informuje serwis, w niedziele - choć sklepy nie są dostępne dla klientów - pracuje część sprzedawców zatrudnionych w Biedronce. Realizują oni zamówienia składane przez internet.
Biuro prasowe sieci przekazało portalowi, że skala tego zjawiska nie jest duża i dotyczy to kilkudziesięciu sklepów w kraju, podczas gdy w sumie w Polsce jest już ponad trzy tysiące placówek Biedronki. Za pracę w niedzielę pracownicy dostają do odebrania wolny dzień. Przypomnijmy, że Biedronka realizuje dostawy do domów we współpracy z firmą Glovo.
Część sklepów otwarta nawet w niedzielę
Poza tym część sklepów - należących do różnych sieci - zdecydowała się nawet na otwarcie drzwi dla klientów w niedzielę, mimo obowiązującego zakazu. Wszystko za sprawą zapowiedzi rządu z końca lutego, kilka dni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Inflacja poszybuje w górę. "Najgorsze dopiero przed nami"
Do Polski zaczęli wtedy przybywać ukraińscy uchodźcy, którzy potrzebowali szerokiej pomocy. Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej, zaapelowała wtedy na Twitterze, by "ze względu na stan wyższej konieczności" otworzyć w niedziele sklepy w województwie podkarpackim i lubelskim. Zapewniała, że rząd wprowadzi w tym zakresie odpowiednie regulacje prawne.
Chwilę po apelu Marleny Maląg rozpoczęła się konferencja prasowa, na której Piotr Müller, rzecznik rządu, poinformował, że zakaz handlu w niedzielę można znieść w "stanie wyższej konieczności".
Mimo tych zapowiedzi żadnych regulacji prawnych nie ma, ale część sklepów na Lubelszczyźnie i na Podkarpaciu i tak zdecydowała się na otwarcie. O to, czy nie warto umożliwić handlu w całej Polsce, bo uchodźcy trafiają do wszystkich regionów naszego kraju, zapytali w interpelacji poselskiej Krzysztof Piątkowski i Krystyna Skowrońska. Odpowiedź Marleny Maląg nie pozostawia żadnej nadziei: nie ma na to szans.
Rząd przymyka oko
Z nieoficjalnych ustaleń "DGP" wynika, że po wybuchu wojny w Ukrainie każdy przypadek otwarcia sklepu w niedzielę z uwagi na potrzeby uchodźców będzie oceniany oddzielnie. "Jeśli okaże się, że prowadzenie sprzedaży w taki dzień jest faktycznie uzasadnione z powodu trwających migracji, inspektor pracy poprzestanie na upomnieniu lub środku wychowawczym (przepisy umożliwiają odstąpienie od ukarania grzywną). Jeśli jednak okaże się, że jest to jedynie sposób na omijanie zakazu handlu w niedziele, właściciel placówki musi liczyć się z sankcją karną" - podawała gazeta.
WP Finanse na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski