Brakuje jaj, ceny rosną. Co czeka nas przed Bożym Narodzeniem?
Ceny jaj już teraz są wysokie, ale wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek podwyżek. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz (KIPDiP) ostrzega, że przed nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia konsumenci mogą zapłacić jeszcze więcej.
Według danych Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, ceny jaj w transakcjach hurtowych wzrosły o ponad połowę w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Jajka klasy M podrożały aż o 60 proc. w stosunku do ubiegłego roku, a klasy L o 50 proc. Na rynku profesjonalnym klatkowe jaja M kosztują już 65 groszy za sztukę, a L - 75 groszy. Jeszcze więcej trzeba zapłacić za jaja ściółkowe - odpowiednio 70 i 80 groszy.
Król mebli z Sulęcina. Liczył na szybki zarobek. Puściły mu nerwy
Ceny jaj odleciały
Jak przekazuje redakcji WP Finanse Katarzyna Gawrońska, szefowa Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, wzrost cen w hurcie niebawem przełoży się na ceny detaliczne.
Skala wzrostów cen jest w tych dniach tak duża, że konsumenci powinni spodziewać się wyższych cen lada tydzień – przekazuje nam Katarzyna Gawrońska.
Ekspertka wyjaśnia, że na rynku jaj występuje tzw. efekt opóźnienia (effect lag). Oznacza to, że zmiany cen w hurcie przenoszą się na rynek detaliczny z pewnym opóźnieniem – czasem sięgającym kilku tygodni lub nawet miesięcy. Związane jest to z długoterminowymi kontraktami zawieranymi w łańcuchu dostaw.
Przed świętami może być drożej
Obecny wzrost cen zbiegł się z okresem największego w roku zapotrzebowania na jaja. Jak tłumaczy Gawrońśka, przed Bożym Narodzeniem Polacy tradycyjnie kupują ich najwięcej – do wypieków, sałatek i świątecznych potraw. Drugim okresem zwiększonego popytu, choć z mniejszą dynamiką zwyżek, jest Wielkanoc.
Podwyżki przed Bożym Narodzeniem są bardzo prawdopodobne. W polskich realiach może się jednak zdarzyć, że będą one znacząco mniejsze niż w handlu hurtowym – zaznacza szefowa Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Jej zdaniem duże sieci handlowe mogą próbować ograniczyć skalę podwyżek, sprzedając jaja nawet poniżej kosztów zakupu. To zjawisko – nazywane potocznie "dotowaniem konsumentów" – występowało już wcześniej w przypadku podstawowych produktów spożywczych.
Kryzys na rynku jaj
Jednym z głównych powodów wzrostu cen jest seria ognisk grypy ptaków, która w ostatnich miesiącach dotknęła nie tylko polskie, ale i europejskie fermy drobiu. Problem pogłębiła także rosnąca liczba przypadków tzw. rzekomego pomoru drobiu, prowadzącego do masowych strat w stadach.
– Jaj po prostu nie ma. Nie daliśmy rady odbudować stad po chorobach zakaźnych, które je wcześniej zdziesiątkowały. Nie da się, jak to ma miejsce na przykład w fabryce, odtworzyć potencjału produkcyjnego w kilka tygodni. W rolnictwie zajmuje to długie miesiące, a teraz dodatkowo ten proces został przerwany przez nowe ogniska chorób drobiu – zauważa Katarzyna Gawrońska z KIPDiP.
Co z importem?
Sytuację pogarsza fakt, że problem dotyczy nie tylko Polski, ale praktycznie całej Europy. Jak wyjaśnia Katarzyna Gawrońska, import z zagranicy nie rozwiąże więc problemu.
– Podobna sytuacja jak w Polsce występuje wszędzie na świecie. Globalnie podaż jaj jest niższa niż popyt. W Polsce jaj produkujemy więcej, niż konsumujemy, dlatego jesteśmy drugim największym globalnym eksporterem świeżych jaj w skorupkach. Co szóste jajo kurze, które jest przedmiotem światowego handlu, pochodzi z Polski. W związku z tym alternatyw dla krajowej produkcji brak – zwraca uwagę szefowa Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Paulina Master, dziennikarka WP Finanse