Dyskryminacja ze względu na wygląd
Gdzie kończy się dress code, wymogi bezpieczeństwa, a gdzie zaczyna dyskryminacja ze względu na wygląd? Warto znać swoje prawa. Sądy coraz częściej opowiadają się za osobami, które padły ofiarą dyskryminacji w pracy
20.08.2013 | aktual.: 20.08.2013 15:24
7 tys. zł za obelgi
Taką sumę w ubiegłym roku otrzymała od swojego pracodawcy doradczyni klienta, która była regularnie wyzywana przez swoją szefową. Decyzję wydał sąd Okręgowy i Pracy oraz Ubezpieczeń Społecznych w Łodzi. W firmie, w której pracowała obowiązywał strój służbowy: marynarka i biała koszula. Mimo stosownej prezencji, przełożona a zarazem współwłaścicielka firmy, publicznie, także przy klientach, krytykowała jej wygląd i ubiór. Niejednokrotnie krzyczała na nią, używając określeń typu: „tandeciara”, „bublara”, królowa kiczu i tandety”. Pracownica przeszła załamanie nerwowe i pozwała zatrudniającą ją firmę.
Na sali sądowej stwierdzono złamanie zasady równego traktowania. Sąd uznał też, że doszło do molestowania i naruszenia godności pracownicy. Dodatkowym obciążeniem była w tym przypadku dyskryminacja ze względu na bezdzietność. Pracownica słyszała uszczypliwe komentarze ze względu na swoje starania o zajście w ciążę. I z racji nieposiadania dzieci, musiała pracować więcej niż ustawowe osiem godzin. Dostawała polecenia wcześniejszego otwieranie biura, zawożenia dokumentów po godzinach pracy.
Szafowa spółki złożyła apelację od wyroku. Sąd II instancji oddalił ją.
Kara za długie włosy
Wymóg prezencji, czyli odpowiedniego wyglądu w pracy, obowiązuje też w służbach mundurowych. Zbigniew Wawrzyńczak, policjant pełniący służbę w Wydziale Konwojowym Komendy Wojewódzkiej w Łodzi, aby nie zostać rozpoznanym przez przestępców, zapuścił włosy. Jego przełożeni zażądali zmiany fryzury. Mimo, że funkcjonariusz skrócił włosy, wszczęto w jego sprawie postępowanie dyscyplinarne. Został uznany za winnego naruszenia dyscypliny służbowej i zdegradowany na niższe stanowisko.
Polecamy: Często chorujesz? Szef może cię zwolnić
Starszy sierżant odwołał się od tej decyzji. Komendant główny policji utrzymał karę w mocy. W styczniu Zbigniew Wawrzyńczak skierował sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Policjanta bezpłatnie reprezentuje Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Zdaniem organizacji złamane zostało prawo, bo w policyjnym regulaminie nie są jasno sprecyzowane przepisy stanowiące o wyglądzie funkcjonariuszy.
Zbigniew Wawrzyńczak zapowiada, że jeśli nie pomogą polskie sądy, złoży skargę do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu.
- W służbach mundurowych wygląd jest częścią prestiżu i wizerunku zawodu. Jednak przepisy powinny jasno określać zasady obowiązującego dress codu funkcjonariuszy. Inną sprawą są natomiast względy bezpieczeństwa. Jeśli są obiektywnie uzasadnione, gdy dotyczą przepisów Bezpieczeństwa i Higieny Pracy – np. zakaz noszenia długich włosów w fabrykach podczas pracy przy maszynach; długich paznokci w laboratorium czy zawodach związanych z medycyną; minimalny wzrost w miejscu, gdzie operatorzy wózków widłowych mogą kogoś nie zauważyć, są one wytłumaczalne i uzasadnione. Niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał rację pracodawcy, który nie pozwolił pielęgniarce nosić w pracy łańcuszka z krzyżykiem. Chodziło głównie o łańcuszek, który mógł się gdzieś zaczepić lub mógł go zerwać agresywny pacjent – komentuje Krzysztof Śmiszek, prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.
Zobacz: Biznesowy savoir-vivre
Czasy się zmieniają
W Danii tolerancja jest wpisana w kulturę. Dotyczy to również rynku pracy. W Skandynawii nikt nie zwraca uwagi, kto jak wygląda. W rekrutacji działa zasada - jesteś dobry- masz pracę. - Sam korzystam z usług prawnika, który nosi dredy i jest po szyję wytatuowany. I nie przeszkadza mu to być jednym z lepszych adwokatów w Kopenhadze. Również poglądy są w pracy prywatną sprawą. Nie wypada pytać, kto ma jakie sympatie polityczne. Ja także, nigdy nie bylem tu dyskryminowany za narodowość – opowiada Robert Szymanowicz, przedsiębiorca z Danii.
Na szczęście sytuacje, kiedy nie liczy się wygląd, a kwalifikacje pracownika zdarzają się coraz częściej w Polsce.
Polecamy: Często chorujesz? Szef może cię zwolnić
Wytatuowany m.in. na dłoniach Maciej Twaróg z Nowej Huty pracował przez cztery lata jako kierownik w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa. W pracy odnosił sukcesy, m.in. otrzymał odznakę „Zasłużony dla dzielnicy Zwierzyniec”. Jednak siedemnastu jego współpracowników złożyło na Twaroga donos domagając się m.in. „odsunięcia pracownika od funkcji kierowniczych”, głównie z powodu jego wyglądu. Dyrektor placówki zignorował niezgodne z prawem anonimowe pismo, a Maciej Twaróg umieścił je na swoim profilu portalu społecznościowego.
Hortensja Saj, absolwentka pedagogiki, pracownica społeczna w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej pod Toruniem uważa nawet, że Polska staje się coraz bardziej tolerancyjna.
- Mam w naszym wiejskim GOPS-ie dobre doświadczenia. Może czasy się zmieniają. Dostałam tę pracę startując w konkursie, nikt nie oceniał mnie po długości dreadów, ale po kompetencjach. Do pracy staram się je zaplatać, ale nie ukrywać. Panie z gminy tylko czasem pytają, czy mi nie ciężko, albo nie za gorąco – skomentowała Hortensja Saj.
Trzeba znać swoje prawa
Dokładnie nie wiadomo, jaka jest skala dyskryminacji w naszym kraju ze względu na wygląd w miejscu pracy, bo wiele spraw kończy się ugodą przedsądową. Często kandydaci nawet nie zdają sobie sprawy, że padają ofiarą dyskryminacji.
- Wiele osób nie wie, że potencjalny pracodawca nie ma prawa prosić o zdjęcie. Artykuł 22 Kodeksu pracy wyraźnie mówi, o jakie informacje może pytać pracodawca. Jest to lista zamknięta obejmująca m.in. wykształcenie, doświadczenie. Nie ma prawa nawet pytać o wiek – tłumaczy Krzysztof Śmiszek.
Osoby, które czują się dyskryminowane mają prawo wystąpić do sądu pracy z roszczeniem o dyskryminację. I to na każdym etapie, począwszy od procesu rekrutacji do ewentualnego zwolnienia skończywszy.
- Oczekiwane odszkodowanie może mieć dwa elementy: rekompensatę utraconych wartości materialnych, zarobków oraz zadośćuczynienie za straty moralne, cierpienie psychiczne – mówi ekspert.
Krzysztof Śmiszek podkreśla jednak, żeby nie mylić dress codu obowiązującego w firmie z dyskryminacją ze względu na wygląd. Dyskryminacja to nierówne traktowanie, które bezpodstawnie, nieobiektywnie różnicuje pracowników. Dress code to wewnętrzne zarządzenia mające za zadanie wykreowanie wizerunku firmy. Na przykład w bankach wytyczne dotyczące długości spódnicy czy wysokości szpilek są bardzo uściślone.
- Pracodawca może wprowadzać dress code, ale zgody z normami społecznymi. Np. nie może wprowadzić w firmie obowiązku chodzenia w samej bieliźnie. W Kodeksie pracy znajduje się zasada równego traktowania, te przepisy mają naprawdę znaczenie. Choć katalog cech prawnie chronionych nie zawiera wyglądu, jest on otwarty. Potwierdza to też orzeczenie Sądu Najwyższego z zeszłego roku, w którym podkreślono, że cechą prawnie chronioną jest także np. wygląd lub nosicielstwo wirusa HIV – podsumowuje Krzysztof Śmiszek.
Anna Urbańczyk,JK,WP.PL
Krzysztof Śmiszek- prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i Podyplomowego Studium Prawa Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Asystent naukowy w Zakładzie Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2003-2005 prawnik w Biurze Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, gdzie zajmował się analizą i praktycznym stosowaniem ustawodawstwa antydyskryminacyjnego. Ekspert organizacji pozarządowych zajmujących się przeciwdziałaniem dyskryminacji.
Zobacz: Biznesowy savoir-vivre