Kariera? Wszędzie byle nie tu
Ludzi uciekających od tzw. kariery w polskim wydaniu nie brakuje. Niektórzy jadą za granicę. Inni realizują swoje pomysły poza oficjalnym obiegiem.
23.11.2010 | aktual.: 23.11.2010 12:58
Silni czy słabi?
Nie brakuje opinii mówiących, że emigracja wynika z braku odwagi. Że decydują się na nią jednostki słabe i nieodpowiedzialne. Nie tak dawno w tym duchu wypowiadała się nawet osoba, piastująca jedno z najwyższych stanowisk w państwie.
Czy tak jest istotnie? Być może, czasami. Ale pogląd przeciwny jest przynajmniej równie bliski prawdy. Czy nie można odebrać jako słabości decyzji o pozostaniu na polskiej prowincji? Z pensją 1,5 tys. zł, bez perspektyw i szans na rozwój? A jako wewnętrznej siły – wyjazdu do obcego kraju? Z nadzieją na dobrą pracę, a może jeszcze – na ciekawą życiową przygodę?
Dla wielu ludzi, zwłaszcza młodych, Polska najzwyczajniej przestaje być konkurencyjna. Nie każdemu w wieku 22, 25 lat chce się kursować bez końca na trasie dom – biuro, z ewentualnym sobotnim wypadem do wciąż tego samego pubu czy kina. Czy nie lepiej zaryzykować wyjazd na Zachód, a może w ogóle na drugi koniec świata?
Janek i Piotr
Jeszcze nie tak dawno chodzili do tej samej klasy. Janek został w kraju. Pracuje w urzędzie miejskim niewielkiego miasta. Kupił 15-letni samochód, komputer, skuter i komórkę. Wyjechał na tydzień do Hiszpanii. Wszystko na kredyt. O własnym mieszkaniu nawet nie myśli. Jeśli nie zdarzy się cud, będzie robił mniej więcej to samo do emerytury, która dziś też wydaje się mniej pewna niż kiedyś.
Piotr kilka lat temu zainteresował się buddyzmem. Dziś z tego zainteresowania już nic mu nie zostało. Dzięki niemu wyjechał jednak do Nepalu. Jakiś czas mieszkał w Indiach, gdzie, jak wspomina, każdy dzień był walką o przetrwanie. Jego droga wiodła później do Australii, a w końcu na wyspę Bali. Ma tam domek, kupiony za śmieszne pieniądze. Od czasu do czasu przyjeżdża do Polski. Najczęściej zimą, bo, jak mówi, trochę tęskni za śniegiem i mrozem. Rozprowadza tu wśród znajomych indonezyjskie rękodzieło, przyczyniając się do rozwoju szarej strefy. Nie ukrywa, że o przyszłości na razie nie myśli. Niedawno spotkali się na piwie. Po godzinie nie bardzo mieli o czym rozmawiać. Może zresztą rozmowa by się rozkręciła, ale Janek się pożegnał. Nagle poczuł się od Piotra… znacznie młodszy, mimo że urodził się dwa miesiące wcześniej. Mniej doświadczony, po prostu gorszy. Czy miał rację? Jasne, że nie. Sam fakt wyjazdu nie czyni przecież człowieka bardziej wartościowym. Pozazdrościł po prostu koledze życiowego
doświadczenia, przeżyć i wspomnień.
Naukowcy się niepokoją
W mediach pojawiają się stwierdzenia, że ucieczka z polskiego rynku pracy młodych, wartościowych ludzi powinna niepokoić. Ci, którzy wyemigrowali, przeważnie nie noszą się z zamiarem powrotu. Postawa tych, którzy żyją „nie wiadomo z czego”, niepokoi być może jeszcze bardziej. Każdy, kto się uchyla przed dokładaniem do wspólnej kasy (czyli przed płaceniem podatków)
, staje się obiektem zagadkowym. Może nawet budzącym obawę. Nie wiadomo w końcu, co mu przyjdzie do głowy.
Niewiele się jednak robi, by to zmienić. I niestety, chyba tak pozostanie. Choćby z tego względu, że „ludzie na stanowiskach” nie chcą, bądź nie umieją, spojrzeć na świat oczami młodego, pozbawionego perspektyw człowieka. Ich wypowiedzi dają tego dowód. Biadolą, że kto nie pracuje „na etacie”, odcina sobie drogę do emerytury. Zastanawiają się, dlaczego młodzi nie zakładają własnych firm. Dzięki temu mogą przecież ubiegać się o pomoc z Unii czy z urzędu. Pouczają, że aktywność w szarej strefie jest działaniem na szkodę gospodarki. Hamuje przecież rozwój PKB i różnych innych ekonomicznych świętości.
Najwyraźniej nie przychodzi im do głowy, że ludzie, zwłaszcza młodzi, patrzą na owe świętości z dużym sceptycyzmem. Może się zdarzyć, że po zdobyciu i utrzymaniu przez 40 lat dobrej posady będzie ich stać na zwiedzanie świata po 60-tce. Czy jednak szansa na to jest duża?
Prowadzenie firmy w Polsce zbyt często bywa drogą przez biurokratyczną mękę. System emerytalny to wielka niewiadoma. Papierków, zezwoleń, zakazów i kontroli raczej przybywa niż ubywa. W dziedzinie swobody gospodarczej Polska jest za wieloma krajami Trzeciego Świata. Co gorsza, obietnice poprawy sytuacji nie pociągnęły za sobą realnych zmian. Jak więc tu wierzyć, że te zmiany nastąpią? Czy nie lepiej korzystać z życia zawczasu? A jeśli już ktoś nie nastawia się na podróże, może po prostu żyć własnym rytmem. Udzielać korepetycji, pisać za pieniądze prace zaliczeniowe, opiekować się cudzymi dziećmi. W ten sposób kombinuje wielu. Zamiast ślęczeć w firmie i budować karierę, wolą żyć po swojemu. Pracować wtedy, kiedy chcą. Co będzie później, to się zobaczy.
Tomasz Kowalczyk