Miliony uwięzione w jednogroszówkach
Czesi na wycofaniu drobnych monet z obiegu stracili ponad 50 mln zł. W Polsce wycofanie jedno-, dwu- i 5-groszówek mogłoby kosztować nawet trzy razy więcej.
Czesi na wycofaniu drobnych monet z obiegu stracili ponad 50 mln zł. W Polsce wycofanie jedno-, dwu- i 5-groszówek byłoby nawet trzy razy droższe.
Z drobnymi monetami są same kłopoty, a wiecznie winna grosika kasjerka należy do najmniejszych z nich. Z przewozem i przechowywaniem gotówki radzić muszą sobie zarówno sklepy, jak i banki, a to generuje olbrzymie koszty.
Bardzo dużo do tzw. miedziaków dokłada też NBP. Do niedawna wybicie monety jednogroszowej kosztowało aż 6 gr. Po zmianie stopu i mennicy bank centralny zapłaci mniej, ale nadal produkcja monety będzie droższa od jej nominalnej wartości.
- Prędzej czy później będziemy musieli wrócić do kwestii zaokrąglenia płatności, głównie ze względów praktycznych. Pozbycie się drobnego bilonu uprościłoby system płatniczy w Polsce - uważa Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole.
Znikające grosze
Z danych NBP na temat emisji nowych monet wynika, że na monety o najdrobniejszych nominałach jest stały popyt. Od 1990 r. centralny bank niemal co roku zamawia nowe partie monet, a emisje liczą się w dziesiątkach i setkach milionów egzemplarzy.
Co gorsza okazuje się, że większość monet gdzieś znika. Jak podaje tygodnik "Bloomberg Businessweek", w 2012 r. NBP przekazał do banków 527 mln sztuk monet o nominałach 1 i 2 gr, z czego do skarbca banku centralnego wróciło tylko 28 mln sztuk. Wynika z tego, że niemal 500 mln najdrobniejszych monet znika rocznie z obiegu.
Czyżby sprytni Polacy postanowili zarobić na wysokiej cenie surowca, z którego wykonano monety i sprzedają je na złom? "Bloomberg Businessweek" wyliczył, że zamiana przeciętnej pensji (3,7 tys. zł) na jednogroszówki, a następnie oddanie ich w skupie przyniesie czysty zysk w wysokości 5,5 tys. zł, czyli 149 proc.! Nie byłaby to jednak operacja łatwa logistycznie, taka rozmieniona pensja ważyłaby ponad 600 kg. Ponadto nie wszystkie skupy godzą się przyjmować monety jako złom.
- Nie trafiły do nas informacje, by proceder sprzedawania bilonu do skupów złomu miał charakter masowy - uspokaja na łamach tygodnika Przemysław Kuk, rzecznik NBP.
Miliony schowane po kieszeniach
Najprawdopodobniej brakujące miliony monet znikają więc sposób naturalny, w różnego rodzaju zakamarkach domowych pieleszy. Teoretycznie wciąż znajdują się w obiegu, ale mała szansa, by kiedykolwiek posłużyły jako środek płatniczy. Obecnie za kilka groszy nie da się już nic kupić, a mało komu się chce zbierać większe sumy drobniaków. Jednak w skali całej gospodarki są w nich uwięzione spore pieniądze.
Wszystkie wyemitowane od 1990 r. monety o nominałach 1, 2 i 5 gr są warte łącznie niemal 180 mln zł. Co stałoby się z tymi pieniędzmi gdyby, zgodnie z popularnym postulatem, wycofać drobniaki z obiegu? Prawdopodobnie monety można by odnieść do banków, lecz większość z nich trzeba by spisać na straty. Dobrze pokazuje to przykład Czech, które zrezygnowały niedawno z monet 10-, 20- i 50-halerzowych. Jak podał serwis RMF24.pl, nasi południowi sąsiedzi wymienili tylko 13 proc. wycofanych nominałów. Pozostałe - w łącznej kwocie 339 milionów koron (52 mln zł) - straciły całą swoją wartość.
Gdyby takie same proporcje miały zastosowanie w Polsce, to w wyniku wycofania najdrobniejszych monet stracilibyśmy ponad 155 mln zł. Skoro grosiki od lat i tak zalegają w kieszeniach starych płaszczy lub na dnie szuflady, to czy rzeczywiście byłaby to aż taka strata?