Nowy lęk polskich pracowników. "Będzie żył z nami przez lata"
Czego boją się polscy pracownicy? Z badań wynika, że na czoło wysuwają się problemy zdrowotne i finansowe. Ale to nie wszystko. - Na konferencjach coraz częściej słyszę od uczestników o nowym lęku - mówi WP Finanse Michał Pajdak, wykładowca SWPS i członek zarządu platformy ePsycholodzy.pl.
Adam Sieńko: Spodziewał się pan kilka lat temu, że Polacy będą trafiać na L4 przez depresję i zaburzenia lękowe?
Michał Pajdak: Były na ten temat teoretyczne przewidywania, WHO ostrzegało przecież, że zaburzenia depresyjne będą do 2030 r. najczęściej diagnozowaną chorobą na świecie. Nikt tym tematem się jednak nie ekscytował. Wydawało się to odległe i abstrakcyjne.
A potem przyszła pandemia. Nagle okazało się, że kwestie zdrowia psychicznego wyszły na pierwszy plan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kosztował 87 mln zł. Oto nowy dworzec w Olsztynie od środka
Czyli to pandemia nas złamała?
Z jakiegoś powodu tak się stało. Być może to lęk wynikający z końca poczucia beztroski, który spowodował, że poczuliśmy się mali i słabi wobec zagrożeń, których do końca nie rozumiemy. Nie wiemy, skąd przyszły i dlaczego w ogóle się pojawiły.
A po pandemii mieliśmy przecież dwa kolejne wstrząsy, które naruszyły nasze poczucie bezpieczeństwa - wojnę i wysoką inflację.
Ale to wszystko brzmi abstrakcyjnie. Pandemia już nas nie dotyczy, wojny w Polsce nie ma, a wysoka inflacja też przeszła już do historii.
Abstrakcyjnie jak za czasów Reagana, kiedy straszono nas wojną atomową, prawda? A jednak wszyscy się baliśmy. W praktyce obecne zagrożenia są pewnie podobne do tych, które znamy z historii, ale nasze odczuwanie jest zwielokrotnione. Żyjemy w czasach marketingu 6.0, w którym marki i media próbują dokonać immersji, zanurzenia odbiorcy w doświadczeniu. I gdy te doświadczenia budzą strach i lęk, to mamy problem.
Sam lęk jest zresztą całkowicie realny. Skontaktował się z nami pewien czas temu badacz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, który badał, jak sytuacja gospodarcza może wpływać na zdrowie psychiczne.
I co się okazało?
Wpływa na jakość naszego snu. To przekłada się potem na nasze funkcjonowanie na jawie. Jesteśmy bardziej zmęczeni, nasza odporność na stres spada.
Jesteśmy znerwicowanymi pracownikami?
Na pewno coraz częściej trafiamy do gabinetów terapeutów i psychiatrów z problemami mentalnymi. Zaburzenia lękowe odpowiadają za 5,7 mln dni absencji chorobowych. W badaniu, które jako platforma psychoterapii online ePsycholodzy.pl przeprowadziliśmy razem z UCE RESEARCH, wyszło, że co trzeci Polak boi się inflacji i utraty wartości swoich zarobków. To trzecia, zaraz po chorobie swoich bliskich i zachorowaniu samemu, przyczyna lęków naszych rodaków.
Co czwarty ankietowany boi się napływu imigrantów, między innymi w kontekście zabierania miejsc pracy. Niepewność ekonomiczna i globalne kryzysy istotnie zwiększyły poczucie zagrożenia w naszym społeczeństwie.
Na pierwszy rzut oka powinno być na odwrót - firmy na każdym kroku podkreślają, że dbają o wellbeing, coraz więcej mówi się o mobbingu. Czasy "Panie Mietku mam 10 osób na pana miejsce" dawno się skończyły.
Tak mogłoby się wydawać. Tymczasem ja sądzę, że nie tylko nie będzie lepiej, ale nawet coraz gorzej.
Dlaczego?
Na konferencjach coraz częściej słyszę od uczestników o nowym lęku - przed utratą pracy na skutek rozwoju sztucznej inteligencji. I to jest taki lęk, który będzie z nami żył przez lata.
Polacy, bez znaczenia, czy mają 30 lat, czy 60, zadają sobie pytanie, czy "dojadą" do emerytury z obecnym kapitałem wiedzy. Czy umiejętności, którą posiadają, mają jeszcze jakąkolwiek wartość.
A będą mieć?
Z pewnością staniemy przed problemem, jak podczas rewolucji przemysłowej, gdzie "starcie" z maszyną skończy się redefinicją nas samych i naszych miejsc pracy. Te miejsca będą uciekały na margines, bo AI jako mechanizm ma tendencję do zawłaszczania relatywnie prostych, powtarzalnych rzeczy jak copywriting czy tłumaczenia.
Gdzie ten margines będzie się znajdował?
To dobre pytanie. Wielu studentów studiuje dzisiaj grafikę. Wydaje się, że taka praca to żyła złota. Od czasu, gdy pojawiły się takie narzędzia jak Canva, dopalone zresztą potem sztuczną inteligencją, grafiki może generować dosłownie każdy.
Tak naprawdę taki grafik może być niedługo raczej konsultantem graficznym, bo grafikiem już raczej nie będzie. Podobna ucieczka do przodu czeka przedstawicieli wielu innych zawodów.
Ucieczki mają to do siebie, że wymagają od uciekającego sporo wysiłku.
I tak będzie. Prosta, przyjemna praca odejdzie w zapomnienie. Trzeba będzie szukać kompetencji, które faktycznie będą generować wartość dla firmy. Coś ponad to, co przedsiębiorstwom może przynieść generatywna AI.
To może być szokiem przede wszystkim dla Pokolenia Z, które zostało wychowane we względnym dobrobycie i myśli, że tak zawsze będzie. A obawiam się, że nie będzie. Skończy się rynek pracownika, skończy się "bimbanie" w pracy.
Twarde zderzenie z rzeczywistością?
Ono już ma miejsce. Pokolenie Z bardzo szybko się wypala. Żyje w bańce employer brandingu, w której firmy przedstawiają oderwane od życia interakcje zawodowe. Młodzi ludzie grają w niej w piłkarzyki i siedzą na pufach zanurzeni w dobrostanie psychicznym.
A potem okazuje się, że realia daleko odbiegają od takiej wizji, bo taki młody człowiek trafia np. na produkcję. I stwierdza: "To chyba nie jest to, czego chciałem. To nie jest ta bańka".
Zabieranie pracy przez AI też będzie takim zimnym prysznicem?
Ten lęk będzie bardziej podstępny, bo będzie niewidoczny. Nie będziemy mieli do czynienia ze zwolnieniami grupowymi. To będzie takie podkradanie miejsc pracy przez AI. Nagle okaże się na przykład, że dla co dziesiątej osoby w firmie roboty do wykonania już po prostu nie ma. Algorytmy usprawnią procesy w organizacji, przetłumaczą tekst, zrobią grafikę przygotują podsumowanie.
Robot, w fizycznej formie, o ile w ogóle się pojawi, będzie ostatnim stadium tego zastąpienia. Będziemy wtedy w zasadzie już po całej rewolucji.
To czego można takiemu polskiemu pracownikowi, Janowi Kowalskiemu, życzyć w takim razie? Zdolności adaptacji do tych zmian?
Ja bym życzył przede wszystkim tego, żeby się wysypiał i cieszył się tym, co jest obecnie. Żeby jego życie nie przebiegało jak pokaz slajdów cudzych wydarzeń wyświetlanych na ekranie smartfona. Żeby był świadom tego, co dzieje się wokół niego.
I to wystarczy?
To absolutna podstawa. Bez tej czujności na zachodzące zmiany nie będzie żadnej adaptacji do nowych warunków. Trzeba patrzeć, obserwować i uciekać z zawodów, które potencjalnie mogą być zastępowane przez proste narzędzia.
Są badania, które pokazują wpływ AI na różne typy pracy. Sztuczna inteligencja nie powinna mocno wpłynąć na przykład na różnego rodzaju usługi medyczne, w których wymagana jest interakcja z człowiekiem jak fizjoterapeuta, dentysta. Takich zawodów jest z pewnością dużo więcej.
Rozmawiał Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl