"To będzie koszmar". Handel boi się świąt. Tak odczują to klienci
Sieci handlowe zaczęły rajd przed świętami Bożego Narodzenia. Jak dowiaduje się WP Finanse, część pracowników sieci handlowych dostało zakaz wykorzystywania urlopów. Kasjerzy szykują się również na wielotygodniowe maratony w pracy bez dnia przerwy. - L4? To nie jest mile widziane - słyszymy od sprzedawcy jednego z dyskontów.
Na grupach zrzeszających pracowników handlu w mediach społecznościowych wrze od listopada. Kasjerzy, dla których tegoroczne święta będą pierwszymi w zawodowej karierze, dowiedzieli się, że o wolnych dniach do końca roku mogą tylko pomarzyć.
"Witamy w handlu" - piszą bardziej doświadczeni użytkownicy. W komentarzach padają nazwy największych dyskontów i supermarketów w kraju.
Stworzył ogromną firmę. Szczerze radzi: "Nie słuchaj klientów"
"Okres świąteczny to masakra"
Pan Paweł* jest pracownikiem Lidla z Małopolski. Nadciągające wielkimi krokami Boże Narodzenie będzie dla niego pierwszym w roli kasjera u nowego pracodawcy. - Ostrzegano mnie, że okres świąteczny to masakra - przyznaje w rozmowie z WP Finanse.
Sam doświadcza tego powoli na własnej skórze. Grafiki są już znane. Część osób zatrudnionych w sklepie spędzi w pracy nawet 2 tygodnie z rzędu. Nie jest to jednak rekord.
Jak mówi nam Alfred Bujara, przewodniczący handlowej "Solidarności", wprowadzenie trzech niedziel handlowych w okresie przedświątecznym dla pracowników marketów będzie się wiązało ze wzmożonym wysiłkiem. Może się okazać, że przez dłuższy okres będą pracować bez przerwy.
Poprosiliśmy biuro prasowe sieci Lidl o komentarz. "Nasze struktury operacyjne są na bieżąco dopasowywane do aktualnych potrzeb, aby zapewnić kompletną obsadę i wysoką jakość obsługi klientów. Kwestia urlopów oraz zwolnień lekarskich jest ściśle regulowana przez Kodeks pracy. Oznacza to, że urlopy są udzielane na prośbę pracownika w porozumieniu z przełożonym, a wszelkie ustalenia dotyczące harmonogramu pracy, w tym w niedziele handlowe, odbywają się z poszanowaniem praw pracowniczych i obowiązujących przepisów" - odpowiada Lidl.
Od kasjerki zatrudnionej w innej dużej sieci handlowej w Polsce słyszymy, że dyskonty starają się "chomikować" godziny pracy, tak, by w grudniu można było przytrzymać pracowników w sklepach jak najdłużej. - Rozliczenia są kwartalne. Ja wyszłam z tego obronną ręką, bo w grudniu mam 165 godzin, ale są osoby, które mają ich 200. To bardzo dużo - stwierdza pani Justyna.
Chorobowe niemile widziane
Jak słyszymy, listopad i grudzień to już niemal tradycyjnie w sieciach handlowych miesiące bez urlopu, raportowanych wypadków przy pracy i zwolnień chorobowych. Do brania tych ostatnich zniechęca zresztą kasjerów struktura wynagrodzenia.
- Moja pensja to 5750 brutto, z czego 600 zł stanowi premia za obecność. Jeden dzień przeleżę w łóżku, to znika mi połowa premii, kolejny dzień to już równo 600 zł w plecy - opowiada pan Paweł.
Lidl: Naszym pracownikom oferujemy bardzo atrakcyjne warunki pracy oraz wysokie zarobki – jedne z najwyższych w handlu (...) Od stycznia 2025 r. pracownicy sklepów zarabiają od 5250 zł brutto do 6450 zł brutto. Poziom wynagrodzenia jest każdorazowo definiowany w umowie o pracę. Natomiast pensja załogi magazynów wynosi od 5500 zł brutto do 7200 zł brutto.
Nasz rozmówca mówi, że procedura "chorowania" w sklepie, w którym pracuje jest następująca: chory kasjer dzwoni do menedżerki powiadomić o chorobie. Ta zmienia grafik, tak by niedysponowany sprzedawca miał tego dnia dzień wolny.
L4 nawet nie pojawia się w systemie, wizyta u lekarza staje się zbędna. Jak słyszymy, to ważne także dla samego kierownika, który za wysoką frekwencję pracowników dostaje premie.
Przemiał jest duży, jeżeli pracownika często nie ma, bo choruje on sam albo jego dziecko, to o przedłużeniu umowy można pomarzyć - mówi kasjer Lidla.
- Nie pomaga też fakt, że po wzięciu chorobowego kierowniczka potrafi powiedzieć reszcie załogi na słuchawkach, że przez chorego kolegę mają teraz więcej roboty - dorzuca.
W sklepie, w którym pracuje, na jednej zmianie jest średnio czterech pracowników. Sprzedawcy mieli dostawać zapewnienia, że placówka pracuje nad rekrutacją kolejnych kasjerów, zatrudnionych jednak nie przybywa. A ci, którzy się pojawią, szybko rezygnują.
- Zatrudniliśmy jednego chłopaka, ale po kilkunastu dniach powiedział, że tak się nie da pracować, bo nikt nie płaci mu za czas, kiedy się przebiera albo zabezpiecza sklep - mówi pan Paweł.
Często nowi pracownicy rezygnują po dwóch dniach szkoleniowych. To ciężka robota. Dla wielu zbyt ciężka - dodaje pani Justyna.
Alfred Bujara dodaje, że pytał pracodawców o rekrutacje do sieci handlowych. Usłyszał, że firmy nie zgłaszają obecnie zapotrzebowania na pracowników. - To nas bardzo zdziwiło. Widać, że sytuacja deficytu kadrowego jest sieciom handlowym na rękę - podkreśla związkowiec.
Szef handlowej "Solidarności" wskazuje jeszcze na jeden ważny aspekt. Okres rozliczania godzin pracy trwa trzy miesiące. To oznacza, że pracownicy, którzy w grudniu wyrobią nadgodziny, będą je mogli odebrać w przyszłym roku. - Sam okres przedświąteczny będzie dla nich koszmarem - zaznacza.
Klienci ucierpią?
Zdaniem kasjerów w najbliższych tygodniach napięte sklepowe grafiki odczują także klienci.
Otwieramy sklep, a tu od rana wjeżdża promocja na fileta, masło i mleko w ofercie 6+6. I niczego z tych rzeczy nie ma, bo nikt nie zdążył wyłożyć produktów na półki. Klienci na pełen asortyment czekają sobie do 9.00 rano albo i dłużej. Przed świętami będzie tylko gorzej, bo towaru zacznie przyjeżdżać coraz więcej - tłumaczy pan Paweł.
I ostrzega: w sklepach będzie więcej towaru sezonowego. Nie znamy go zbyt dobrze, często brakuje do nich kodów, bo informatyk nie wstawił ich w systemie. Jedną osobę obsługuje się wtedy 5 minut.
Narzekania sprzedawców na obłożenie pracą mają się odbijać od ściany. Pan Paweł wspomina, że po dwóch miesiącach pracy trafił na spotkanie z centralą. Sprzedawcy mieli na nim do przedstawicieli Lidla wiele zastrzeżeń dotyczących organizacji pracy w sklepach. Reakcja?
Powiedzieli nam, że nie rozumiemy firmy, nie wiemy, jak to działa. Że firma funkcjonuje w Polsce od 20 lat i na wszystko ma wypracowane procedury. A że pracownicy się nie wyrabiają? Jakby to powiedzieć - to przecież problem samych pracowników - wzdycha nasz rozmówca.
*Imiona naszych rozmówców zostały na ich prośbę zmienione.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl