Lidl odda całą kwotę za zakup tego produktu. Tylko cztery dni promocji
Znana niemiecka sieć wystartowała we wtorek z kolejną odsłoną prowadzonej przez siebie akcji dla stałych klientów. Jeśli kupimy mleko marki własnej tej sieci, firma odda nam sto procent ceny w postaci bonu do wydania w sklepie. Promocja trwa tylko do piątku.
Jak informuje we wtorek Lidl, taka okazja czeka na tych, którzy kupią litrowe mleko Pilos. Kosztuje ono 3,19 zł i taką kwotę można odzyskać, jeśli jest się posiadaczem aplikacji Lidl Plus i zeskanuje się ją podczas zakupów. Kupon rabatowy będzie można wykorzystać podczas kolejnej wizycie w sklepie i zakupach na kwotę co najmniej 10 zł.
Krótka promocja
Kwota ta będzie naliczana z wyłączeniem napojów alkoholowych (w tym piwa), wyrobów tytoniowych, produktów leczniczych oraz preparatów do początkowego żywienia niemowląt.
Sieć podkreśla, że jedna osoba skorzystać z promocji może tylko raz i to tylko w odniesieniu do jednego kartonu mleka. Nie da się więc uzbierać większej kwoty niż 3,19 zł. Czasu nie jest zbyt wiele, bo żeby skorzystać z okazji, mleko trzeba kupić do 16 sierpnia, a kupon rabatowy będzie ważny do 20 sierpnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drożyzna zmienia nawyki turystów. "Panika zacznie się, jak wrócimy z wakacji"
Lidl przypomina, że to kolejna odsłona tej promocji. Wcześniej na tej samej zasadzie można było kupić masło i ser Gouda.
Sieci walczą o klientów
W dobie sięgającej 15,6 proc. inflacji działające w Polsce sieci handlowe na różne sposoby starają się przyciągnąć klientów. Konkurent Lidla, Biedronka, przez jakiś czas promował się wprowadzeniem "Tarczy Biedronki Antyinflacyjnej". W jej ramach od połowy kwietnia do końca czerwca nie zmieniała cen ponad 150 najczęściej kupowanych produktów.
Jak się jednak okazuje, akcja ta może firmę słono kosztować. W tej sprawie UOKiK postawił bowiem trzy zarzuty Jeronimo Martins Polska, właścicielowi Biedronki. Urząd zwrócił uwagę, że regulamin akcji promocyjnej był dostępny w internecie, ale nie został zawieszony w stacjonarnych sklepach. Dopiero na życzenie "zdeterminowanych", jak pisze UOKiK, klientów pracownicy Biedronki mogli go ewentualnie wydrukować. Do sklepów regulamin trafiał bowiem tylko w wersji elektronicznej. Jeden z zarzutów dotyczy właśnie braku realnej dostępności regulaminu promocji.
"Jeśli już klienci do niego dotarli, dowiedzieli się, że nie wystarczyło - zgodnie z hasłem reklamowym - znaleźć tańszy produkt w innym sklepie. Regulamin wprost wskazywał, że produkt ten należało kupić i to nie tylko w sklepie Biedronki, ale również u konkurencji, która została w regulaminie ograniczona do najpopularniejszych sieci. By uzyskać zwrot różnicy w cenach, warunków regulaminowych było dużo więcej i były wymagające, a wręcz uciążliwe, co mogło uczynić skorzystanie z akcji promocyjnej nieopłacalnym" – przekazał UOKiK. Wątpliwości urzędu budzi też kilka innych zasad promocji.
Co ciekawe, Biedronka o sprawie dowiedziała się z mediów. "Sieć Biedronka od wielu lat robi wszystko, żeby oferować najniższe ceny na rynku. Ta i wszystkie inne akcje promocyjne mają na celu stworzenie realnych oszczędności dla polskich klientów. Jesteśmy zaskoczeni informacjami krążącymi w mediach, gdyż do tej chwili nie otrzymaliśmy żadnej formalnej korespondencji od UOKiK" - czytamy w przesłanej nam odpowiedzi biura prasowego firmy.