Mięso z chorych krów trafiło na rynek. Zakład został zamknięty, produkty są wycofywane z całej Europy
- Zakład, w którym prowadzono nielegalny ubój został zamknięty i usunięty z listy zakładów, których produkcja jest dopuszczona do sprzedaży - poinformowało Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. To reakcja na wstrząsający materiał o pozyskiwaniu mięsa z chorych krów.
02.02.2019 | aktual.: 07.02.2019 13:03
Śledztwo dziennikarzy Uwagi i Superwizjera TVN ujawniło, że w podwarszawskiej ubojni dochodziło do nielegalnego uboju chorych krów - krów, które nie powinny były trafić ani do ubojni, ani tym bardziej na stoły. Dziennikarze ujawnili, że pracownicy wspomnianej ubojni nie tylko zabijali chore zwierzęta, ale również pozyskiwali mięso z padłych zwierząt.
Jak podkreśla ministerstwo rolnictwa, mięso z ubojni zostało przebadane. - Zabezpieczone mięso zostało przebadane, nie stwierdzono zagrożeń biologicznych. Jednak, na zasadzie ostrożności całe mięso z ubojni jest wycofywane, gdyż prowadzono tam działania niezgodnie z obowiązującymi przepisami prawa - zaznacza ministerstwo w komunikacie opublikowanym w mediach społecznościowych.
Jak podkreśla resort, "mięso pochodzące z nielegalnego uboju, które trafiło na rynek, jest lokalizowane i wycofywane z obrotu". - Proces ten jest jednak procedurą wymagającą czas i dokładności - informuje ministerstwo.
Jednocześnie informacje na temat rynków, na które trafiło mięso z zakładu gdzie prowadzono nielegalny ubój, zostały zamieszczone w systemie RASFF. To system, który służy do szybkiej wymiany informacji o zagrożeniach wykrytych w żywności. Jednocześnie - mięso z zagranicznych rynków jest wycofywane.
Kolejne państwa potwierdzają, że na jego terytorium znalazło się mięso z Polski pozyskane w rzeźni. Główny Inspektorat Weterynarii potwierdził, że z naszego kraju wyjechało 2700 kg mięsa, które nie było poddane badaniu i mogło pochodzić z nielegalnego uboju chorych krów lub być pozyskiwane z padłych zwierząt.
Zobacz także
Na czym polegał proceder? Chore, często konające już zwierzęta, a nawet martwe, były przy pomocy lin wyciągane z aut i bez pośpiechu zabijane. Nie było przy tym lekarza weterynarii. Pracownicy ubojni sami przybijają pieczątki świadczące o przydatności mięsa do spożycia. W materiale nie pada nazwa zakładu. Wiadomo jedynie, że ubojnia znajduje się na Mazowszu, w powiecie Ostrów Mazowiecka.
Jak mówi na nagraniu zarejestrowanym ukrytą kamerą jedna z pracownic, mięso z uboju "leżaków", jak nazywane są chore zwierzęta, trafia m.in. do kebabów.
Według informatora Superwizjera to bardzo dochodowy biznes. Czarny rynek ma kwitnąć od lat. Ogłoszenia można znaleźć w internecie. Na jednym "leżaku" można zarobić nawet 1 tys. zł, choć najczęściej ubojnie płacą 400-500 zł. Hodowca na uśpienie musi natomiast wydać 500 zł.
Zobacz także
Jak dużo można zarobić? Hodowca przede wszystkim pozbywa się problemu, prawdziwe kokosy zgarnia ubojnia. Za zdrową krowę musi zapłacić 2,5 tys. zł. Na kilogramie mięsa zarabia więc ok. 9 gr. Na chorej sztuce to ponad 2 zł. Jak informują autorzy materiału, średniej wielkości zakład zamiast 350 tys. zł zarabia więc ok. 2,5 mln zł rocznie.