Detektywi sprawdzają Polaków na L4. Tak kombinują "figuranci"
Praca u konkurencji, wyjazd w ciepłe kraje lub remont mieszkania. To tylko część powodów, dla których Polacy nadużywają zwolnień lekarskich. Zapytałam detektywów, na czym polega ich weryfikacja i dlaczego "modne" stało się kombinowanie na L4.
Prywatny detektyw z biura detektywistycznego Tajfun Group twierdzi w rozmowie z WP Finanse, że pracodawcy coraz częściej mają problemy z swoimi pracownikami, którzy kombinują, jak uzyskać wolne w pracy i jednocześnie dorabiać w innym miejscu.
- Cały czas dostajemy zlecenia. Ostatnio zrobiło się to modne, żeby mieć dwie wypłaty - jedną z firmy, drugą "pod stołem" - opowiada prywatny detektyw z biura detektywistycznego Tajfun Group.
W 2024 r. aż 34 proc. z 33 tys. skontrolowanych zwolnień lekarskich stanowiły nadużycia - wynika z przekazanego nam najnowszego raportu Conperio, polskiej firmy doradczej zajmującej się kompleksowo problematyką absencji chorobowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Byliśmy w pierwszej Biedronce na Słowacji. Tak jest w środku [WIDEO]
Tak detektywi sprawdzają pracowników
Kontrolę pracownika na zwolnieniu lekarskim może przeprowadzić pracodawca lub ZUS. Często takie kontrole zlecane są także biurom detektywistycznym. Zazwyczaj, zanim dojdzie do zgłoszenia, pracodawca ma już pewne podejrzenia, że pracownik może nadużywać L4.
Pracodawca - nasz klient - opłaca usługę i przekazuje nam niezbędne dane pracownika, potrzebne do prawidłowej realizacji zlecenia. Taki "figurant" jest obserwowany w terenie przez zespół ludzi. Sprawdzamy, czy wychodzi z domu, a jeśli tak, co robi - tłumaczy nam detektyw Tomasz Nowicki, właściciel Agencji Detektywistycznej Spectrum.
Weryfikacja pracowników zależy od rodzaju zwolnienia lekarskiego. Jeśli zwolnienie wymaga leżenia, samo opuszczenie domu może sugerować jego niewłaściwe wykorzystanie. Natomiast jeśli pracownik ma zgodę na wychodzenie, nie oznacza to, że może chodzić na imprezy, uprawiać sport czy angażować się w inne aktywności.
Może jedynie udać się np. do apteki lub na podstawowe zakupy.
Jak zaznacza detektyw Tomasz Nowicki, często usługa weryfikacji kosztuje tyle, co utrzymanie pracownika przez miesiąc. Uważa, że dla firm jest to opłacalne.
Dodaje również, że coraz częściej pracodawcy stosują też umowy o zakazie konkurencji. Oznacza to, że interesuje ich nie tylko to, czy pracownik prawidłowo korzysta ze zwolnienia lekarskiego, ale także czy nie łamie zakazu, pobierając 80 proc. wynagrodzenia i jednocześnie dorabiając nielegalnie u innego pracodawcy. A to - jak przyznają detektywi - jest jedno z głównych nadużyć popełnianych przez nieuczciwych pracowników.
Co Polacy robią na L4?
Prywatny detektyw z Tajfun Group zwraca uwagę, że pracownicy często przyłapywani są na tzw. fuchach - zamiast przebywać na zwolnieniu lekarskim, zajmują się spawaniem ogrodzeń, pracą jako kierowcy, wykonywaniem instalacji elektrycznych, dekarstwem, a nawet świadczeniem usług dla konkurencji.
Właśnie wracam z obserwacji pracownika, który jest na L4, a ja przyłapałem go na wykonywaniu instalacji elektrycznej przy budowie domu. Jest elektrykiem, więc świetnie sobie radzi. Za punkt dostaje około 55 zł, więc dodatkowe pieniądze otrzymuje "pod stołem", a jednocześnie firma, w której jest zatrudniony i zarabia 6 tys. zł na rękę wypłaca mu 80 proc. wynagrodzenia - opowiada prywatny detektyw z Tajfun Group.
Dodaje, że kilka tygodni temu obserwował pracownika, który jest serwisantem maszyn wielkoformatowych. Mężczyzna wziął L4, ale zamiast leżeć w domu, poszedł pracować do konkurencji, gdzie również naprawiał maszyny. Jeśli takie zwolnienie trwa ponad 30 dni i przechodzi na koszt ZUS-u, można zgłosić sprawę do prokuratury jako wyłudzenie.
Ostatnio jeden z przyłapanych pracowników powiedział mi: "Wie pan, złapał mnie pan na pomaganiu w pracach na dachu u brata, ale ja mam kredyty, potrzebuję pieniędzy". Odpowiedziałem mu: "Rozumiem, ale pana pracodawca płaci panu za to, żeby pan był w pracy. Jeśli pana nie ma, bo jest pan na zwolnieniu, to dlaczego ma płacić, skoro pan dorabia gdzie indziej?". Nie miał na to odpowiedzi - mówi detektyw z Tajfun Group.
Z obserwacji właściciela Agencji Detektywistycznej Spectrum wynika, że pracownicy na L4 wychodzą także do sklepów po alkohol, spotykają się ze znajomymi albo wyjeżdżają na wakacje. Zdarzają się także przypadki, że ktoś, kto ma zwolnienie ze względu na problemy z kręgosłupem, uprawia sport czy wykonuje prace budowlane.
Najczęściej prowadzimy obserwację od czterech do siedmiu dni roboczych, żeby udowodnić systematyczność zachowań. Jeśli mamy zdjęcia, nagrania wideo z kilku dni, to materiał dowodowy jest znacznie mocniejszy. I dalsza ocena tego materiału dowodowego, który my zbieramy należy już do organów typu ZUS czy sądu- tłumaczy właściciel Spectrum.
ZUS kontroluje i cofa L4
Statystyki pokazują, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych coraz uważniej przypatruje się Polakom na chorobowym. Jak przekazuje nam Grzegorz Dyjak z ZUS-u, od stycznia do końca grudnia 2024 r. zakład przeprowadził 486,4 tys. kontroli osób posiadających L4. Zakończyły się one wydaniem 36,6 tys. decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłków chorobowych na kwotę niemal 53 mln zł.
W analogicznym okresie 2023 r. ZUS przeprowadził 461,2 tys. kontroli, wydał 28,9 tys. decyzji, a kwota wstrzymanych z tego tytułu zasiłków wyniosła niemal 29,3 mln zł. Ograniczenie podstawy wymiaru po ustaniu tytułu ubezpieczenia wynika z przepisów.
Kto najczęściej nadużywa zwolnień
Nie można wskazać jednej dominującej grupy zawodowej, która nadużywa zwolnień lekarskich. Jak jednak wskazuje właściciel Spectrum, pojawiali się pracownicy biurowi, jak również osoby zatrudnione w branży budowlanej, gdzie występują zakazy konkurencji.
Dużo takich sytuacji miało miejsce w okresie pandemii, szczególnie wśród fryzjerek. Salony były zamknięte, a wiele osób pracowało na L4, świadcząc usługi prywatnie u klientów - komentuje Nowicki.
Nie ma jednak znaczenia czy młodsi, czy starsi. Detektyw z agencji Tajfun Group zauważa narastający trend wśród młodych ludzi, którzy biorą L4 z powodu rzekomej depresji. Nie chodzi przy tym o osoby rzeczywiście cierpiące z powodu tej często strasznej choroby, lecz o kombinatorów, szukających sposobu na uchylanie się od pracy.
Według detektywa zdarza się także, że zwolnień nadużywają starsi pracownicy, którzy są objęci ochroną przedemerytalną. Wiedzą, że zostało im rok czy dwa lata do emerytury i próbują zrobić wszystko, żeby już nie pracować, ale wciąż być zatrudnionym. Za chwilę czeka ich emerytura, więc starają się tego nie stracić.
"L4 przez internet"
Jak wskazuje w raporcie firma Conperio, rosnąca liczba takich przypadków skłania do intensyfikacji kontroli zasadności zwolnień lekarskich.
Szczególne obawy budzi narastające zjawisko sprzedaży zwolnień lekarskich za pośrednictwem stron internetowych. Dziś dostanie L4 nie jest problemem.
Wystarczy wpisać w Google "L4 przez internet" i wyskakują oferty konsultacji online za 50-100 zł, po których można otrzymać zwolnienie. Coraz więcej zwolnień wystawiają psychiatrzy, bo jeśli ktoś chce przeciągnąć L4 i ostatecznie rozstać się z pracą, to zwolnienie psychiatryczne jest najtrudniejsze do podważenia. Wystarczy powiedzieć, że ma się depresję - lekarz wystawia zwolnienie i koniec. Oczywiście można obserwować takiego pracownika, ale udowodnienie nadużycia jest dużo trudniejsze - stwierdza detektyw Tomasz Nowicki.
Grzegorz Dyjak z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przekazuje, że ZUS w 2024 r. wydał 161 decyzji w przedmiocie cofnięcia upoważnienia do wystawiania zaświadczeń lekarskich.
Jeśli zaświadczenie lekarskie wystawiono bez badania ubezpieczonego lub bez dokumentacji podstawy niezdolności do pracy, ZUS cofa lekarzowi upoważnienie na maksymalnie 12 miesięcy od decyzji. W uzasadnionych przypadkach ZUS może również powiadomić organy ścigania o możliwym przestępstwie.
Straty finansowe dla firmy
Jak podaje Conperio, nieplanowane nieobecności pracowników mogą powodować znaczne straty finansowe i organizacyjne. Przede wszystkim generują dodatkowe koszty. Wynagrodzenie pracownika bowiem to tylko część wydatków - należy także uwzględnić koszty zastępstw, spadek wydajności oraz dezorganizację pracy.
- Pracowników nie interesuje, czy firma ma dobre obroty, czy nie. Dla nich liczy się, żeby 10. dnia miesiąca była wypłata. Często słyszę: "Zarabiam 5 tys.", na co odpowiadam: "Nie, pan zarabia 8 tys., bo pracodawca musi zapłacić także podatki i ZUS" - podsumowuje prywatny detektyw z biura detektywistycznego Tajfun Group.
Paulina Master, dziennikarka WP Finanse