Powrót Marywilskiej 44. Kupcy: jest jak na Stadionie X‑lecia
Po kilku miesiącach nieobecności handel wrócił na Marywilską 44. Obok spalonej hali targowej stanęło tymczasowe miasteczko złożone z kontenerów. Kupcy, z którymi rozmawialiśmy, nie są jednak do końca zadowoleni z nowego otoczenia. - Kto będzie w takich warunkach przymierzał ubrania? - słyszymy.
Centrum handlowe Marywilska na warszawskiej Białołęce było dla wielu mieszkańców stolicy ważnym punktem handlowym. W ogromnej hali mieściły się boksy, w których klienci mogli kupić ubrania, pójść do fryzjera, kosmetyczki, a także posmakować orientalnej kuchni.
Tak było do 12 maja 2024 r. Pożar, który wybuchł nad ranem, strawił dobytek setek przedsiębiorców. Jego przyczyny pozostają nieznane, choć śledczy mówią, że wiodącą hipotezą jest ta, mówiąca o celowym podpaleniu obiektu.
- W salonie zostały wszystkie narzędzia pracy jak lusterka i suszarki. Na razie nic nie wiemy. Wszystko stało się tak nagle, nie mamy żadnego planu awaryjnego. Jestem w całkowitym szoku. Planowałam, że jutro pójdę do pracy, a teraz nie mam pracy - opowiadała nam tuż po wybuchu pożaru właścicielka salonu fryzjerskiego.
31 sierpnia, czyli ponad 3,5 miesiąca po tej tragedii obok spalonej hali otwarto miasteczko kontenerowe. Jak czytamy w komunikacie, pomieści ono 400 sklepów i punktów usługowych. Pierwotnie otwarcie planowane było 3 sierpnia. Kilka dni wcześniej spółka Mirbud (właściciel Marywilskiej 44) poinformowała jednak, że nie udało jej się zdobyć wszystkich wymaganych zezwoleń.
Kupcy o "nowej Marywilskiej 44"
W poniedziałkowy poranek duża część boksów była zamknięta. Po terenie miasteczka przechadzali się głównie właściciele sklepów, odbierając dostawy towaru. Pracownicy i pracownice salonów kosmetycznych oczekiwali przed wejściem do kontenerów starają się zachęcić nielicznych przechodniów, do wstąpienia w ich progi.
Dopiero przyszliśmy i się rozglądamy. Chcielibyśmy wesprzeć kupców, bo wcześniej na Marywilską przyjeżdżaliśmy regularnie - tłumaczy nam kobieta w średnim wieku, która do miasteczka przyjechała wraz z mężem. -Dobrze że właściciele obiektu szybko postawili kontenery, chodzi przecież o to, by można było normalnie pracować - dodaje nasza rozmówczyni.
Handlujący, z którymi udało nam się porozmawiać, nie podzielają jednak do końca tego entuzjazmu. Pracownica sklepu odzieżowego narzeka, że temperatury panujące w ciągu dnia w kontenerze przypominają "saunę". Dodaje, że z ruchu w trakcie pierwszego weekendu działania tymczasowego miasteczka nie jest zadowolona.
- Klientów miałam jak na lekarstwo. Termin wybrany na inaugurację nie był moim zdaniem zbyt fortunny. Koniec wakacji, ludzie porozjeżdżali się, korzystając z ostatnich dni lata. Wyprawki szkolne też mieli już pokupowane. Może lepiej byłoby przenieść start na wrzesień - zastanawia się sprzedawczyni.
Kobieta już teraz wybiega jednak myślami na kilka miesięcy do przodu. Zastanawia się, jak będzie wyglądać handel na Marywilskiej, gdy na dworze zrobi się zimno, a słoneczna pogoda ustąpi jesiennym deszczom.
Zimą nie pozwolą nam pewnie na dogrzewanie kontenerów. Kto będzie w takich warunkach przymierzał ubrania? Cieszę się, że możemy znowu zarabiać, ale te warunki przypominają raczej Stadion XX-lecia w XXI-wieku - komentuje sprzedawczyni.
Straty, które trzeba odrobić, są za to niemałe. Właściciel posiadał na Marywilskiej cztery sklepy. Łączne straty szacowano nawet na 1,5 mln zł. - Spłonęły nawet pieniądze, które były w kasie. Około 50 tys. zł w gotówce - słyszymy.
Odrabianie strat po pożarze
Tymczasem kupcy obawiają się, że najlepszy okres w roku na zarabianie pieniędzy przeszedł im koło nosa. Sprzedawczyni w innym lokalu z ubraniami tłumaczy nam, że największa sprzedaż zaczyna się w okolicach kwietnia i trwa do końca sierpnia.
- Wiosną i wczesnym latem potrafimy zarobić na cały rok. Wrzesień i październik powinny być jeszcze okej. Potem jest jednak coraz gorzej. W zimę, np. w styczniu, bywają czasami problemy, by wyjść na zero - mówi w rozmowie z WP Finanse.
O tragicznych wydarzeniach z maja trudno będzie zapomnieć. Także klientom. Szczątki spalonej hali górują nad miasteczkiem, przypominając o tragicznej nocy z 12 maja. Wielu przedsiębiorców straciło wtedy dorobek całego życia. Wstępnie straty szacowane były na kilkadziesiąt milionów złotych. "Puls Biznesu" w 2020 roku pisał, że rocznie centrum odwiedzało ok. 5,5 mln klientów.
Mirbud zamierza odbudować halę handlową. Rzecznik prasowy spółki Paweł Bruger powiedział w lipcu serwisowi muratorplus.pl, że nowe centrum może pojawić się w czasie około dziewięciu miesięcy.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl