Rząd oszczędza na chorych
To kolejny przykład bezduszności polityków. Jeszcze do niedawna państwo wspierało wszystkie osoby, które opiekowały się chorym czy niepełnosprawnym członkiem rodziny. Ale rząd postanowił szukać oszczędności. Efekt? Teraz na takie wsparcie mogą liczyć tylko niektórzy. Reszta musi jakoś radzić sobie sama.
17.08.2013 | aktual.: 17.08.2013 06:38
Mycie, ubieranie, podawanie leków, karmienie... I tak dzień w dzień. Bez świąt czy wakacji. Bo jak tu odpoczywać, gdy ma się w domu schorowanego męża czy starszą, wymagająca opieki non stop, matkę? Każdy, kto opiekuje się niepełnosprawną osobą, wie jaki to obowiązek. Opiekunowie muszą teraz zmagać się nie tylko z chorobą bliskiego, ale także ciągłym brakiem pieniędzy. I komu to zawdzięczają? Pazernym politykom.
Jeszcze do niedawna opiekunom przysługiwało świadczenie pielęgnacyjne - co miesiąc mogli liczyć na 520 zł na opiekę nad swoim bliskim. Marna, bo marna - ale zawsze rekompensata za całe dnie i nieraz noce zarwane przy łóżku chorego. Państwo jednak postanowiło system "uszczelnić". "Uszczelnić", bo jak starało się udowodnić, opieka nad bliskim niepełnosprawnym często była fikcyjna. Owszem zdarzały się przypadki, że ktoś chciał w ten sposób wyłudzić pieniądze z budżetu. Czy to jednak wystarczający powód, by niemal 100 tysięczną rzeszę osób pozbawiać pomocy państwa? Rząd: nic nie zabieramy. Rząd zdecydował: od lipca świadczenie pielęgnacyjne przysługiwać będzie tylko rodzicom, którzy zajmują się niepełnosprawnym dzieckiem. Co ze starszymi schorowanymi osobami i ich opiekunami? Dla nich miał być specjalny zasiłek opiekuńczy - w wysokości 520 zł miesięcznie. Miał, bo jak się okazuje, z tej pomocy korzystają nieliczni.
Rząd twierdzi: tu nie ma mowy o oszczędnościach. - Uprawnieni do specjalnego zasiłku opiekuńczego będą otrzymywali kwotę 520 zł plus składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, co łącznie daje ponad 700 zł. Dlatego też nie zgodzę się, że rząd zabiera. Rząd sprawił, że te pieniądze trafiają do tych, którzy tak naprawdę potrzebują wsparcia finansowego - tak wyjaśniała niedawno w Sejmie Elżbieta Seredyn wiceminister pracy. I jeszcze podkreślała, że niepełnosprawni na tym nie ucierpią: - Osoby, których niepełnosprawność powstała w późniejszym okresie życia, miały szansę wypracować sobie jakiś kapitał. Dodatkowo korzystają z emerytury bądź też renty. Budżet zyska 170 mln.
Nikt jednak nie wspomniała o jednym: by dostać te pieniądze trzeba spełnić wyśrubowane warunki. Po pierwsze, przysługują one tylko tym opiekunom, którzy zwolnili się z pracy, aby opiekować się schorowanym członkiem rodziny. A jeśli taka osoba jest bezrobotna? Z pomocy już nie skorzysta. Po drugie, dochód na osobę w takiej rodzinie nie może przekroczyć 623 zł netto miesięcznie. Wystarczy więc, że babcią emerytką, która z ZUS dostaje 1400 zł miesięcznie opiekuje się wnuczek, by na pomoc państwa się już nie załapać. Opiekun nie może dostawać emerytury albo renty, bo i wtedy z pieniędzy nici.
- Dla wielu opiekunów doszło do zatrważającego rozwiązania. Nawet w przypadkach dochodu poniżej 623 zł na osobę, wielu opiekunów, którzy przedtem zrezygnowali z pracy, by się opiekować, np. rodzicem, rodzeństwem, współmałżonkiem muszą się na nowo zatrudnić, i ewentualnie zrezygnować z pracy! - alarmuje poseł PiS Czesław Hoc. I ujawnia: - Tylko w 2013 roku rząd chce zaoszczędzić w ten sposób 170 mln zł. Posłowie chcą więc zmienić przepisy tak, by wszyscy opiekunowie - bez względu na wysokość zarobków - mogli skorzystać z dofinansowania. I podkreślają: na starszych, schorowanych ludziach państwo nie może oszczędzać. - Dla rosnącej rzeszy urzędników Ministerstwa Pracy i rządu PO-PSL, mających stałą pracę, premie i nagrody, ta sytuacja być może jest śmieszna, natomiast dla wielu rodzin z osobą niepełnosprawną potrzebującej opieki jest tragedią osobistą i rodzinną!