Sms od szefa: Już tu nie pracujesz

Nie dziwi Cię już, że pary zrywają ze sobą przez sms? Nie zdziw się, jeśli sms-em czy e-mailem dostaniesz zwolnienie z pracy. Psychologowie mówią wręcz o modzie na wykorzystywanie technologii w zarządzaniu zasobami ludzkimi. Co na to prawo? A jak do tego podchodzą pracownicy?

Sms od szefa: Już tu nie pracujesz
Źródło zdjęć: © thinkstock

21.09.2011 | aktual.: 21.09.2011 11:18

"Twoje stanowisko jest jednym z likwidowanych"

Kilka lat temu, jedna ze stacji radiowych poprzez e-mail (mniej więcej tej treści – „proces derekrutacji personelu jest w toku, a twoje stanowisko jest jednym z likwidowanych”) zwolniła 400 pracowników. Po ostrej reakcji opinii publicznej, szefostwo firmy tłumaczyło się m.in. tym, że pracownicy wiedzieli, iż otrzymają taką wiadomość, bo byli o tym wielokrotnie informowani. Podkreślano też, że jest to naturalna metoda komunikacji z pracownikami w obrębie tej firmy.

- E-mail zastąpił już wiele innych form komunikacji i korespondencji, wyparł słowo pisane ręcznie, komunikację pocztową, ale niestety także bezpośrednie relacje międzyludzkie. I tak, zamiast pójść i porozmawiać, wysyła się e-mail - tłumaczy Agnieszka J.Mackiewicz, psycholog zarządzania.

Od tego czasu systematycznie przybywa osób, które doświadczyły e-firingu (zostały zwolnione poprzez e-mail lub sms). I chociaż w Polsce ciągle są to jednostkowe przypadki, to jak przewidują specjaliści, zjawisko może się nasilać razem z postępem technologicznym.

Szybko, tanio i bez płaczu

E-firing, w polskim tłumaczeniu, e-zwalnianie to proces redukcji personelu, w którym nie następuje żaden kontakt zwalniającego ze zwalnianym. Zamiast kontaktu bezpośredniego, pojawiają się różnego rodzaju narzędzia teleinformatyczne - jest to najczęściej komputer lub telefon komórkowy, a więc zwolnienie przychodzi albo pocztą elektroniczną albo sms-em. Niektóre z firmy, szukając sposobów na obcięcie kosztów, doszły do wniosku, że e-zwalnianie to sposób, by proces derekrutacji przeprowadzić szybciej i taniej.

- Jeśli chodzi o skalę zjawiska, to oficjalnie jest ona w Polsce żadna - kontynuuje Agnieszka J.Mackiewicz. - Nie ma badań na ten temat. Ale takie zwolnienia się zdarzają. Można powiedzieć, że tendencja jest rosnąca, także ze względu na rosnące wykorzystanie urządzeń teleinformatycznych w polskich firmach.

Badania dotyczące e-firingu ponad 3 lata temu przeprowadziła firma Marlin Company. I są to, do tej pory, najświeższe badania. Przeprowadzono je na firmach w USA - 10 procent pracowników przyznało, że ich firma wykorzystuje na co dzień pocztę elektroniczną w celu zwalniania pracowników, a 17 procent mówiło, iż zauważa, że ich kierownicy dążą do tego, aby używać maila w każdej sytuacji trudnej, zamiast bezpośredniej rozmowy. Wolą wysłać maila niż przyjść i porozmawiać. *Kierownicy są przeciążeni i nie radzą sobie z emocjami *

- Zjawisko to narasta, bo kierownicy są coraz bardziej przeciążeni, a po drugie nie mają umiejętności radzenia sobie z dużymi emocjami swoich podwładnych. Będą uciekać się do sposobów, które zapewnią im brak kontaktu – wyjaśnia psycholog.

- W ogóle bardzo modne stało się wykorzystywanie technologii we wszystkim, co wiąże się z zarządzaniem zasobami ludzkimi - mówi Agnieszka J.Mackiewicz. - Jak firma rekrutuje, to rekrutuje najczęściej przy użyciu internetu. E-mailem można przesłać podanie, życiorys, a nawet film mówiący o tym, kim kandydat jest i czym się zajmuje. Technologię zaczęło się wykorzystywać też w procesach szkolenia, oceniania, informowania i komunikowania się z pracownikami. Więc „naturalnym” krokiem jest postawienie sobie pytania „skoro mogę zatrudnić za pośrednictwem internetu, to dlaczego nie mogę zwolnić w taki sam sposób”?

Pracownicy mogą iść do sądu

Pracodawca, który dba o własny image, będzie miał jednak wątpliwości, czy zwalniać w ten sposób. Duże przedsiębiorstwa (spółki giełdowe), dla których wizerunek rynkowy jest niezwykle istotny, będą dbały, aby być dobrze postrzeganymi – także jako dobry, szanujący pracownika pracodawca. Zwolnienia i tak są dla nich trudne wizerunkowo, więc nie chcą jej pogarszać lawiną pozwów sądowych. Takie firmy będą dużo rzadziej sięgały po e-zwalnianie. Z kolei w małych przedsiębiorstwach to może się zdarzać.

- Szef mniejszej firmy myśli, że jak się wścieknie na jakiegoś pracownika, który nie pojawił się w pracy i wyśle do niego e-mail lub sms -„już dla mnie nie pracujesz”, to jest to oczywiste – tłumaczy psycholog. - Zazwyczaj nie kończy się to jednak w sądzie, tylko strony dogadują się. Zwolnienie przez e-mail jest bardziej bolesne

Każde zwalnianie to dla pracownika wydarzenie traumatyczne, zwłaszcza gdy jest przeprowadzane w sposób niewłaściwy. E-zwalnianie potęguje jeszcze bardziej te traumatyczne przeżycia.

- Taka osoba nie ma możliwości natychmiastowego zareagowania, bo kiedy rozmowa jest twarzą w twarz i osoba dowiaduje się, że planowane jest jej zwolnienie lub już podjęto taką decyzję, to może poczuć się przez chwilę bezsilnie, ale potem zacząć rozmawiać, argumentować, pytać, przekonywać – mówi Agnieszka J.Mackiewicz. - Natomiast w momencie otrzymania e-maila, wszystkie te możliwości zostają jej odebrane. Poczucie bezsilności staje się niewiarygodnie wysokie. Co więcej, złość, kiedy wyrażana jest twarzą w twarz, wyrażana jest inaczej. Jest to złość na daną sytuację – „zwolniono mnie”. W przypadku, gdy przychodzi e-mail, złość rozciąga się na dużo szerszy obszar – nie tylko na sytuację. Pojawia się agresja wobec instytucji i osób odpowiedzialnych za to zwolnienie. *Poniżony, czuje się jak śmieć *

Taki pracownik czuje się strasznie poniżony, czuje się jak przedmiot. Osoby, które otrzymały e-mail ze zwolnieniem, mówiły: „nie dość że poświęciłem tyle czasu dla tej firmy, połowę życia, ileś tam lat, to oni jeszcze nie są w stanie powiedzieć twarzą w twarz, że mnie zwalniają” - dodaje psycholog. - „Nie powiedziano mi nawet dziękuję. To kim ja dla nich byłem?”. Takie wyleczenie się po zwolnieniu mailem czy sms-em trwa dużo dłużej niż po prawidłowo przeprowadzonym zwolnieniu. W momencie, gdyby zwalniany usłyszał „przez wiele lat był pan osobą, która przyczyniła się do sukcesu firmy, ale musimy pana zwolnić” , to on nadal nie czułby się komfortowo, ale negatywne doznanie nie byłoby tak ogromne.

Lepiej zwalniać w cztery oczy

Psycholog przytacza przykład jednej z polskich firm, która chciała dokonać zwolnień poprzez sms. Radca prawny szybko wybił im to jednak z głowy.

- Chodziło o zwolnienie 20 pracowników i uznano, że to będzie dobry pomysł, bo wszyscy zostaną poinformowani jednocześnie, nie będą musieli przychodzić do pracy i przeżywać tego wstydu przed innymi pracownikami – wspomina psycholog. - W rezultacie przeprowadzono to zwolnienie w sposób tradycyjny. Z punktu widzenia psychologii, zwolnienie za pomocą poczty elektronicznej czy sms-a to jest wyrządzenie krzywdy. Taka najbardziej znana i oczywista zasada w zarządzaniu zasobami ludzkimi mówi: „chwali się publicznie, a gani się w cztery oczy”. Chociaż często przyczyny zwolnienia leżą poza pracownikiem, on zawsze będzie myślał, że jest to jego wina. Dlatego powinno się zwalniać w cztery oczy.

Młodzi tolerują zwolnienie sms-owe

Z drugiej strony, e-zwalnianie ma swoje zalety, zwłaszcza dla osób, które bezpośrednio uczestniczą w procesie zwalniania - nie muszą one stanąć ze zwalnianym twarzą w twarz. Wysłanie maila powoduje, że to jest o wiele łatwiejsze. Psychologowie i socjologowie zwracają uwagę na zmiany pokoleniowe jakie zaszły w Polsce. Pokolenie nastolatków, dwudzistokilkulatków uznaje komunikację elektroniczną za zupełnie naturalną, natomiast dla pokolenia w średnim i starszym wieku to jest bardzo nienaturalny sposób komunikowania się.

- Starsi nadal wolą bezpośredni kontakt, otrzymanie maila jest dla nich wręcz poniżające, a jeśli dotyczy to maila ze zwolnieniem to wiele osób w starszym lub średnim wieku przyjęłoby to jako swoisty policzek – tłumaczy Agnieszka J.Mackiewicz.

Najgorsze to stracić twarz wśród znajomych

Niedawno media informowały o pierwszym w Wielkiej Brytanii przypadku zwolnienia przez portal społecznościowy. Nastolatka dowiedziała się, że już nie pracuje z jednego z popularnych portali społecznościowych.

- Portal społecznościowy dla osób nastoletnich to alternatywny sposób życia – wyjaśnia Agnieszka J.Mackiewicz. - One żyją tam, zaglądają kilkanaście lub kilkadziesiąt razy dziennie. Dla szesnastolatki, która otrzymałaby wypowiedzenie w formie papierowej czy przez portal, zaskoczenie byłoby takie samo. Tyle tylko, że o zwolnieniu poprzez portal społecznościowy, dowiadują się też jej znajomi. Ta dziewczyna ma teraz poczucie, że straciła wśród rówieśników wizerunek przedsiębiorczej osoby.

Co na to prawo?

Kodeks pracy w Polsce mówi, iż powiadomienie musi być dostarczone zwalnianemu na piśmie – przekazane osobiście, ewentualnie pocztą z potwierdzeniem odbioru. Może to być także ustne oświadczenie woli pracodawcy. Kiedy pojawiła się komunikacja elektroniczna, polskie prawo stanęło na stanowisku, że e-mail nie jest zachowaniem formy pisemnej z wyjątkiem, gdy jest to sposób komunikacji przyjęty w przedsiębiorstwie i obie strony są tego świadome i zgadzają się na to, a sam e-mail zostanie opatrzony podpisem elektronicznym, uzyskując w ten sposób formę dokumentu.

(ac)/JK

zwolnieniapracowniksms
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (42)