Uniform pracownicy działa jak afrodyzjak

Służbowy strój działa na facetów jak afrodyzjak. Niejednokrotnie przekonały się o tym kobiety żołnierze, pielęgniarki, stewardesy, a nawet policjantki

Uniform pracownicy działa jak afrodyzjak

14.09.2010 | aktual.: 17.09.2010 15:25

Obraz

Służbowy strój działa na facetów jak afrodyzjak. Niejednokrotnie przekonały się o tym kobiety żołnierze, pielęgniarki, stewardesy, a nawet policjantki. Pracownice w uniformach są dużo bardziej narażone na gwałt niż ich koleżanki bez mundurów.

Krakowska prokuratura prowadziła niedawno śledztwo przeciwko 38-letniemu policjantowi Rafałowi D., któremu przedstawiono zarzut próby gwałtu na młodej kobiecie w centrum Krakowa. Niestety, nie po raz pierwszy słyszymy o funkcjonariuszu, który siłą wymusza seks. Czasem napastowani przez policjantów są ich koleżanki z pracy.

Jaka jest skala zjawiska? Trudno to ocenić, bo choć w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie powstają prace naukowe o różnych patologiach wśród funkcjonariuszy (mobbing, alkoholizm, samobójstwa, stres itp.), badań na temat molestowania i gwałtów nikt nie robi. Takie rzeczy jednak się zdarzają.

Wskazuje na to m.in. reportaż wyemitowany przez stację TVN, którego bohaterkami były policjantki z Biura Spraw Wewnętrznych (to taka policja w policji).

„Widziałam jego oblizujące się usta. Jego język. Ocierał się o mnie męską częścią ciała” – opowiadała jedna z funkcjonariuszek. Ona i jej koleżanki oskarżyły o próby wymuszenia stosunków seksualnych zastępcę naczelnika wydziału I BSW. Opinię publiczną zbulwersowało również zdarzenie, do którego miało dojść w jednej z jednostek w Lublinie, a wcześniej w Gorzowie Wielkopolskim.

Według relacji policjantek mechanizm za każdym razem jest ten sam – najpierw zwierzchnik żąda seksu, a w gdy spotyka się z odmową, ofiara jest dyskryminowana w pracy. Czeka ją degradacja na niższe stanowiska, nie może liczyć na wyższe zarobki.

Jedna trzecia kobiet żołnierzy mówi, że spotkała się w armii z mobbingiem, a prawie 20 proc. z molestowaniem seksualnym. Część respondentek osobiście doświadczyła nękania, inne były świadkami nieprzyzwoitych zachowań. Sondaż na polecenie szefa MON Bogdana Klicha zrealizowało ostatnio Wojskowe Biuro Badań Społecznych. Ankieterzy w różnych jednostkach przeprowadzili anonimowe ankiety „Służba zawodowa kobiet”. Pytano też o patologie.

Nadużycia seksualne na poligonie czy w koszarach to nie tylko polski problem. Jak zauważa przedstawicielka amerykańskiego Kongresu Jane Harman, kobieta w wojsku jest bardziej narażona na to, że zostanie zgwałcona przez kolegę, niż na to, że zginie w ogniu walki.

Według szacunków Pentagonu zaledwie co dziesiąty przypadek napaści seksualnej wśród żołnierzy jest zgłaszany. Molestowane kobiety obawiają się, że doniesienie o incydencie negatywnie wpłynie na ich karierę. Mają przed oczyma historię swej koleżankę Marti Ribeiro, sierżant Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, którą zgwałcił kolega z jednostki, gdy wyszła na papierosa. Działo się to w 2006 roku podczas misji w Afganistanie. Kiedy Ribeiro powiadomiła o przestępstwie, przełożeni zagrozili, że ją oskarżą za oddalenie się od swego posterunku i pozostawienie broni bez opieki.

Żeby walczyć z wyzyskiem, japońskie hostessy założyły związek zawodowy. Dziewczyny twierdzą, że są nagminnie molestowane seksualnie przez męską część personelu i właścicieli klubów rozrywki, w których pracują. Większość tych placówek to tzw. kyabakury, czyli tradycyjne kabarety japońskie, mające często powiązania z gangami jakuzy.

Hostessa w Japonii to ktoś pomiędzy damą do towarzystwa a prostytutką. Więc jak tu można mówić o molestowaniu? – pytają pracodawcy zbuntowanych kobiet. A że na ich wdzięki reagują nie tylko klienci... Przecież szef czy kolega ze zmiany – tłumaczą – jest takim samym facetem, jak każdy jeden bywalec tego rodzaju przybytków rozkoszy. Uroda, zmysłowość i uniform podkreślający sexapeal robią swoje.

Jak coś się nie podoba, zawsze można zmienić fach – dodają właściciele klubów. Niewiele kobiet chce jednak zrezygnować. Bo zawód hostessy znalazł się w pierwszej dziesiątce najbardziej pożądanych profesji. Wybierają go tysiące 20- i 30-latek – ze względu na pieniądze i… prestiż.

Pielęgniarki w Holandii protestowały przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu przez ...pacjentów. Przypominają, że stosunek płciowy nie zalicza się do opieki zdrowotnej. Pod koniec zeszłego roku rozpoczęły kampanię „Tu wyznaczam granicę” (Hier trek ik mijn grens!), piętnującą nieprzyzwoite żądania chorych. Akcji patronował związek zawodowy Nu'91, zrzeszający tysiące „piguł”.

Siostry w białych uniformach opisują historię pewnego niepełnosprawnego, którego w domu odwiedzała ich 24-letnia koleżanka po fachu. Kiedy odmówiła mu seksu, chciał ją zwolnić, twierdząc, że takie usługi należą właśnie do zadań pielęgniarek. Zdaniem dziewczyny, inne opiekunki godziły się na takie traktowanie, więc pacjent wymagał od niej tego samego. Gdy powiedziała mu stanowczo „nie”, usiłował ją wyrzucić, przekonując, że nie zapewniła mu odpowiedniej opieki medycznej.

Ofiarą molestowania padają także stewardesy. Dlatego australijski związek zawodowy personelu pokładowego protestował przeciw wykorzystywaniu ich nagich zdjęć w reklamach linii lotniczych. Wysyp takich wydawnictw – twierdzą – jest naruszeniem godności osobistej stewardes i stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo w miejscu pracy. Kobiety prosiły o interwencję IATA – Stowarzyszenie Międzynarodowego Transportu Lotniczego.

Fotografie roznegliżowanych stewardess w promocji wykorzystały m.in. rosyjskie linie lotnicze Aeroflot, hiszpańskie – Air Comet czy nowozelandzkie – Air New. A erotyczne kalendarze ze swoimi pracownicami wydał np. irlandzki Ryanair. W większości przypadków przewoźników oskarżono o seksizm.

- Czujemy się poniżane. Taka polityka linii lotniczych jest niesmaczna, ale trudno się dziwić skoro w większości szefami są mężczyźni, nie liczący się z kobietami – mówiła Jo-Ann Davidson z Flight Attendants Association of Australia.

Takie protesty stopniowo zmieniają świadomość społeczną. Rezultat? Linie lotnicze i sądy coraz częściej biorą stronę napastowanych pracownic. Przykładem jest sprawa biznesmana ze Sri Lanki, który musiał odsiedzieć w Hongkongu karę 14 dni aresztu i zapłacić równowartość 1932 dolarów za molestowanie trzech stewardess podczas lotu.

Mirosław Sikorski

strójuniformseks
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)