Wielka kontrola na stacjach paliw. UOKiK prześwietlił ceny

Po najeździe Rosji na Ukrainę w Polsce pojawiły się plotki o tym, że wkrótce może się skończyć paliwo na stacjach, a ceny pójdą mocno w górę. W rezultacie kierowcy masowo ruszyli uzupełniać zapasy. Niektórzy właściciele wykorzystali sytuację i mocno zawyżyli ceny, aby zarobić na panice. Orlen zerwał już umowy na dostawę z kilkoma takimi stacjami, a teraz do akcji wkroczył UOKiK.

Wielka kontrola na stacjach paliw. UOKiK prześwietlił ceny
Wielka kontrola na stacjach paliw. UOKiK prześwietlił ceny
Źródło zdjęć: © East News | JAROSLAW JAKUBCZAK/POLSKA PRESS
oprac. TOS

Od 25 do 27 lutego Inspekcja Handlowa sprawdziła ceny na 1797 stacjach paliw w całej Polsce i wszczęła 60 kontroli – te działania są w toku. Zaangażowanych było w nie 259 pracowników Inspekcji Handlowej - poinformował w poniedziałek PAP Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

W piątek 25 lutego 2022 r. prezes UOKiK Tomasz Chróstny zapowiedział, że wraz z Inspekcją Handlową będą "stanowczo reagować" na nieuczciwe zachowania właścicieli stacji paliw.

- Będziemy też współpracować z innymi instytucjami kontrolnymi, aby dokładne zweryfikować działalność takich podmiotów - dodał Chróstny. Zaznaczył, że "nie będzie zgody na wykorzystywanie dezinformacji do nieuzasadnionego podnoszenia cen paliw kosztem konsumentów i uczciwych przedsiębiorców".

Zachód zwlekał z odcięciem Rosji od SWIFT. "To pozwoliło wyprowadzić kapitał"

Wielkie kolejki na stacjach

Przypomnijmy, w ubiegły czwartek Rosja zaatakowała Ukrainę, a niedługo później w polskich mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się pogłoski o zbliżających się wielkich podwyżkach cen i brakach paliw. Kierowcy natychmiast ruszyli, żeby uzupełnić baki, a na stacjach utworzyły się ogromne kolejki.

Przez wzmożony popyt ceny poszły w górę, w niektórych miejscach zabrakło paliwa. Jak się okazuje, za wywołanie tej paniki odpowiadają grupy zajmujące się szerzeniem prorosyjskiej propagandy.

Jak poinformował Orlen, w czwartek na stacjach tej sieci sprzedaż paliwa wzrosła o 300-400 proc. (z kolei w piątek ruch był dwukrotnie większy niż zazwyczaj). "Nie dajmy się panice! Mamy wystarczające zapasy. Paliwa nie zabraknie!" - zapewnił koncern. Wprowadził jednak reglamentację: do 50 litrów dla samochodów.

Właściciele niektórych stacji podnieśli też znacznie ceny - nawet do niemal 10 zł za litr. W czwartek wieczorem lider AgroUnii Michał Kołodziejczak udostępnił na Twitterze zdjęcia pylonu reklamowego i paragonu z jednej ze stacji paliw w gminie Błaszki w województwie łódzkim, która sprzedawała benzynę i olej napędowy po 9,99 zł za litr.

"Wojna. Dziś po 10 zł/l. Jutro ma być po 15 zł/l. Pieniądze przestają mieć wartość" – napisał Kołodziejczak. W tym samym poście oskarżył rząd o brak przygotowania zapasów paliw, a tym samym doprowadzenie do nagłego wzrostu ich cen na stacjach benzynowych.

Do tych zarzutów odniosła się rzeczniczka PKN Orlen. "Haniebny przykład dezinformacji. Pan Kołodziejczak, próbując wywołać panikę związaną z wojną na Ukrainie, posługuje się przykładem stacji, która kupuje paliwo w hurcie między innymi od Orlenu i sprzedaje z ok. 100 proc. marżą!" - napisała na swoim profilu na Twitterze Joanna Zakrzewska.

Orlen wypowiada umowy i zgłasza sprawę do ABW

W piątek Orlen wypowiedział umowy dziewięciu stacjom, które sztucznie zawyżały ceny paliw. Firma złożyła też zawiadomienie do ABW w sprawie zorganizowanej dezinformacji o dostępności paliw w Polsce.

Paliwa na stacjach są na bieżąco uzupełniane. Nie ma żadnych przesłanek do radykalnego wzrostu cen. W najbliższych dniach sytuacja na stacjach powinna się unormować - zapewniła w sobotę Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego, branżowa organizacja zrzeszająca firmy z sektora paliwowego. Jej członkami są m.in. LOTOS, Orlen czy Shell.

Wybrane dla Ciebie