Cała prawda o zarobkach urzędników. Czy jest aż tak różowo?

Ludzie niechętni wyzywają ich od urzędasów, którzy nic nie robią i biorą kasę nie wiadomo za co

Obraz

Praca bardzo nudna i ogromnie atrakcyjna. Zależy - czy boom, czy kryzys. Gdzie tak mają? Niektórzy z nich zarabiają niewiele, po 2 tys. zł. Nie brakuje też takich z 5-cyfrową pensją. Wielu urzędników uważa, że ich zarobki są śmiechu warte. Ludzie niechętni wyzywają ich od urzędasów, którzy nic nie robią i biorą kasę nie wiadomo za co. - Co ten pan robi za swoje 10 tysięcy? – takie pytania nie należą do rzadkości.

Gruba skóra – gruby portfel?

Ich zajęcie ma jednak pewien niezaprzeczalny walor. Oni nie muszą – raczej – obawiać się utraty pracy. Likwidacja urzędom nie grozi. Pracownicy placówek państwowych czy samorządowych mają, zgodnie z powszechną opinią, zajęcie nudne, ale pewne. Jeśli urzędnik nie popełni w pracy rażącego błędu, dotrwa za biurkiem do emerytury. Dlatego w niepewnych czasach liczba aspirujących na urzędnicze posady gwałtownie rośnie. A co z urzędniczymi płacami? Tu widełki są rozwarte dosyć szeroko. Ostatnio kontrowersje wzbudził temat zarobków urzędników odpowiedzialnych za podział unijnych dotacji. W niektórych regionalnych urzędach zarabiają oni poniżej 3 tys. zł. Odpowiedzialność, która na nich spoczywa, wiąże się z wdrażaniem funduszy liczonych w miliardach euro. Ten fakt spowodował pytanie o wysokość otrzymywanych przez nich poborów. Czy nie powinny być większe?

Wielu urzędników nie ma jednak powodów do narzekań. Osoby pełniące stanowiska kierownicze w magistratach, starostwach czy urzędach marszałkowskich zarabiają sporo. 10 – 12 tys. zł dla prezydenta lub burmistrza nawet niewielkiego miasta, plus dodatki, premie uznaniowe – to robi wrażenie.

Co prawda, by pełnić taką funkcję, trzeba mieć grubą skórę. Nie przejmować się brutalną krytyką, oskarżeniami o nepotyzm i korupcję, procesami sądowymi, do jakich niekiedy dochodzi. A przy tym być nieustannie czujnym i uważać na każdy swój krok. Jeśli ktoś ma wystarczająco dużo sprytu, może na stołku „ojca miasta” spędzić długie lata. Jeśli nie, grozi mu odejście w niesławie.

Dużo pracy, mało pieniędzy

Różnice w zarobkach włodarzy miast i ich szeregowych pracowników mogą czasami szokować. Z dyskusji na forach internetowych można wyczytać: „zarabiam 2 tys. brutto po 8 latach pracy”; „ja mam 1,8 tys. po 5 latach”, itp. – Wszystko zależy od tego, gdzie się trafi – mówi anonimowo były pracownik magistratu dużego miasta.

– Można zarabiać marnie i mieć kupę roboty, a może też zdarzyć się odwrotnie. Ja sam odszedłem z urzędu zniechęcony zarobkami. Mój wydział był „na świeczniku”. Każdy błąd skutkował nagonką w mediach i krytyką miejscowej opozycji. Pracując na pół etatu, dostawałem tysiąc złotych. Powinienem wychodzić z urzędu o 12.00 i biec do drugiej pracy, ale rzadko kiedy udawało mi się wyrobić. W końcu drugi pracodawca postawił mi ultimatum: albo urząd, albo jego firma. Wybór był prosty. Zrezygnowałem bez żalu.

Jak kryzys, to do urzędu

Popularność pracy w urzędach rośnie w niepewnych czasach kryzysu, maleje w okresach prosperity. Jeszcze przed kilkoma laty specjaliści z branży budowlanej czy architektonicznej uciekali z urzędniczych posad. Woleli firmy prywatne. Dzisiaj to się zmieniło. Urzędnicze przywileje cenią zwłaszcza te osoby, które wcześniej pracowały w firmach prywatnych. Tam pracy było dużo, pieniędzy również, ale przyszłość okazała się niepewna.

– Jeszcze w 2007 roku koleżanka namawiała mnie na przejście do biura architekta – wspomina Marzena, 45-letnia urzędniczka miejskiego wydziału architektury. – Dzisiaj ona szuka pracy, a ja siedzę w urzędzie, jak siedziałam, na tych swoich trzech i pół tysiącach.

Osoby ambitne, z wyższym wykształceniem, zorientowane na rozwój i karierę, są często rozczarowane realiami szarej urzędniczej codzienności. Nie brakuje też jednak głosów przeciwnych. Urzędnicy zarabiający po 3 – 3,5 tys. zł, a takich nie brakuje, są w miarę zadowoleni ze swoich zarobków. Ciepła posadka – mówią o swojej pracy.

Jeśli do tego mają w miarę spokojną głowę, nie dokucza im nadmiar obowiązków, a w pracy panuje miła atmosfera, ich satysfakcja może tylko rosnąć. Zapewnione urlopy, premie, trzynastki, normowany czas pracy, świadczenia socjalne zapewnione – wiele osób woli taki model pracy od życia ciekawszego może, ale pełnego niepokojów.

Tomasz Kowalczyk

Wybrane dla Ciebie
Niemcy zbadali proszki do prania. Zwycięska marka w dyskoncie w Polsce
Niemcy zbadali proszki do prania. Zwycięska marka w dyskoncie w Polsce
Kłopoty dwóch polskich marek. Jest wniosek o upadłość
Kłopoty dwóch polskich marek. Jest wniosek o upadłość
Prince Polo XXL zgubiło kilka gramów. Producent się tłumaczy
Prince Polo XXL zgubiło kilka gramów. Producent się tłumaczy
Rewolucja na kolei. Znamy termin przyspieszenia mazurskich pociągów
Rewolucja na kolei. Znamy termin przyspieszenia mazurskich pociągów
Naukowcy odkryli alternatywę dla zwierząt. Pomysł na algi morskie
Naukowcy odkryli alternatywę dla zwierząt. Pomysł na algi morskie
Oto najtańsza sieć w Polsce. Porównali ceny w supermarketach
Oto najtańsza sieć w Polsce. Porównali ceny w supermarketach
Tragedia w Częstochowie. Nie żyje pracownik huty
Tragedia w Częstochowie. Nie żyje pracownik huty
Chcesz mieć 6 tys. zł emerytury? Oto ile musisz zarabiać
Chcesz mieć 6 tys. zł emerytury? Oto ile musisz zarabiać
Jak zrozumieć rachunek za prąd? Oto najważniejsze elementy
Jak zrozumieć rachunek za prąd? Oto najważniejsze elementy
Polacy szturmują urzędy. 500 zł kary dziennie za spóźniony wniosek
Polacy szturmują urzędy. 500 zł kary dziennie za spóźniony wniosek
Bas niezgody. Spór mieszkańców apartamentowców z klubem fitness
Bas niezgody. Spór mieszkańców apartamentowców z klubem fitness
Te grzyby kosztują 4 tys. zł. Podpowiada, gdzie je sadzić
Te grzyby kosztują 4 tys. zł. Podpowiada, gdzie je sadzić