Pędzą ulicami na pseudorowerach. Piesi wściekli na dostawców jedzenia

Dostawcy jedzenia gnający na pseudorowerach po ulicach Warszawy rozpędzają się do dużych prędkości i często ignorują przepisy. Zarząd Dróg Miejskich zdaje sobie sprawę z zagrożenia, ale wskazuje, że to firmy mają narzędzia, aby z tym walczyć. "Pracujemy nad tym" - komentuje Bolt.

Dostawcy jedzenia stwarzają zagrożenie. Co na miasto i firmy?
Dostawcy jedzenia stwarzają zagrożenie. Co na miasto i firmy?
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | zdj. ilustracyjne
Maria Glinka

Po hulajnogach elektrycznych pojawił się kolejny problem na stołecznych drogach. To dostawcy jedzenia, którzy wraz z nadejściem wiosennej pogody, coraz chętniej przesiadają się na rowery i pojazdy, które rowery jedynie przypominają.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ile zaoszczędzisz w 2025 roku? Sonda o trendzie No Buy

Ci drudzy stanowią coraz większe niebezpieczeństwo, bo zdarza się, że pędzą np. po chodnikach. Pojazdy, którymi się poruszają, to de facto niezarejestrowane motorowery, które mogą osiągać zdecydowanie większe prędkości.

- To nie są pojedyncze przypadki, a nagminne. Co drugi dzień mija mnie pędzący chodnikiem dostawca. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Co więcej, gdy zwraca się im uwagę, albo to totalnie ignorują, udają, że nie słyszą, albo rzucają wulgaryzmami. Z warszawskich chodników zrobili sobie prywatne autostrady - mówi oburzona Joanna, mieszkanka warszawskiej Ochoty. 

Po co im te podrasowane jednoślady? W tej pracy sprawdza się dewiza "czas to pieniądz" - firmy zatrudniające dostawców płacą np. za liczbę wykonanych dostaw.

Policja bezradna wobec pseudorowerów

Jak wiele incydentów z udziałem pseudorowerzystów dostarczających jedzenie rejestrują polskie służby? Z uwagi na typ pojazdu policja ma ograniczone możliwości weryfikacji.

Nie jesteśmy w stanie rejestrować takich zdarzeń. Rower to rower, nie rozróżniamy, czy jest elektryczny, czy inny. Taki incydent jest rejestrowany jako zdarzenie drogowe z rowerem - tłumaczy w rozmowie z WP Finanse asp. Kamil Sobótka z Komendy Stołecznej Policji.

Miasto wskazuje palcem na firmy. Bolt: "Dostrzegamy wyzwania"

W odpowiedzi na nasze pytania Zarząd Dróg Miejskich (ZDM) wskazuje, że nie jest jednostką, która kontroluje i egzekwuje przepisy ruchu drogowego.

"Jesteśmy oczywiście świadomi, że takie zjawisko występuje i zwracamy na to uwagę w rozmowach i z firmami zatrudniającymi dostawców, i ze służbami pilnującymi ruchu drogowego, natomiast to oni mają narzędzia dla ukrócenia tego rodzaju zachowań" - przekazuje nam Jakub Dybalski, rzecznik prasowy ZDM.

Redakcja WP Finanse wysłała zapytania do największych firm, które zajmują się dostawą jedzenia. Na nasze wiadomości mailowe zareagował jedynie Bolt.

"Obserwując z uwagą zjawisko, dostrzegamy wiążące się z nim wyzwania. Dlatego pracujemy nad działaniami, które mają na celu odpowiedzieć na zaistniałą sytuację. Ze względu na to, że są one nadal w fazie przygotowań, nie możemy jeszcze podzielić się szczegółami" - wskazuje w lakonicznym komentarzu Bolt Food.

Nasza prośba o doprecyzowanie tej kwestii pozostała bez odpowiedzi.

Czy dostawcy jedzenia mogą pędzić po chodnikach?

Pędzący dostawcy nie poruszają pedałami w trakcie jazdy, więc trudno nazwać ich rowerzystami, nawet elektrycznymi. W tym kontekście kluczowy jest art. 2 pkt 47 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który wskazuje, jakie warunki musi spełniać rower elektryczny.

"Rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h" - czytamy w przepisach.

- Zgodnie z przepisami rower elektryczny to ten o mocy silnika 250 V. Silnik nie może służyć do samodzielnego napędzania pojazdu, musimy również pedałować. Ma on jedynie pozwalać na to, żebyśmy mogli przebyć dłuższą trasę - wyjaśnia nam asp. Sobótka.

Z kolei jeśli silnik ma moc od 250 V do 4 kV, to mamy do czynienia z motorowerem, a takie pojazdy podlegają obowiązkowi rejestracji.

"Jeżeli pojazd nie może zostać sklasyfikowany jako rower z napędem, bo nie wpisuje się w określone w rozporządzeniu UE kryteria klasyfikacji, np. z uwagi na przekroczenie mocy silnika czy prędkości konstrukcyjnej, wtedy należy uznać, że jest to pojazd o innej podkategorii/kategorii - np. motorower czy też motocykl. Podlega on wtedy wymaganiom dotyczącym odpowiedniego wyposażenia, rejestracji, uprawnień do kierowania i infrastruktury, po której można się nim poruszać" - wyjaśnia nam Anna Szumańska, rzeczniczka prasowa Ministerstwa Infrastruktury.

Poza tym przepisy wskazują, że generalnie poruszanie się rowerem, motorowerem czy motocyklem po chodniku jest zabronione (z kilkoma wyjątkami). Tymczasem dostawcy jedzenia na pseudorowerach pędzą ze swoimi zamówieniami także po chodnikach.

Wątpliwości co do kategorii, do której należy zakwalifikować te pojazdy, wskazują na potrzebę uregulowania przepisów. Czy coś zmieni się tej kwestii?"

"Działania kontrolne i ocena zachowania osób kierujących pojazdami oraz skuteczne egzekwowanie obowiązujących przepisów pozostaje w kompetencjach uprawnionych organów kontroli ruchu drogowego, m.in. policji oraz straży gminnej (miejskiej). Kwestie dotyczące nadzoru nad sprawowaniem kontroli w ruchu drogowym są we właściwości Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji" - wskazuje rzeczniczka resortu infrastruktury. To właśnie to ministerstwo ukróciło wcześniej samowolkę z elektrycznymi hulajnogami)

Urząd m.st. Warszawy nie odpowiedział na nasze pytania.

Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl

Źródło artykułu:WP Finanse

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)